Freaks opowiada historię kobiety, która odkrywa, że posiada nadprzyrodzoną moc, gdy odstawiła tłumiące je leki. Okazuje się, że nie jest jedyną obdarzoną supermocą osobą, a inni podobni do niej ludzie potrzebują jej pomocy. Na niesłabnącej fali popularności superbohaterów z mocami Netflix postanowił spróbować swoich sił na europejskim gruncie. Niemiecki film Freaks miał możliwość opowiedzieć ciekawą i wciągającą historię, ale z tej szansy nie skorzystał. Przyczyną tego jest do bólu przewidywalna i bezpieczna fabuła. Nie ma w niej za grosz oryginalności. Bohaterowie mają standardowe moce (supersiła, elektryczność), a tajemniczy instytut kontroluje ich zachowanie poprzez medykamenty i terapię. Skądś to znamy, gdzieś już to widzieliśmy. Historia niczym nas nie zaskakuje. Oczywiście Freaks nie jest filmem na miarę amerykańskich, wysokobudżetowych blockbusterów, więc nie można oczekiwać rozrywki na najwyższym poziomie. Dlatego dziwi, że twórcy zamiast dodać do fabuły coś nieszablonowego z głębszym przesłaniem, aby wyróżnić tę produkcję, podążali utartym szlakiem. Pierwsza, interesująco rozwijająca się połowa Freaks, w której zaakcentowano wątek familijny, dawała nadzieję, że w dalszej części będzie ciekawie. Niebieskooka Cornelia Gröschel bardzo dobrze wywiązuje się z roli głównej bohaterki. Gra bardzo solidnie, budzi sympatię, a do tego jej wspólne sceny z Finnlayem Bergerem, który wcielał się w jej syna Karla, sprawiały, że film nie był pozbawiony uczuć. Problemem była postać Elmara, którego przemianę w czarny charakter można określić, jako wątpliwą i mało przekonującą. To przez niego druga połowa filmu jest słaba, gdy paraduje w kostiumie superbohatera. Choć jest to intencjonalne, to i tak efekt jest raczej żenujący. Trochę szkoda, bo Tim Oliver Schultz w tej roli momentami pokazywał się z bardzo dobrej strony.  W rezultacie finał Freaks nie emocjonuje. Wyczuwalny jest pośpiech, aby domknąć historię zamiast zakończyć ją z przytupem. Koniec rozczarowuje, ponieważ nie tylko nie trzyma w napięciu, ale też jest mało efektowny i przewidywalny.
fot. Netflix
Mimo wszystko na słowa delikatnej pochwały zasługuje realizacja filmu. Jest on nakręcony z wyczuciem, ale również tak, żeby nie obnażać słabości w efektach specjalnych. Twórcy zdawali sobie sprawę z niezbyt imponującego budżetu, więc nie szarżowali w tym aspekcie, aby nie popsuć niezłego efektu. Warto wspomnieć, że dobrano również dobre piosenki do produkcji, które były przyjemne dla ucha. I jak na superbohaterski film przystało, wzorem Marvela, po napisach czeka na widzów jeszcze dodatkowa scena z Karlem. Tutaj też twórcy nie przygotowali dla nas żadnej niespodzianki. Freaks to niezły, poprawnie nakręcony film, który jednak nie jest wart uwagi. Nie wykorzystano potencjału, jaki mogła nieść fabuła, która ostatecznie okazała się przeciętna, choć bardzo komiksowa. Produkcję można przyrównać do domowej roboty cosplayu wykonanego niskim kosztem, który docenia się za starania, a nie za kunszt. Freaks stanowią raczej ciekawostkę, że w Europie też można tworzyć filmy o superbohaterach. Nie była to najgorsza próba, ale można było to zrobić lepiej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj