Nocny recepcjonista – recenzja serialu
Produkcja BBC One pt. Nocny recepcjonista ma prawie wszystko, czego dobrej szpiegowskiej opowieści potrzeba: ciekawych bohaterów, przemyślaną intrygę i piękne krajobrazy. Gdyby tylko akcja przybierała czasem trochę szybsze tempo, byłoby naprawdę świetnie.
Produkcja BBC One pt. Nocny recepcjonista ma prawie wszystko, czego dobrej szpiegowskiej opowieści potrzeba: ciekawych bohaterów, przemyślaną intrygę i piękne krajobrazy. Gdyby tylko akcja przybierała czasem trochę szybsze tempo, byłoby naprawdę świetnie.
The Night Manager to serial, którego fabuła powstała na podstawie powieść Johna le Carre pod tym samym tytułem. Jonathan Pine (Tom Hiddleston), były żołnierz brytyjskiej armii, a obecnie nocny recepcjonista w jednym z ekskluzywnych hoteli, zostaje zwerbowany do ściśle tajnej operacji brytyjskich służb specjalnych skierowanej przeciw handlarzowi bronią Richardowi Roperowi (Hugh Laurie). Zadaniem Pine’a jest przeniknięcie do struktur organizacji Ropera, wkupienie się w jego łaski i zdobycie dowodów pozwalających na jego aresztowanie i skazanie.
Jedną z najmocniejszych stron tego serialu są aktorzy wcielający się w główne role. Tom Hiddleston i Hugh Laurie sprawdzają się doskonale zarówno razem, jak i oddzielnie. Świetnie ogląda się ich w duecie, jednak co ważniejsze, scenarzystom udało się tak zbudować postacie, że nawet kiedy na ekranie nie ma głównego bohatera, nadal jest interesująco. W serialach takich jak The Night Manager dobrze rozpisany czarny charakter to jeden z najważniejszych elementów, a pod tym względem Richard Roper jest wręcz idealny, podobnie jak wcielający się w niego Hugh Laurie. Aż szkoda, że od zakończenia emisji Doktora House’a tak rzadko mamy okazję oglądać go na małym ekranie.
Momentami można nawet odnieść wrażenie, że Laurie kradnie serial Hiddlestonowi, bo spośród tych dwóch bohaterów to właśnie Roper jest tym ciekawszym i bardziej intrygującym. Zawsze o kilka kroków wyprzedza swoich wrogów, jest przebiegły, bezwzględny, zdolny absolutnie do wszystkiego i dużo trudniejszy do rozszyfrowania.
Pomimo tego Tomowi Hiddlestonowi również dane jest mieć swoje pięć minut (a nawet dużo więcej). Bycie szpiegiem pasuje do niego prawie tak dobrze jak bycie głównym przeciwnikiem Thora. Przyznać muszę, że mnie osobiście Hiddleston kojarzył się głównie właśnie z rolą Lokiego i przed rozpoczęciem oglądania Nocnego recepcjonisty nie byłam do końca przekonana, czy taka znacząca zmiana ról mi się spodoba. Moje obawy zostały jednak szybko rozwiane, bo aktor do roli Jonathana Pine’a pasuje doskonale. Najlepiej sprawdza się w scenach, gdy Pine jest jeszcze recepcjonistą – nienagannie ubrany, do przesady grzeczny i zawsze uprzejmie uśmiechnięty, jest esencją brytyjskości. Dodajmy do tego jeszcze ten będący miodem na moje uszy akcent i nic dziwnego, że udało mu się wkupić w łaski Ropera oraz otaczających go ludzi tak ławo. Nie można bowiem zaprzeczyć, że jednym z czynników wpływających na powodzenie akcji Pine’a jest jego nieodparty urok osobisty – niebieskie oczy Hiddlestona i jego słodki uśmiech sprawiają, że podobnie jak bohaterowie serialu jesteśmy mu w stanie uwierzyć praktycznie we wszystko.
Z Jonathanem Pine’em jest jednak jeden mały problem: jego motywacja nie jest do końca zrozumiała. Co sprawia, że jest on w stanie poświęcić wszystko i zaryzykować życie? Początkowo odpowiedź wydaje się jednoznaczna (kieruje nim chęć zemsty i pomszczenia ukochanej), jednak z czasem jego działa przybierają coraz bardziej nieprzewidywalny oraz drastyczny obrót i zaczynamy odnosić wrażenie, że w tej postaci jest coś jeszcze - coś, czego nie wiemy, co nam umyka, a jest dla jej zrozumienia bardzo ważne.
Jednak poza tym jednym niedociągnięciem fabuła Nocnego recepcjonisty jest naprawdę interesująca. Nie jest to może typowy film szpiegowski z akcją pędzącą na oślep i nagłymi zwrotami wydarzeń, ale i tak oglądając, mamy wrażenie, że jeśli odwrócimy wzrok od ekranu chociażby na chwilę, to umknie nam coś niesłychanie ważnego. W rozgrywce między Roperem a Pine’em ogromne znaczenie mogą mieć nawet najmniejsze rzeczy, dlatego historia ani przez chwilę nie nudzi. W ciekawy sposób w serialu przedstawieni są również ludzie będący u władzy - siatka koneksji i wpływów Ropera sięga niesłychanie daleko, a jej rozpracowanie zwyczajnie nie jest na rękę wielu wysoko postawionym osobistościom. Dużo bardziej zależy im na wyciszeniu sprawy i dalszym czerpaniu korzyści ze znajomości z Roperem niż na jego zdemaskowaniu, zrobią zatem wiele, by utrzymać obecny stan rzeczy i przeszkodzić Angeli Burr w osiągnięciu celu.
Pisząc o Nocnym recepcjoniście, nie można nie wspomnieć o Angeli Burr właśnie. Szefowa jednej z agencji brytyjskiego wywiadu nadzorująca akcję Jonathana to postać pod wieloma względami fascynująca. Na pierwszy rzut oka w niczym nie przypomina osoby zajmującej się rozpracowywaniem bezwzględnych handlarzy bronią. Taka tam sobie zwyczajna kobieta, i to jeszcze na dodatek w ciąży - kto by się spodziewał, że zawodowo tropi terrorystów, niejedno w życiu widziała i niewiele jest ją w stanie zaskoczyć? Angela to typowa twarda babka – nie da się zastraszyć nawet ludziom postawionym wyżej niż ona, nie przeszkadza jej ciągłe obcinanie budżetu i brak ogrzewania w biurze. Wszystko dlatego, że postawiła sobie jasny i klarowny cel: chce za wszelką cenę dopaść Ropera i nie spocznie, dopóki tego celu nie osiągnie.
Jeśli lubicie szpiegowskie seriale, klimatem przypominające opowieści o Jamesie Bondzie, tęsknicie za obecnością Hugh Lauriego w telewizji i jesteście ciekawi, czy Tom Hiddleston sprawdza się w produkcjach innych niż te marvelowskie, to The Night Manager jest zdecydowanie serialem dla Was.
Źródło: zdjęcie główne: Materiały promocyjne
Poznaj recenzenta
Monika RorógKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1974, kończy 50 lat