Na oscarową galę składa się nie tylko to, co dzieje się wewnątrz Dolby Theatre, ale i przed kinem, w którym odbędzie się już osiemdziesiąte ósme rozdanie nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Z Giulianą Rancic, prowadzącą Na żywo z czerwonego dywanu (emisja na kanale E! Entertainment 28 lutego), rozmawiamy o wyzwaniach jedynej takiej nocy w roku. BARTOSZ CZARTORYSKI: Nie nudzi cię już pytanie ludzi, co na sobie mają? GIULIANA RANCIC: Nie, nigdy. Istotny jest jednak odpowiedni research. Poza tym, rok po roku, nadal ludzie chcą nas oglądać, czyli interesuje ich, jakiego projektanta kto nosi! I pytamy też o jakieś sekrety sław dotyczące urody, utrzymania formy. Mamy mniej więcej trzy minuty na osobę. Oscarowej nocy ludzie chcą wiedzieć dosłownie wszystko, dlatego pytamy. Jak radzisz sobie ze stresem przed wyjściem na dywan? Piję lampkę szampana. Zdaję sobie sprawę, że to dziwaczne, ale naprawdę zjadają mnie nerwy przed wejściem na wizję, ale kiedy już zapali się czerwona lampka, wszystko jest okej i zaczyna się zabawa. Poważnie, nie jestem jedną z tych osób, które na sławy reagują wzruszeniem ramion - ekscytuję się tymi ludźmi i nie posiadam się z radości, mogąc z nimi rozmawiać. Trudne to zadanie? Jak sobie radzisz z ogarnięciem tego wszystkiego? Praca jest fajna, jedynie trzeba nauczyć się nawigować pomiędzy tym, co się dzieje, i słuchać ludzi, którzy ciągle drą ci się do słuchawki. Próbujemy ogarnąć cały ten zgiełk, ale robię to od naprawdę długiego czasu. Jeśli dobrze liczę, to mój czternasty czerwony dywan. Ludzie pytają mnie czasem, jak się przygotowuję, ale sęk w tym, że się nie przygotowuję. Lubię tam być. Bo jeśli za bardzo się spinasz i jesteś obkuty, możesz nie zauważyć, że ktoś przyszedł z nowym partnerem albo ma inne buty, niż planował; jesteś zbyt skupiony na przygotowanych pytaniach. Są jakieś priorytety odnośnie do tego, na kogo masz polować? Zdarzały się takie sytuacje, że ktoś, zauważając jakąś sławniejszą osobę niż ta, z którą rozmawiał, urywał dyskusję w pół zdania i przepychał się dalej - i być może producenci tego chcą. Bo jak masz do wyboru Julię Roberts i młodą, nieznaną jeszcze aktorkę, to biegniesz do Julii, jasne. Lecz ja zawsze staram zachowywać się z szacunkiem do tych, których gościmy przed kamerą. Nie będę nikomu przerywała, kiedy ktoś opowiada mi historię. Nie mam zamiaru nikogo poniżyć, być niegrzeczną, sprawić, aby ten ktoś poczuł się nieistotny. Zdarzyło ci się kogoś na dywanie nie rozpoznać? Nie, raczej nie. Jednak oglądam filmy i telewizję, orientuję się. Czasem mogę nie znać partnerki czy partnera, a muszę przedstawić oboje i czasem zdarza mi się grać na czas, aż moja ekipa mi tego nie podpowie przez słuchawkę. Nie mogę jednak dać tego po sobie poznać. Na pewno jednak miałaś jakieś niespodziewane, może żenujące sytuacje. Jasne. Jennifer Lawrence przyszła kiedyś w boskiej sukience od Diora, z którym niewiele wcześniej podpisała umowę. Rozmawiamy, a ona w pewnym momencie spogląda na monitor i mówi, że pod pachą zrobiła jej się wagina. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Ale nieraz o to chodzi, bo tym sposobem trafiamy na nagłówki. Nigdy nie wiadomo, co chwyci. Masz jakąś radę przed oscarową galą dla tych, z którymi będziesz rozmawiać? Nie bądźcie asekuracyjni. To wasza noc, wasza chwila. Zagrajcie odważnie!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj