DAWID MUSZYŃSKI: Skąd pomysł na to, by wyciągnąć wszystkie brudy skrywane przez markę Playboy i pokazać światu, że bycie dziewczyną z okładki ma czasami bardzo mroczne konsekwencje? To nie był do końca mój pomysł. Producenci zwrócili się do mnie na samym początku tworzenia tego projektu z pomysłem na taki serial i kilkoma historiami, które chcieli pokazać. Postanowiłam zgłębić temat i zaczęłam czytać materiały, które mi przesłali. Byłam zdumiona tym, co tam znalazłam, i bardzo zaintrygowana faktem, że większość tych opowieści nie było znanych opinii publicznej. A jeśli ja o nich nie słyszałam, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że widzowie też o nich nie wiedzą i będą chcieli taki serial obejrzeć. Trudno było namówić niektórych bohaterów do tego, by przed kamerą opowiedzieli swoje historie i tym samym rozdrapywali już zabliźnione rany? To nigdy nie jest łatwe. Mało kto chce przeżywać swoje traumy, o których przynajmniej częściowo zdążył zapomnieć. Na szczęście udało nam się do każdej historii znaleźć kogoś, kto przed kamerą potrafił się otworzyć. A jak ty się czułaś, gdy usiadłaś przed kamerą? Na początku towarzyszył mi strach, ale z biegiem czasu udało mi się go jakoś okiełznać. Wiesz, moje doświadczenia z Domu Playboya są trochę inne od tego, co przeżyły bohaterki serialu. Zacznijmy od tego, że zmieniły się czasy i zachowania ludzi. Niektóre rzeczy, które kiedyś były dopuszczalne, teraz już nie są. Również świadomość modelek bardzo się zwiększyła. Wiemy, na co mamy uważać, na co możemy sobie pozwolić, a na co nie. Teraz niedopuszczalna byłaby praca na linii zaufania Playboya, na którą każdy fan mógłby zadzwonić i z nami porozmawiać. Kiedyś była to norma, co miało opłakane skutki, o czym mogłeś się przekonać w jednym z odcinków. Były jakieś granice otwartości, które postawiłaś producentom? Nie. Ta granica już dawno została przeze mnie mocno przesunięta. Przez te wszystkie lata nauczyłam się rozmawiać z prasą, napisałam też dość szczerą książkę, a teraz prowadzę podcast, w którym przed słuchaczami nie mam żadnych tajemnic. Jak widzisz, jestem dla ludzi otwartą księgą. Nie mam problemu, by rozmawiać na trudne tematy. Jest to też jakiś terapeutyczny sposób, by sobie z tymi wszystkimi przeżyciami jakoś poradzić. Czyli nic cię nie zaskoczyło? Tego nie powiedziałam. Podczas niektórych nagrań przypominały mi się dziwne rzeczy, które były dla mnie bardzo emocjonalne. Zwłaszcza gdy opowiadałam o ofiarach przemocy, bo w jakimś stopniu sama jej doświadczyłam. Choć od razu muszę zaznaczyć, że nie w takim stopniu, jak nasze bohaterki. Część opowieści, które przytaczamy, nie miały szczęśliwego finału.
foto. materiały prasowe
Twoim zdaniem marka Playboy jest nadal tak silna, by intrygowała ludzi, czy to raczej relikt przeszłości? Obecnie jej znaczenie jest na pewno mniejsze. Jest to, jak sam powiedziałeś, relikt przeszłości. Wyznacznik czasów minionych, o których zwłaszcza młodsi widzowie pewnie nie za bardzo pamiętają. Jednak dla dużej części widowni te imprezy w willi Playboya dalej stanowią pewną tajemnicą. Był przecież czas, że każdy chciał na nich być. Bywali tam najwięksi aktorzy, muzycy, politycy. Dostanie się do tego ścisłego kręgu było jak wygranie w loterii. Rzeczy, które tam się działy, są zarówno fascynujące, jak i przerażające. W serialu mówisz, że zarówno ty, jak i inne „króliczki” byłyście traktowane przedmiotowo. Ludzie nie liczyli się z waszym zdaniem. Jestem ciekaw, czy z twojej perspektywy to był wyznacznik tamtych czasów. Czy takie podejście do modelek minęło, czy to panujący w branży standard? Zaobserwowałam lekki progres, ale dalej mamy daleką drogę do przejścia. W latach 90. byłam nastolatką, która odkryła Playboya i chciała w nim wystąpić. Myślałam, że żyję w feministycznym świecie i że mój udział w rozbieranej sesji nie zdefiniuje mnie na resztę mojego życia, a będzie tylko przystankiem w karierze. Nie sądziłam, że opinia publiczna automatycznie przestanie darzyć mnie szacunkiem i postrzegać jako inteligentną dziewczynę. Wiele osób traktowało mnie jak głupią blondynkę, której trzeba tłumaczyć nawet najprostsze rzeczy. Jakbym nie wiedziała, jak świat funkcjonuje. Zerwanie z tym wizerunkiem zajęło mi wiele lat. Jeśli mam być szczera, to do dziś mi się w pełni nie udało odkleić tej łatki głupiutkiej modelki z okładki magazynu dla panów. To przykre, ale niestety bardzo prawdziwe. Czy była jakaś historia, którą postanowiłaś jako producentka pominąć w pierwszym sezonie Mrocznych sekretów Playboya i zostawić na później? Gdy dołączyłam do ekipy, to wszystkie opowieści były już wybrane i zatwierdzone, więc nie chciałam nikomu wchodzić w paradę. Ale zebrałam nowe i jestem pewna, że gdy dostaniemy zielone światło na 2. sezon, to spokojnie go zapełnimy równie ciekawymi historiami. Jaka na przykład? Jest taka, która wydarzyła się w latach 70. Jest o kobiecie, która pracowała jako króliczek w klubie Playboya w Londynie. Było to wtedy jedno z najpopularniejszych miejsc w stolicy. Pojawiali się w nim najważniejsi celebryci. Niestety, ktoś ją tam zamordował i do dziś sprawa nie została wyjaśniona. Bardzo lubię w dokumentach poruszać sprawy nierozwiązanych przestępstw, bo liczę na to, że uda nam się dotrzeć do jakiegoś świadka, który coś widział i jest w stanie rzucić nowe światło na to, co się tam wydarzyło.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj