Egmont
Bartosz Sztybor przejął serię już przy tomie piątym i z pewnością jest to powód do dumy dla niego samego, ale i do frajdy dla polskiego odbiorcy, jako że znów „nasi” zajmują się współtworzeniem uniwersum jednego z najciekawszych obecnie bohaterów fantasy, którego zresztą popularność wciąż rośnie, czy to za sprawą kolejnych odsłon gry, czy (mimo wszystko) następnych sezonów serialu, konsekwentnie tworzonego przez Netflix. A Sztybor jest nie tylko utalentowanym scenarzystą niezależnych historii (świetny Mocny w gębie), ale też solidnym rzemieślnikiem, zajmującym się rozpoznawalnymi, uznanymi i popularnymi franczyzami, jak właśnie Wiedźmin, czy zupełnie odmienny konwencyjnie Cyberpunk 2077.
Tym razem Białowłosy znów pakuje się w kłopoty skupiające się na zderzeniu jego wpojonej moralności i kodeksu honorowego ze społecznymi oczekiwaniami i tendencyjnym postrzeganiem otaczającego świata. Geralt dostaje konkretne zlecenie, zgodne zresztą z fachem, jakim się para. Ma zlikwidować potwory. Jednak w toku, nazwijmy to, dochodzenia, pojawiają się nie tak znów nieuzasadnione wątpliwości, czy ci, którzy powszechnie uznani są za potwory, na pewno są najgorszą stroną sporu?
Niby brak tu zero-jedynkowego ujęcia, obydwie strony dopuszczają się czynów co najmniej haniebnych, każdy próbuje wyrwać dla siebie więcej przestrzeni, czy choćby racji, a wiedźmin, zwyczajowo, znajdzie się pośrodku i będzie musiał wybierać.
Nie brak tu pewnych oczywistości, nie brak spodziewanego kierunku rozwoju fabuły, więc całość historii niekoniecznie jest – sama w sobie – jakoś przesadnie zaskakująca. Jednak tym, co przemawia na jej korzyść, jest sama sprawność poprowadzenia opowieści, ale też dochowanie ducha klasycznych wiedźmińskich historii spod pióra Sapkowskiego. Bartosz Sztybor nie tyle próbuje wejść w buty twórcy Wiedźmina, ale raczej podążać jego tropem, kreować opowieść, która może przypominać oryginalne opowiadania AS-a, a także – w pewien sposób – oddać mu hołd. Nie mamy co spodziewać się tutaj przesadnych twistów czy fabularnych nowości, ale to też przypadłość franczyzy, która każdemu twórcy narzuca konkretne, dość sztywne ramy. Sztybor w tychże ramach radzi sobie nadspodziewanie dobrze.
Źródło: EgmontKolejnym, osobnym plusem tego tomu są rysunki. Surowa kreska, mocno podkreślająca nieco ponury (choć przełamywany humorystycznymi wstawkami w scenariuszu) charakter całej opowieści i świetnie dobrane kolory to zdecydowany sztos! Za graficzną stronę odpowiada pochodząca z Kijowa, cholernie utalentowana (zajrzyjcie na jej Instagram!) Nataliia Rerekina, prezentująca na wskroś realistyczną, szczegółową kreskę, olśniewającą wręcz ilością detali, ale i samą dynamiką rysunków. Co ważne, nałożone przez Patricio Delpeche (pracował m. in. przy komiksach Jeffa Lemire’a) kolory nie przytłaczają rysunku, a wręcz przeciwnie – uwypuklają surowość detali w szkicach Rerekiny, świetnie z nimi współgrając. Różnie oceniałem dotąd graficzną stronę serii o Wiedźminie, ale ten album zdecydowanie należy do ścisłej czołówki najlepszych.
Wiedźmin jest aktualnie jednym z naszych najważniejszych popkulturowych towarów eksportowych i każdy produkt spod tego znaku przyciąga uwagę. Komiksowa seria, rozwijająca wiedźmińskie uniwersum prezentuje może i nieco zróżnicowany poziom, ale z pewnością większość tytułów wartych jest uwagi. Dzikie zwierzęta to komiks chyba najbliższy prozie Sapkowskiego z dotychczas opublikowanych (nie uwzględniam tutaj oczywiście adaptacji jego opowiadań) i z pewnością fani Białowłosego będą zadowoleni. Ja polecam!
Poznaj recenzenta
Mariusz Wojteczek