Maud Nelissen specjalizuje się w kompozycjach towarzyszących obrazom sprzed przełomu dźwiękowego. Na Berlinale zapraszana jest od kilku lat. Wczoraj po raz drugi grała przy pianinie do "That Night’s Wife" Yasujiro Ozu. Ten japoński reżyser znany jest w Polsce słabiej niż Akira Kurosawa, choć na świecie uchodzi za jednego z kilku najważniejszych reżyserów wszech czasów. Ozu zasłynął nakręconymi po wojnie filmami subtelnie przedstawiającymi rodzinne więzi (między innymi "Późna wiosna" i "Tokijska opowieść"). Maud Nelissen opowiada o pracy nad muzyką do jednego z jego wczesnych, niemych filmów:

SEBASTIAN SMOLIŃSKI: Co w komponowaniu muzyki do niemych filmów sprawia Ci najwięcej satysfakcji?

MAUD NELISSEN: To praca wymagająca dużej pokory i benedyktyńskiej cierpliwości. W tym sensie przypomina wykonywanie utworów Bacha. Kiedy komponuję w samotności, odczuwam duży spokój. Zależy mi najbardziej na tym, żeby znaleźć sposób na wyrażenie moich niejasnych myśli. To duże wyzwanie. Myślałam o tym w tym tygodniu, grając do wielu filmów. Nie interesują mnie sygnały znajdujące się na wierzchu muzyki czy filmu, ale te treści, które znajdują się pod powierzchnią. W komponowaniu czy improwizowaniu do filmu najważniejsze jest więc znalezienie ukrytego elementu, który okaże się kluczem do całości.

Grając do wielu filmów na tegorocznym Berlinale, opierałaś się przede wszystkim na improwizacji.

Zgadza się, ale oczywiście podchodzę do tego zadania poważnie i przed projekcją długo się przygotowuję. Nie polega to jednak na graniu na fortepianie do filmów. Raczej bardzo dużo o nich czytam i oglądając je szukam jakiegoś punktu zaczepienia, czegoś co mnie szczególnie przyciąga. Czasem może to być aktor, kiedy sam film nie jest zbyt dobry, ale za to znakomicie zagrany. W filmie, do którego wykonujesz muzykę, trzeba się zakochać. Musisz zdawać sobie sprawę, że nawet jeśli Tobie niezbyt się on podoba, na sali będą ludzie, którzy mogą go uwielbiać. Trzeba pomóc widowni wejść w jego świat. Sprawić, żeby trafił do ich serc, a wieczór z nim spędzony był niezapomniany.

Widzowie w Berlinie mogli usłyszeć Twoją improwizację do "That Night’s Wife" Yasujiro Ozu. Czy filmy Ozu są według Ciebie w jakiś sposób szczególne?

Po raz pierwszy pracowałam nad muzyką do filmu Ozu. Kiedy obejrzałam na DVD "That Night’s Wife" od razu wiedziałam, że mam do czynienia z czymś wyjątkowym. Widziałam bardzo wiele wczesnych filmów, ale żaden nie był w takim stopniu przepełniony humanizmem i ludzkim ciepłem. Przemiana detektywa, który zaczyna współczuć bohaterom, jest bardzo poruszająca. Jest to także opowieść przepięknie nakręcona, pełna subtelności. Ozu używa rekwizytów oraz otoczenia bohaterów, żeby przekazać nam ich emocje i przemiany wewnętrzne. Ta troska o detale niezwykle do mnie przemawia.

W jaki sposób swoją muzyką przybliżasz stare filmy dzisiejszym kinomanom?

Próbuję uniknąć banalnych rozwiązań, prostej ilustracji tego, co dzieje się na ekranie. Tak jak mówiłam, należy sięgnąć głębiej. Bardzo ważne jest to, żeby film dotarł do współczesnej widowni. Wciąż musi wydawać się świeży i intrygujący, nawet jeśli ma blisko sto lat.


Relacja przygotowana we współpracy z festiwalem Dwa Brzegi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj