Wampiry złagodniały. Każdy zauważył, że od czasów "Draculi" Francisa Forda Coppoli - nie wspominając już o którymkolwiek z "Nosferatu" (czy to Herzoga, czy Murnaua), a już absolutnie do niech nie porównując - zamieniły się w metroseksualistów z kłami i alabastrową cerą, nienaganną fryzurą, w całokształcie zdecydowanie za bardzo sparkling. "Wywiad z wampirem" Neila Jordana był już jednak filmem w nieco zmiękczonej sylwetce i charakterze, pokazując krwiopijców z tej bardziej plastikowej, amerykańskiej strony. Naturalnie niczego nie ujmuje to Tomowi, Bradowi czy Antionio, ale łatwo się zorientować, że te bestie nie są już tak straszne i nie potrzebujemy w walce z nimi krzyża, biblii oraz czosnku. Wystarczy na przykład Buffy.

Z Czystą krwią jest inaczej.

Prawie sześć sezonów temu opowieść zapowiadała się raczej banalnie: dziewczyna o dość niewygodnym w Polsce imieniu Sookie, wampir Bill i wielkie, skomplikowane uczucie między nimi. Ich historia miłosna podana jest jednak w takim opakowaniu, że sama jego zawartość jest praktycznie na ostatnim planie. Twórca tej historii – Alan Ball, który zrezygnował z końcem 5. sezonu, uznając swoje dziecko za dorosłe na tyle, by mogło żyć swoim życiem bez jego nieustannego nadzoru - pokazał już wcześniej swój styl i bezkompromisowość w serialu Sześć stóp pod ziemią. Jednak to dopiero w Czystej krwi te cechy dostały przyspieszenia i rozhulały się do ekstremalnych granic. Ball nigdy nie przekroczył tych granic, bo w jego konwencji są one czymś raczej płynnym, a to dlatego że nauczył się poruszać po tym grząskim gruncie, jakim jest operowanie kiczem i estetyką kampu.

Pojęcie camp, tak jak je rozumiemy współcześnie, zostało zarysowane w latach 60. w USA przez pisarkę Susan Sontag w "Notatkach o kampie", natomiast oksfordzki słownik wspomina o nim już w 1909 roku, określając kamp jako coś ostentacyjne, przerysowane, afektowane, teatralne, zniewieściałe lub homoseksualne. Pojęcie zostało nieco zweryfikowane i przedefiniowane przez Sontag na: sztuczne, lekkomyślne, naiwne, pretensjonalne, eksces. W jej pracy znajduje się wiele odniesień do kiczu i opis tzw. "kanonu kampu", do którego pisarka zalicza choćby "King Konga"  z 1933 roku czy "Jezioro łabędzie" Czajkowskiego. "Wiele okazów kampu jest z »poważnego« punktu widzenia złą sztuką lub kiczem. Nie wszystko jednak. Nie tylko, że kamp niekoniecznie musi być złą sztuką, ale sztuka, którą można określić jako kamp, czasem zasługuje na jak najpoważniejszą uwagę i podziw" - pisze Sontag.

True Blood bawi się tą estetyką. Przesada goni przesadę, ale jakby nie ma już dla widza rzeczy czy postaci, która nie wpisywała by się do kanonu. Na początku niepozornie -  wampiry i telepatyczna Sookie, kilkanaście odcinków dalej mamy już całą gamę nadprzyrodzonych istot z wróżką na czele. Łatwo sobie wyobrazić minę człowieka, który nie znając wcale tematyki serialu miałby zostać takim opisem zachęcony. Opowieść z zewnątrz wygląda właśnie kiczowato, infantylnie, prozaicznie, błaho; natomiast spojrzenie na całość pod nieco innym kątem, bardziej uświadomionym okiem, dodatkowo zawierzając marce HBO, może naprawdę pozytywnie zaskoczyć.

Warto zwrócić uwagę na serialowe odniesienia do współczesnych czasów, gdzie konserwatyzm istot ludzkich można łatwo odnieść do współczesnych napięć społecznych typu: walki o równe prawa homoseksualistów, związki mieszane między wampirami a ludźmi, odnoszące się do podziałów rasowych, tematyka narkotykowa, gdzie sposób przyjmowania wampirzej krwi jest bliźniaczo podobny do hipisów aplikujących LSD na papierowych blotterach. Ponadto porusza się kwestię nieśmiertelności i bólu związanego z "przeżywaniem" wszystkich swoich bliskich, zarysowany jest system polityczny, kodeks honorowy, rytualność – słowem – Alan Ball zadbał o każdy aspekt urealniający rzeczywistość w świecie przedstawionym w Czystej krwi, czyniąc ją, pomimo skąpania serialu w aurze fantastyki, uzasadnioną.

Istotnym pierwiastkiem wprowadzającym do fikcyjnego miasteczka Bon Temps w stanie Luizjana jest czołówka. Odpowiada za nią studio Digital Kitchen, które ma na swoim koncie takie projekty, jak: czołówka do "Dextera", "Sześciu stóp pod ziemią" czy "Bez skazy". Ubierając wprowadzenie do świata Sookie, Billa, Erica i innych w utwór Jace’a Everetta "Bad Things", dostajemy wyśmienicie zmontowaną czołówkę składającą się z 65 ujęć, które formują się na dokument świata po ujawnieniu wampirów i masy analogii do ich nadnaturalnych cech. "Naszym celem było zrobienie czegoś jak nic innego w telewizji. Unikając bezpośrednich wampirzych odniesień, staraliśmy się tłumaczyć tematyczne zagadnienia serialu w adekwatne obrazy z prawdziwego świata" - tłumaczą autorzy sekwencji początkowej.

Kicz w Czystej krwi tworzy menisk wypukły, lecz nigdy nie wylewa się z naczynia. Dlatego właśnie najbardziej prawidłowym określeniem estetyki serialu jest "kamp". Ta specyfikacja daje twórcy niezwykłą wygodę: jest wytłumaczeniem wielu różnych, z pozoru infantylnych, niepoważnych cech, lecz dodatkowo - stosując ironię wobec pewnych schematów i sytuacji - broni się w pełni. Na rynku seriali nie było żadnego tego typu zjawiska. Do tej pory brakowało powagi ubranej w halloweenowe przebranie, które wciąż jest ciekawe, a nie żenujące.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj