Chodzi oczywiście o śmierć króla Joffreya i pożegnanie się z serialem Jacka Glessona, aktora wcielającego się w Joffa przez ostatnie trzy sezony Gry o tron. - Uwielbiam go. Pracujemy razem blisko cztery lata. Widziałam jak Jack się rozwijał. Jest bardzo inteligentny, zabawny i czarujący. Nasza przyjaźń była dla mnie szczególna, a gdy kręciliśmy scenę śmierci Joffa, nie wierzyłam, że to się dzieje - wspomina Lena Headey wcielająca się w Cersei.

- Będziemy za nim tęsknić. Chyba nikt nie chciał myśleć o tym, że to jego ostatni dzień na planie. Jest jednak częścią naszej rodziny, nawet teraz, po śmierci jego bohatera. Dla Margaery jego śmierć nie jest najlepsza laurką, skoro straciła już drugiego męża - przypomina Natalie Dormer.

- Dla mnie praca z Jackiem to najlepsze co mogło się przytrafić. To najbardziej utalentowany aktor w naszej obsadzie. W prawdziwym życiu sympatyczna osoba i mój bliski przyjaciel. Scenariusz był przerażający, podobnie jak śmierć Joffa. Wiedziałam jednak, że to wydarzy się niebawem i tak się stało. Nareszcie, po tych wielu latach Sansa może zaznać spokoju - twierdzi Sophie Turner wcielająca się w Sansę Stark.

- Śmierc Joffa pomaga Tywinowi, ponieważ teraz będzie mógł na spokojnie ustalić, kto z kim ma wziąć ślub. Cały czas ważne jest jedno - Lannisterowie mają pozostać u władzy. Bez względu na to, czy pomogą mu Dornijczycy czy Tyrellowie, najważniejszym rodem są Lannisterowie. Teraz Joffrey nie stanowi już problemu. Tywin traktował go jak małego komara, irytującego, który w odpowiednim momencie został zmiażdżony - powiedział Charles Dance wcielający się w Tywina.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj