fot. Disney+
Mam problem z serialem Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy, który szybko daje o sobie znać podczas seansu pierwszych odcinków drugiego sezonu. Twórcy nie wyciągnęli ani jednego wniosku z błędów pierwszej serii, więc powtarzają je bez żadnej refleksji. To serial, który ciągle raczy widza dostrzegalnym potencjałem i dobrymi pomysłami z książki Ricka Riordana, ale nie potrafi ich pokazać z jakością i pazurem. Największym problemem pozostaje wszechobecna przeciętność wynikająca z pracy reżysera, który jest co najwyżej solidnym rzemieślnikiem. Najlepsze fantasy miały wybitnych twórców, którzy potrafili nadać im odpowiednią skalę, jakość i wyjątkowy klimat. Pierwszy sezon Percy'ego Jacksona tego nie miał, a premiera drugiego, znów reżyserowana przez Jamesa Bobina (bez doświadczenia i sukcesu w efektownym kinie), pokazuje, że nic się nie zmieniło. Tak zapowiadany wyścig rydwanów wypada beznamiętnie i nieciekawie. Coś, co powinno zbudować efekt zarówno wizualny, jak i emocjonalny, okazało się przeciętne. I to jest problem, który nigdy nie pozwoli Percy'emu Jacksonowi wznieść się na poziom najlepszych seriali.
To dość frustrujące, gdy widzimy, że fabularnie Rick Riordan oraz twórcy serialu ciekawie przenoszą wątki z książki Morze potworów, dostarczają rozrywki i budują stałe zainteresowanie. Pierwsze dwa odcinki są wstępem, czyli mamy ekspozycję wyprawy, przedstawienie jej celu oraz przyczyny problemu, a wszystko to z wojną z Kronosem w tle. Budowa opowieści jest prosta, czytelna, ale też z dostrzegalnymi schematami, które mogłyby być lepiej rozegrane na ekranie. Czasem wkradają się zbytnie uproszczenia, które wspomniany reżyser nie potrafi sprawnie poprowadzić – dlatego w kluczowych momentach, choćby w relacji Percy'ego z Annabeth, wypada to trochę karkołomnie i przewidywalnie. W takich wątkach naprawdę czuć, kiedy mamy reżyserów z najwyższej półki (jak w takiej Grze o tron), a kiedy nie. W każdym departamencie realizacji czuć zgrzyty – i to mimo tego, że sama historia jest ciekawa, opowiedziana dość wartko i stanowi ogromną szansę na naprawdę wyjątkowy sezon.
Jednym z lepszych dodatków okazuje się Tyson, czyli cyklop związany z Percym. Tyson jest postacią pozornie wpisaną w stereotyp samotnika, wyrzutka, ciamajdy, kogoś, kogo w szkole najpewniej by gnębili. Ta historia jednak szybko ukazuje jego potencjał jako wsparcia dla Percy’ego – na innym poziomie niż Grover, którego rola z racji fabuły została ograniczona. Budowanie relacji z Percym i zdobywanie zaufania tych, którzy są mu niechętni, ma szansę powtórzyć to, czego dokonała historia Jacksona w pierwszym sezonie: poprowadzić go drogą od zera do bohatera, z wyraźną przemianą, dojrzewaniem i odkrywaniem własnego potencjału. A to jest ważne, bo pomimo uniwersalności tematu nie można zapominać, że ta historia głównie celuje w rówieśników bohaterów, a nie dorosłych widzów. Na razie Tyson to wielka zaleta.
W pierwszym sezonie miałem problem z niekonwencjonalnym obsadzaniem postaci bogów. Zwłaszcza tych w obozie dla bohaterów. Rozumiem zamysł, bo ma to sens, ale nie przekłada się na dobry efekt. Te postacie wypadają niepoważnie, nieciekawie i irytująco. Tak jest też z nową postacią Tantala, granego przez aktora komediowego Timothy'ego Simonsa. Można przymknąć oko na równie nieciekawie wymyślonego Dionizosa, ale przy tym bohaterze to kompletnie nie działa i trudno nawet wyczuć, w co twórcy celowali. To zdecydowanie wpływa negatywnie na pierwsze odcinki serialu.
Nie mogę odmówić temu serialowi, że ma swój klimat i styl, bo jednak świat produkcji Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy to coś wyjątkowego i intrygującego. A drugi sezon stara się go nieźle wykorzystywać, jedynie odrobinę zwiększając skalę. Trudno powiedzieć, czy rozmach zapowiadany w zwiastunach w istocie będzie odczuwalny, bo wyścigi rydwanów – choć mają realizację lepszą niż to, co widzieliśmy w pierwszym sezonie – wypadają nieciekawie, nudno i marnują potencjał. Pomimo tego dzieje się dużo, a tempo opowiadania historii w obu odcinkach jest zaskakująco dobre. Na nudę narzekać nie można! Nawet gdy pojawiają się zgrzyty – czy to w kreacjach aktorskich, czy efektach specjalnych – rozrywka pozostaje przyjemna i potrafi wciągnąć. Bohaterowie, pomimo rozmaitych stereotypów i uproszczeń, są fajnie zagrani i mają w sobie coś, co przyciąga. A teraz, gdy aktorzy są wyraźnie starsi niż w pierwszej serii, wypadają o wiele lepiej – naturalniej i ciekawiej. Walker Scobell znów tworzy Percy'ego Jacksona z taką naturalnością i łatwością, jakby został stworzony do tej roli. Co prawda różnica jest duża, bo jednak dwa lata dla młodych aktorów to sporo – główny bohater ma teraz 16 lat. To nadal nastolatek, ale serial wymaga od widza chwili na przyzwyczajenie się do tej zmiany. Na szczęście kreacje bohaterów to ułatwiają.
Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy to przyjemny serial, dający solidną rozrywkę. Nic więcej. Przeciętność, która była bolączką pierwszej serii, a także wszelkie problemy z nią związane, nadal są obecne. To nie pozwala historii dojrzeć. Produkcja nie wykorzystuje potencjału opowieści.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/