W natłoku świątecznych obowiązków pozwoliłem sobie na kilkugodzinną wycieczkę do Aury – magicznej krainy, która jest sceną działań w grze. Royal Quest to tygiel, w którym mieszają się alchemia, magia oraz technologia. Efekt tego jest taki, że np. oręż dystansowy to nie tylko łuki, ale i broń palna, a za wierzchowce służą tu fantastyczne potwory. Gra została podana w klimacie stanowiącym mieszankę atmosfery znanej z Torchlight i Arcanum. Jeśli zaś chodzi o wykonanie – mam na myśli grafikę i stylistykę, nie mogę odpędzić się od wrażenia, że patrzę na unowocześnione Neverwinter Nights. Mapa, kolory, przedmioty na mapie tak przypominają tytuł oparty na systemie Dungeons & Dragons, że Royal Quest można by pomylić z jakimś odgałęzieniem Neverwinter Nights.
Bohaterowie, którymi przyjdzie nam przemierzać bezkresy Aury są niestety bardzo do siebie podobni (tak, wiem, że to beta i mam nadzieję, że odpowiednia różnorodność zostanie zapewniona)– ich wygląd jest mocno podlany mangowym sosem. Sama gra nie jest naturalnie jRPGiem, ale stworzone przez graczy postacie ewidentnie nawiązują do azjatyckiej estetyki. Samo tworzenie bohatera jest bardzo proste - współczynników mamy cztery. Po zatwierdzeniu wyglądu i imienia możemy ruszać w bój. Na początek wybieramy jeszcze odpowiednią profesję naszej postaci – decydujemy czy chcemy grać strzelcem, magiem czy wojownikiem. Wraz ze zdobywanym doświadczeniem dochodzą umiejętności oraz klasy, w których możemy się specjalizować. Już w becie można odnaleźć całkiem sporo różnorodnych (nawet w jednym drzewku profesji) klas, więc dla każdego znajdzie się coś miłego.
Jak już wspominałem wcześniej, uzbrojenie, jakim będziemy się posługiwać jest dość urozmaicone – od broni białej, przez dystansową i palną. Beta oferowała również całkiem szeroki wachlarz usprawnień oręża, dostępny u lokalnych alchemików lub serwowany w postaci kart dokładanych do uzbrojenia. Kuriozalne jest natomiast to, z czym przyjdzie nam się zmierzyć. Wrogowie, przynajmniej z początku, są strasznie… bajkowi. Jakieś łażące pniaki, krople rosy (?), pszczoły, roślinki żywcem przeniesione z pewnej opowieści o skaczącym hydrauliku… Obok nich dziki, węże, wilki. Menażeria stanowi dość osobliwy koktajl, sprawiający wrażenie pewnego chaotycznego misz-maszu.
Rzucają się również w oczy dość podobne do siebie questy, skonstruowane na zasadzie - zbierz dziesięć tych samych przedmiotów lub zabij dziesięciu takich samych wrogów, a potem dostarcz coś z punktu A do punktu B. Sama atmosfera w grze jest naprawdę miła i sympatyczna. Nie spotkałem się z jakimiś nieprzyjemnościami ze strony innych graczy, widoczni są również mistrzowie gry, którzy zawsze z chęcią niosą pomoc i służą dobrą radą.
Generalnie ze światami masowego grania online do tej pory nie miałem zbyt wiele do czynienia i zdaję sobie sprawę, że kraina Aury ma zapewne jeszcze wiele do zaoferowania, tym bardziej, że moje doświadczenia ograniczają się wyłącznie do bety, czyli produktu będącego jeszcze w fazie tworzenia. Myślę, że gra ma potencjał na to, by wciągnąć na długie godziny (co wiem z autopsji). Posiada to coś i jak już kupi się oferowany przez nią klimat, to przykuwa do monitora na długie godziny. Należy jednak pamiętać o jednym – konto premium, dające m.in. +50% do zdobywanego doświadczenia i dodatkowe przedmioty będzie płatne.
[Piotr Grabowski]
Od pewnego już czasu obserwuję przypływ coraz to nowych "darmowych" tytułów. Jakiś czas temu nawet mój ulubiony MMO (Lineage 2) przeszedł na "bezpłatny" system. Abonament, który w przeliczeniu na euro kosztował koło 40 złotych odszedł do lamusa, a w jego miejsce weszły mikro-transakcje. Pojawiły się pierwsze premium shopy, oferujący bonusy za realną kasę i gracze, którzy ostro z nich korzystali. Z jednej strony cieszyłem się z tego rozwiązania, bo gra dostała spory zastrzyk graczy, a z drugiej kręciłem nosem, widząc jak bardzo potrafią zmienić rozgrywkę płatne przedmioty.
No dobra, ale co wspólnego ma mój wywód z Royal Quest? Okazuje się, że dużo, bo już beta pokazuje o co chodzi - o kasę z mikro-transakcji. Rozumiem, że twórcy chcą zarobić. Nie tworzą w końcu gry za darmo i mają swoje potrzeby, ale to, co pokazuje beta Royal Quest, to najbardziej perfidne żerowanie na graczach, jakie do tej pory widziałem w MMO. Gdy tylko zaczynam kreowanie postaci, podsuwana mi jest opcja Konta Premium. Bonusy zapewnione przez to konto powodują, że normalny gracz nigdy nie dogoni kogoś, kto takowe wykupił. Zwiększony exp to już norma na rynku, ale twórcy postanowili pójść o krok dalej i ustawili zwiększenie dropa o 50% dla osób z PA. Prowadzi to do tego, że osoby bez PA nawet nie opłaca się brać, bo zaniża szanse i ilość przedmiotów, jakie wypadną ci z bossa. Dodatkowo bez specjalnego konta nie można korzystać z portalu prowadzącego do miasta i darmowego NPC przenoszącego między placówkami. Przejście z miejsca do miejsca kosztuje tyle, że na początku gry dużo lepiej jest podróżować na piechotę niż korzystać z jakiejkolwiek formy transportu. Zdarzyć się może też tak, że podczas wędrówki zginiemy zabici przez potwory. Tutaj twórcy też wykazali się pomysłowością, dając nam do wyboru 3 opcje: zostać wskrzeszonym przez innych graczy, wrócić do miasta i biec od początku z kilka lokacji wcześniej, lub zapłacić punktami premium i powstać w miejscu zgonu - dziękuje pobiegnę. Jednak nawet to nie jest największym złem przygotowanym przez Katauri Interactive. To, co wyzwala we mnie chęć wyłączenia gry z miejsca, to ekwipunek. Pominę już fakt że jest niewygodny i trzeba przenosić przedmioty ręcznie zamiast 2 razy kliknąć, ale jak bardzo trzeba być zdeterminowanym, by ograniczać ekwipunek do 17 slotów, a za więcej kazać płacić. Przedmioty lecą często i trzeba ciągle uważać, by nie przepełnić schowka który wystarcza na niezbędne minimum. Na dobrą sprawę już zaopatrzenie się w 2 rodzaje mikstur na HP i MP sprawia, że zaczyna się robić ciasno.
Następną sprawą są tzw. Questy. W grze uświadczymy multum questów z profitami. Większość z nich to jednak typowe: pójdź zabij kilka potworów, wróć. Można albo robić niekończące się questy, albo grindować na mobach. W każdym razie zbyt wielu zadań też nie porobimy, bo jest ograniczenie - oczywiście można je obejść, wystarczy zapłacić. Twórcy nie pomyśleli także o zrobieniu instancji, przez co przy starcie serwera, gracze będą musieli uzbroić się w cierpliwość przy wykonywaniu zadań, bo obok nich będzie stała grupa ludzi, którzy tak samo jak oni będą czekali na respawn potwora potrzebnego do ukończenia questa. Mam wrażenie, że twórcy wpadną na pomysł jak zarobić na tym problemie.
Rozgrywka w Royal Quest w zasadzie nie różni się za bardzo od tego, co serwują nam twórcy innych tytułów. Możemy grać samemu, jak również wybrać się z kilkoma graczami na bossa, zdobywanie zamku, lub powalczyć na arenie ograniczoną ilość razy. Istnieją również instancje, w których możliwe są starcia drużynowe i w sumie można powiedzieć, że jest to największy plus gry. W zasadzie to tyle, jeśli chodzi o mocne strony. Royal Quest nie oferuje w zasadzie nic, czego nie było w innych większych i bardziej rozbudowanych tytułach MMO. Część klas jest żywcem zerżnięta z np. "Guild Wars". Widać też bardzo duże wzorowanie się na "Torchlight 2", które nie jest MMO, ale np. przedmioty i stylistyka postaci, łącznie z ruchami jest mocno zbliżona.
Nie zamierzam się zbytnio rozpisywać o stylu grafiki. Każdy ma swój własny gust. Mi osobiście średnio się podobała. To, co jednak mnie zdziwiło, to że Royal Quest rozgrywa się w rzucie izometrycznym. Oznacza to, że widoki są naprawdę ograniczone. Niema tu absolutnie żadnego porównania do takich tytułów jak Guild Wars 2, Tera, Aion, WoW, czy innych wiodących marek. Dostajemy ładnie wyglądające potwory i lokacje, jednak bez jakiegoś większego szału. Brak tu miejsc, w których można przystanąć i podziwiać różnorodność i piękno świata. Całość dość mocno przypomina "Torchlight 2". Można mówić, że się czepiam i że twórcy zapowiadali, iż tak właśnie będzie, ale grafika 3D to dziś standard, na który powinno być przygotowane nowe MMO, wchodzące na rynek i pobierające opłaty.
W moim ogólnym odczuciu Royal Quest to słabe jak na obecne czasy MMO, oferujące to, co zostało już dawno wprowadzone w starszych tytułach. Nie ma tu prawie żadnej nowości, a jedyne, co rzuca mi się w oczy to leniwość i pazerność Katauri Interactive. Gra ma pełno ograniczeń, które są mogą zostać zniesione tylko przez graczy z dużym zasobem portfela. Na razie nie jest to widoczne, bo punkty premium lecą na prawo i lewo, rozdawane przez GM, ale w momencie premiery każdy zastanowi się dwa razy czy chce grać w ten tytuł i płacić choćby za taką podstawę, jak miejsce w ekwipunku. Ja w tym momencie mówię dość i stanowczo odradzam.
[Mariusz Olszewski]