Aneta Swoboda urodziła się w 2001 roku w Chorzowie. Gdy miała 14 lat, zaczęła publikować na Wattpa­dzie. Jej książka Stypendium pentagramu szybko zdobyła ogromną popularność i przez kilka lat utrzymywała się wśród najpopularniejszych powieści w kategorii fantasy. Obecnie studiuje literaturę angielską na Northumbria University w Wielkiej Brytanii. Szczególnie interesuje się powieścią gotycką i epoką romantyzmu brytyjskiego. W wolnym czasie lubi czytać, tańczyć i dyskutować o kul­turze Indii i Dalekiego Wschodu. Nadal ćwiczy sztuki walki, które zainspirowały ją do napisa­nia Stypendium pentagramu.

Aneta Swoboda - wywiad

Tymoteusz Wronka: Jak się rozpoczęła Twoja przygoda z pisaniem? Stypendium pentagramu to twoja pierwsza próba czy wcześniej stworzyłaś inne teksty? Aneta Swoboda: Pisałam od zawsze, nie ma w tym dużej przesady. Stypendium było jedną z pierwszych „zorganizowanych” prac, ale nie pierwszą. Wcześniej pisałam dużo scen na brudno związanych z innymi bohaterami, a przed tą książką napisałam w całości zupełnie inną – chociaż świat przedstawiony był ten sam co w Stypendium pentagramu. Stypendium pentagramu pierwotnie ukazało się na Wattpadzie. Jak wyglądał proces tworzenia? Ile czasu zajęło napisanie całości?  Większość książki była pisana na brudno w zeszytach, czasami po kilka razy i najczęściej w trakcie lekcji (Stypendium pisałam wtedy na przełomie gimnazjum i liceum), więc na Wattpada trafiały już nieco lepiej przemyślane rozdziały. Publikowałam wtedy średnio rozdział na tydzień, mając jeszcze inne prace na boku, więc pisanie pierwszego tomu zajęło mi niecałe dwa lata. Jak myślisz, co sprawia, że Wattpad ma tak silną społeczność i tak wiele osób próbuje w nim swych sił w pisaniu? Myślę, że przede wszystkim kontakt z czytelnikiem odgrywa tu kluczową rolę. Jeśliby pomyśleć o ilości pracy, jaką autorzy wkładają w napisanie powieści, i to, że tradycyjnie reakcja czytelnika może być streszczona w recenzji na połowę strony, to Wattpad oferuje zdecydowanie lepszy rodzaj reakcji dzięki komentarzom pod każdym rozdziałem lub nawet akapitem. Przykładowo, gdyby nie moi czytelnicy, nigdy bym nie widziała, czy w ogóle potrafię być zabawna, a dla początkującego pisarza taka informacja może być na wagę złota. W jaki sposób Stypendium pentagramu trafiło z internetu do książki? Wydawnictwo się do ciebie zgłosiło czy sama szukałaś wydawcy? To wydawnictwo napisało do mnie. Nie tylko Uroboros zresztą (wattpadowi twórcy, miejcie się na baczności, bo jesteście czytani nie tylko przez zwykłych użytkowników!). Miałam duże szczęście, bo sama pewnie nie miałabym tyle odwagi, aby powalczyć o wydanie tego tekstu – studiując literaturę, nauczyłam się patrzeć na większość tekstów, również tych swoich, bardzo krytycznie. Zupełnie niepotrzebnie, jak się okazuje, bo nie każda historia musi być arcydziełem, aby była warta opowiedzenia.
Źródło: Uroboros
Wersje z Wattpada i z książki dużo się różnią? Tak i nie. Różnią się poprawnością, składnią. Dociągałyśmy też błędy logiczne w niektórych miejscach, ale najwięcej zmian to jednak była kwestia pisowni. Przejdźmy do samej książki. Twoja bohaterka – tytułowa Mistic – przenosi się do nowej szkoły, zostaje wrzucona w obce środowisko, w dodatku pełne tajemnic. Na co przede wszystkim chciałaś postawić nacisk? Wydaje mi się, że głównie na samą Mistic, na jej podróż i jej walkę. Tej walki zresztą jest tam całkiem sporo; tej dosłownej, fizycznej i tej, którą główna bohaterka musiała stoczyć sama ze sobą. Cała tajemnicza otoczka była dla mnie przyjemnym tłem, jednak historia dotyczy głównie Mistic. Powyższy wątek dość często pojawia się w literaturze, nie tylko młodzieżowej. Nie miałaś obaw, że będziesz kopiować – nawet nieumyślnie – wątki i rozwiązania, które już się pojawiały? Nie. Po prostu. Nie wiem, który mądry człowiek to powiedział (zresztą pewnie więcej niż jedna osoba), ale trzymam się tego, że nawet jeśli wszystko zostało powiedziane, to nie zostało powiedziane przeze mnie. Ta konkretna historia, nawet jeśli podobna do innych, należy do mnie, a raczej do moich bohaterów. I może kiedyś jej wątki zainspirują kogoś innego do stworzenia podobnej. Były (a może nadal są) jakieś motywy, sceny, które pisze ci się wyjątkowo trudno? A może jakieś wątki sprawiają ci najwięcej przyjemności? Zdecydowanie najciężej pisze mi się o mniej ważnych bohaterach, tych trzecioplanowych lub epizodycznych. Pierwszoplanowi są dla mnie jak ludzie z krwi i kości, ale zyskują swój charakter już w trakcie pisania – często różnią się przez to od pierwszych założeń na ich temat. Przy nich właśnie niemyślenie o tym, kim są, najbardziej pomaga. Z kolei przy mniej ważnych postaciach nie mogę tego zrobić, bo pojawiają się na zbyt krótko. Cała ich osobowość to moje mozolne planowanie, które często przekonuje mnie dopiero po którymś podejściu. W przypadku Stypendium miałam ten problem z Caroline, której obecność była odczuwalna przez całą książkę, chociaż tak naprawdę poznawaliśmy ją głównie z opowieści innych. W powieści pojawia się wiele postaci. Tworzysz między nimi sieć związków i zależności. Co było najłatwiejsze, a co najtrudniejsze w tworzeniu dynamiki tej grupy? To pewnie zabrzmi dość nieprofesjonalnie, ale kompletnie o tym nie myślałam – ani pisząc, ani czytając skończony tekst. Ta powieść należy przede wszystkim do bohaterów, więc oparłam większość fabuły na ich decyzjach, dialogach czy wspólnych scenach, a reszta przyszła raczej naturalnie. W każdym razie powyższe było łatwiejsze do napisania od scen walki, które były wyraźne w mojej głowie, a niekoniecznie od razu na papierze. A jak wyglądał sam sposób pisania. Miałaś określony plan, który realizowałaś, czy też – jak sugerujesz – pozwoliłaś bohaterom podejmować decyzje i od nich zależała dalszy los fabuły? Nie miałam kompletnego planu, ale miałam kilka punktów zaczepnych: początek, jakieś sceny środkowe i zarys zakończenia. Cała reszta pojawiała się prawie przypadkowo, rzadko chronologicznie, a do innych rozwiązań fabularnych podchodziłam z prawie dziecięcą fascynacją, wybierając to, co akurat wydawało mi się najciekawsze. Było to niedługo po odkryciu, że – hej! – to ja kreuję ten świat, czyli w sumie mogę wszystko! I tak, w dużej mierze pozwalałam bohaterom kreować tę historię. Bardzo polecam to podejście wszystkim, którzy zaczynają swoją przygodę z pisaniem. Publikowanie na Wattpadzie było zbieraniem całej fabuły i scen już w bardziej zorganizowany sposób.
fot. Arkadiusz Franczak
Jak myślisz, wykorzystanie fantastyki w powieści ułatwia niektóre sprawy, stanowi wygodny wytrych, czy też dzięki niej można powiedzieć coś więcej niż w realistycznej opowieści o naszym świecie? Jestem przekonana, że to zależy, kto jest twórcą. Dla mnie było to prostsze, bo zamiast zastanawiać się nad tym, jak działa nasz świat i czy dobrze go opisuję, mogłam stworzyć własne zasady. Tutaj ryzykiem zawsze jest niekonsekwencja, ale kiedy pisałam Stypendium, będąc nastolatką, prościej było mi wykreować własny świat niż opisywać ten nasz, bo dopiero go wtedy poznawałam. Inspirowałaś się konkretnymi książkami czy filmami podczas tworzenia Stypendium pentagramu? Porównałabyś go do czegoś? Wiele tekstów wpłynęło na moje pisanie i również na tę książkę. Mistic i Caroline, które jeszcze jako dziecko rysowałam w nieco innej formie jako postacie w komiksach, były mocno inspirowane Melody i Candace z Monster High Lisi Harrison. Sama osobowość Mistic była inspirowana główną bohaterką serii Pośredniczka Meg Cabot, a cześć innych bohaterów postaciami z serii Gone Michaela Granta. Co ciekawe, wszystkie te trzy serie czytałam jeszcze w podstawówce, więc miałam sporo czasu, żeby przełożyć ulubione charakterystyki na własne kreacje. Co do fabuły – jako że są w niej użyte popularne motywy, trudno jest wskazać jeden tekst. Masz kolejne plany pisarskie? Jeśli tak, to jakie – dalsze powieści w tym świecie czy może coś zupełnie innego? Nieśmiało planuję jeszcze jeden tom Stypendium. Drugi pojawi się w tym roku, ale w obu brakuje dwóch bardzo istotnych perspektyw. Co do innych historii, pomysłów mi nie brakuje, motywacji też nie, ale na razie najwięcej czasu chciałabym poświęcić licencjatowi, więc czas pokaże. Studiujesz literaturę angielską. To wybór zrodzony z fascynacji? O czym piszesz licencjat? Prawda, studiuję – i to jeszcze w Anglii. Bardzo drogi eksperyment, że tak to ujmę, by odkryć, że dużo lepiej jednak czyta mi się po polsku. Częściowo zdecydowałam się na te studia z pasji związanej z samą literaturą, a częściowo z braku lepszych opcji, natomiast nic wcześniej nie nauczyło mnie tyle, co zetknięcie z tyloma innymi kulturami tutaj. Tym sposobem mój licencjat skupi się na analizie reprezentacji kultury Indii (czy dla niektórych Bharatu) i wpływu orientalizmu na tę reprezentację w literaturze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj