Niedawno pisaliśmy o wizycie w Polsce reprezentantów francuskich wydawców, którzy opowiadali kolegom znad Wisły między innymi o obowiązującym w ich kraju dwuletnim "okresie ochronnym ceny książki" - we Francji przepisy gwarantują, że w okresie 24 miesięcy od premiery nie wolno sprzedawać książek za cenę niższą, niż widnieje na okładce.
Efektem odbywających się na początku października szkoleń było zaszczepienie wśród członków Polskiej Izby Książki idei przeniesienia tego rozwiązania na polski grunt. Wedle najnowszych informacji, właśnie trwają prace nad odpowiednią ustawą, sam pomysł zyskał zaś akceptację ministra kultury i dziedzictwa narodowego, Bogdana Zdrojewskiego, którego jedyna wątpliwość dotyczy długości okresu ochronnego. Jeżeli przyjrzeć się innym europejskim rynkom, na których takie przepisy funkcjonują, może to być od kilku miesięcy do nawet dwóch lat. Polska Izba Książki postuluje 18 miesięcy.
Konsultacje w sprawie ostatecznego kształtu projektu mają potrwać do 5 listopada tego roku.
Już dzisiaj wiadomo jednak, że temat jest kontrowersyjny. Wydawcy i księgarze zrzeszeni w PIKu uważają, że te przepisy to jedyna szansa na poprawienie sytuacji na rynku książki, ponieważ wpłyną one na relację wydawców z dużymi sieciami księgarskimi (często wymuszającymi bardzo wysokie rabaty), pozwolą też konkurować z tymi drugimi małym księgarniom, na dzień dzisiejszy przegrywającym w wojnie cenowej.
Nie wszyscy się z tym jednak zgadzają, pojawiają się nawet głosy mówiące wprost, że byłaby to zmowa cenowa, dyrektor wydawnictwa Albatros, Andrzej Kuryłowicz nazwał ten pomysł ograniczaniem wolności i rządami komuny wydawniczej.
Fot. Flickr.com - nSeika