Wiedźmin: Rodowód krwi jest pierwszym aktorskim spin-offem głównego serialu Wiedźmin i niestety, nie jest to udana próba. Serial zbiera fatalne oceny od fanów.
Wiedźmin: Rodowód krwi to oficjalny prequel serialu Wiedźmin. Opowiada historię, która nie była opisana w książkach Andrzeja Sapkowskiego. Twórcą i showrunnerem jest Declan De Barra, który pracował w ekipie głównego serialu.
Niestety, produkcja mająca rozszerzać świat serialowego Wiedźmina, spotkała się z bardzo słabym przyjęciem zarówno jeśli chodzi o krytyków, jak i widzów. Na portalu Forbes.com, Paul Tassi zauważa, że Rodowód krwi w ostatnim tygodniu jest numerem jeden jeśli chodzi o oglądalność na platformie Netflix, ale jednocześnie ta dobra wiadomość zawiera też gorszą - duża liczba widzów zobaczy fatalny serial. Dziennikarz dodaje, że nigdy wcześniej nie widział tak źle ocenianego serialu w historii platformy. Na ten moment Rodowód krwi ma 35% pozytywnych recenzji od krytyków na Rotten Tomatoes i tylko 8% od widzów.
Ostatnim razem, gdy dziennikarz pisał o rekordowo niskich procentach od widzów, była to produkcja Resident Evil: Remedium (22%). W tamtym momencie nie znalazł innego serialu, który tak słabo byłby oceniany przez widzów w tym serwisie. Nawet seriale, które powszechnie uważa się za złe, często kończyły z wynikiem 41% od krytyków i 77% od widzów, jak np. Dziedzictwo Jowisza. Także Spadajcie, hejterzy! wymieniany wśród najgorszych produkcji platformy miał 50% pozytywnych ocen krytyków i 76% jeśli chodzi o recenzje widzów.
Dziennikarz zebrał też kilka komentarzy zamieszczonych przez widzów, którzy jasno dają do zrozumienia, że jest to generyczne fantasy, pozbawione oryginalności z przeciętnymi wątkami romantycznymi. Zmarnowano aktorów na czele z Michelle Yeoh, ale przede wszystkim materiał źródłowy, bo chociaż Sapkowski nie opisywał obszernie tamtych wydarzeń, to jednak serial ma w dalekim poważaniu ustanowionego przez niego zasady.
Portal CBR.com donosi jednak, że tak niskie oceny mogą być efektem review bombingu, czyli celowego zamieszczania maksymalnie złych ocen. Powody mogą być te same co zawsze, zatem właśnie zbyt duża swoboda w adaptowaniu materiału źródłowego, ale teraz też wszystko to, co dzieje się wokół tej marki (odejście Henry'ego Cavilla z roli Geralta). Nie pomogły na pewno też sugestie byłego scenarzysty Wiedźmina, że twórcy nie lubią i naśmiewają się z książek.