U podstaw twórczości Dicka leżą pytania najważniejsze: Co to znaczy być człowiekiem? Jaki jest stosunek istoty najwyższej do jej stworzenia? Czy świat, który znamy, jest prawdziwy? Te rozważania autor łączył ze sprzeciwem wobec militaryzacji, ksenofobii i totalitaryzmu. Już na początku kariery odrzucił konwencje gatunkowe, przekształcając fantastykę w medium dla własnych obaw, pragnień i obsesji. Aura paranoi i osaczenia, typowa dla jego prac, wynikała z przyjmowanych przez Dicka środków psychoaktywnych, ale odzwierciedlała też jego stosunek do zimnej wojny oraz makkartyzmu. W wywiadzie z 1974 roku Dick stwierdził: Sądzę, że paranoja pod pewnymi względami stanowi współczesne rozwinięcie pierwotnego wrażenia trwale zakodowanego u niektórych – zwłaszcza drobnych – typów zwierzyny, mianowicie poczucia, że jesteśmy nieustannie obserwowani… Według mnie paranoja to atawizm (…). Owo wrażenie często towarzyszy moim bohaterom.


Możemy to nakręcić


W 1977 roku aktor Brian Kelly nabył prawa do książki „Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?” – detektywistycznej opowieści o łowcy wykonującym zadanie likwidacji zbuntowanych androidów uznanych za zagrożenie z powodu wysokiej inteligencji oraz wykształconego zmysłu empatii. Kelly przyczynił się do powstania pierwotnej wersji skryptu, który kilka lat później trafił na biurka Ridleya Scotta oraz producenta Alana Ladda Jr. Ten ostatni, dostrzegając w postaci Deckarda potencjał na miarę kreacji Bogarta, zaproponował rolę Harrisonowi Fordowi, który szukał wtedy oferty pozwalającej mu uwolnić się od wizerunków Hana Solo oraz Indiany Jonesa. Gwiazdor wykorzystał szansę, pokonując kontrkandydatów – Jamesa Caana, Scotta Glenna i Dustina Hoffmana.

Dick skrytykował scenariusz Hamptona Fanchera, pozbawiony zawartych w powieści odniesień do religii (wątek merceryzmu), syntetycznych zwierząt, będących wyznacznikiem społecznego statusu oraz kryzysu małżeńskiego Deckarda. Z aprobatą pisarza spotkał się natomiast skrypt Davida Peoplesa, kładący nacisk na kwestię wyznaczników duchowości oraz opozycji ludzkie-nieludzkie, podobnie jak dwudziestominutowy pokaz efektów specjalnych autorstwa Douglasa Trumbulla. Zastrzeżeń nie wzbudziła także obsada, szczególnie wybór Forda, Sean Young (choć Dick początkowo wyobrażał sobie w roli Rachel Victorię Principal) oraz Rutgera Hauera (uosabiającego – według samego pisarza – siłę, dzikość i „aryjską” witalność), którego częściowo improwizowany monolog wygłaszany w finale pojedynku z Deckardem przeszedł do historii kina.

Dick zmarł trzy miesiące przed premierą „Blade Runnera”, którego oryginalny tytuł, wyłoniony spośród propozycji takich jak „Android”, „Zwierzę” czy „Niebezpieczne dni”, zaczerpnięto z powieści Alana E. Nourse’a. Niestety, film okazał się w USA porażką, zarabiając niewiele ponad 6 milionów dolarów. Niepowodzenie tłumaczono tym, że konkurował z takimi przebojami, jak „Star Trek II: Gniew Khana”, „E.T.” czy „Rzecz”. Większe zainteresowanie wzbudził w Europie. Sugestywna wizja miasta-molocha, tygla kulturowego skąpanego w deszczu, mgle oraz nastrojowej muzyce Vangelisa, stanowiła śmiałe rozwinięcie konceptów zawartych w „Metropolis” Langa. Nawiązywała też do cyberpunkowego komiksu „The Long Tomorrow” Dana O’Bannona z ilustracjami Moebiusa.

Uwagę zwracały nawiązania do estetyki filmu noir, malarstwa (aura melancholii to pokłon w stronę prac Edwarda Hoppera, w tym „Nocnych jastrzębi”) oraz motywy religijne, widoczne w rozbudowanym wątku Roya Batty’ego, uosabiającego figurę Syna Marnotrawnego, duchowego przywódcy nowego pokolenia oraz męczennika do końca afirmującego życie. „Łowca androidów” był pierwszym z wielu palimpsestów, próbujących ubrać wielopłaszczyznowość utworów Dicka w szaty kina rozrywkowego.

Ridley Scott uczynił prozę ekscentrycznego pisarza towarem pożądanym przez filmowców. Wkrótce kolejna powieść Dicka stanie się kanwą serialu wyprodukowanego przez reżysera „Blade Runnera”, realizowanego dla BBC. Mowa o „Człowieku z Wysokiego Zamku” – nagrodzonej Hugo alternatywnej historii przedstawiającej skutki tryumfu nazistowskich Niemiec i cesarskiej Japonii w drugiej wojnie światowej.


Wbrew wskazówkom autora?


Nakręcona w 1990 roku „Pamięć absolutna” to luźna adaptacja opowiadania „Przypomnimy to panu hurtowo”. Od początku udziałem w filmie zainteresowany był Arnold Schwarzenegger, jednak producent Dino De Laurentiis odrzucił jego kandydaturę, stawiając na Richarda Dreyfussa, Patricka Swayze, Jeffa Bridgesa lub Matthew Brodericka. Krzesło reżysera zajął David Croneberg, któremu udało się stworzyć scenariusz (pisany z myślą o Williamie Hurtcie) wiernie oddający ducha historii Douglasa Quaila. Bohater na skutek nieudanej implantacji fałszywych wspomnień z podróży na Marsa odkrywa, że w przeszłości był tajnym agentem i samym swoim istnieniem powstrzymuje inwazję kosmitów na Ziemię. Niestety, zbyt mało komercyjny potencjał skryptu oraz porażka finansowa produkowanej przez De Laurentiisa „Diuny” Lyncha sprawiły, że projekt trafił do szuflady. Wtedy na scenę powrócił rosły Austriak, który przedstawił wytwórni Carolco własną wizję odczytania prozy Dicka. Będąc fanem „RoboCopa”, Arnie bez problemu pozyskał Paula Verhoevena. Ten zaprosił do współpracy scenarzystę Gary’ego Goldmana, który zmienił całą historię w krwawą opowiastkę w stylu „Terminator leci na Czerwoną Planetę”.

Mimo trywializacji tematu, rdzeniem „Pamięci absolutnej” pozostała opowieść o ambiwalentnej naturze świata, tożsamości i wspomnień, zwieńczona niejednoznacznym finałem: wszystko, co widzieliśmy, mogło być zarówno prawdą, jak implantowaną w umyśle bohatera fantasmagorią. Olbrzymi sukces komercyjny filmu pociągnął za sobą wydanie powieści Piersa Anthony’ego, będącej nowelizacją jednej z wcześniejszych wersji scenariusza. Dziewięć lat później powstał serial „Total Recall 2070” – luźno bazujący na estetycznym dorobku „Łowcy androidów” oraz scenariuszu nigdy niezrealizowanej kontynuacji „Pamięci absolutnej”. Scenariuszu napisanym w oparciu o inne opowiadanie Dicka – „Raport mniejszości”. W 2009 roku twórca „Equilibrium”, Kurt Wimmer zaczął pisać scenariusz przeróbki filmu Verhoevena, którą ma wyreżyserować Len Wiseman („Underworld”). Rola Quaila przypadnie tym razem Colinowi Farrellowi. Hollywood uwielbia hurtowo przypominać sprawdzone patenty.


Na obraz i podobieństwo


Wraz z sukcesem „Pamięci absolutnej” wzrosło zainteresowanie opowiadaniami Dicka, choć nie wszystkim adaptacjom pisany był sukces. Fiaskiem okazała się kanadyjska „Tajemnica Syriusza” Christiana Duguaya (1995). Była to adaptacja „Odmiany drugiej”, w której stworzone na potrzeby wojny USA ze Związkiem Sowieckim, w filmie zamienionej na międzyplanetarny konflikt ekonomiczny, mordercze maszyny doprowadzają do perfekcji zdolność mimikry, upodabniając się do swojego największego wroga – człowieka. Krytycy wytykali produkcji nadmierną inspirację cyklem „Obcy”, jak również zbyt „łagodne” zakończenie. Mimo wszystko, film Duguaya zdobył grono wielbicieli. Do nich skierowano „Tajemnicę Syriusza: Polowanie” (2009) Sheldona Wilsona, opowiadającą o dalszej ewolucji podstępnych maszyn.

Rozczarowaniem okazał się też „Impostor: Test na człowieczeństwo” (2001) Gary’ego Fledera, kameralna adaptacja opowiadania „Oszust”. Spencer Olham (Gary Sinise) – wzorowany na Oppenheimerze – współtwórca broni mającej zakończyć wojnę Ziemian z rezydentami Alfa Centauri, okazuje się repliką zamordowanego naukowca, zaopatrzoną w bombę mającą wyeliminować przywódców ludzkiego ruchu oporu. W zamyśle „Impostor” miał stanowić pierwsze ogniwo antologii SF zatytułowanej „Lata świetlne”, składającej się ponadto z adaptacji opowiadań „Ostatnie pytanie” Isaaca Asimova oraz „Mimikry” Donalda A. Wollheima. Niestety, katastrofalnie niskie wpływy z filmu Fledera uniemożliwiły kontynuowanie serii.

W obu dziełach ukazano ważny dla Dicka problem zacierania się granic między tym, co ludzkie i nieludzkie. W przypadku obrazu Duguaya symbolem zmian są wrzaskuny, ewoluujące maszyny, wykazujące zdolność do zdrady swoich pobratymców. W „Impostorze” desperacko broniący przeświadczenia o byciu człowiekiem android staje się ucieleśnieniem współczesnych lęków przed utratą podmiotowości oraz dezintegracją tożsamości.


W lepszym świecie


Pesymistyczna wymowa obu filmów dobrze korespondowała z duchem prozy Dicka, jednak skutecznie odstraszyła masowego odbiorcę. Dlatego Steven Spielberg, ekranizując w 2002 roku „Raport mniejszości”, zadbał o happy end oraz znaczące przesunięcie akcentów w wymowie dzieła ukazującego świat, w którym policyjny oddział Prewencji, funkcjonujący w oparciu o prognozy jasnowidzów, aresztuje zbrodniarzy, zanim ci zdążą popełnić morderstwo.

U Spielberga widać wpływy filmu czarnego – w sferze estetycznej (gra światłocieni, kąty filmowania), symbolicznej (imiona prekogów odziedziczone po Agacie Christie, Dashiellu Hammecie i Arturze Conan Doyle’u) oraz ideologicznej (wprowadzenie postaci Lamara Burgessa, personifikacji siły fatalnej odciskającej piętno na życiu bohaterów). „Raport…” jest też głosem w dyskusjach o konflikcie między wolną wolą a determinizmem i o idei karania za niepopełnione zbrodnie.

Przekształcając Johna Andertona – stojącego u progu emerytury założyciela oraz zadeklarowanego obrońcę systemu – w funkcjonariusza o aparycji Toma Cruise’a, kompromitującego ideę Prewencji, Spielberg afirmuje pogląd, że przyszłość jest sumą indywidualnych wyborów wynikających z posiadania wolnej woli. Tymczasowo oślepiony Anderton staje się symbolem niewidzącej, ale zawsze sprawiedliwej Temidy. Ucieleśnia też mitycznego Edypa, nie potrafiącego dostrzec, że rozwiązanie zagadki kształtującej jego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość przez cały czas znajdowało się na wyciągnięcie ręki. Spielberg, podobnie jak Dick, przypomina, że wszechobecna inwigilacja jest zaczynem dystopii, w której przyjdzie nam wszystkim wkrótce żyć. Temat prewencyjnych aresztowań odnosi do mentalności społecznej wykształconej po 11 września, przejawiającej się w rezygnacji obywateli z części wolności na rzecz autorytarnej ochrony, przy jednoczesnej akceptacji płynących z tego tytułu nadużyć i możliwych paradoksów.


Płyńcie łzy moje, rzekł krytyk


Na fali popularności „Raportu mniejszości” John Woo zrealizował „Zapłatę” (2003) – połączenie kina akcji, romansu i fantastyki. W filmie tym poddany procesowi wymazania pamięci Michael Jennings (Ben Affleck) odkrywa, że jest współtwórcą maszyny pozwalającej na przewidywanie przyszłości. Także w tym przypadku treść przewrotnego opowiadania Dicka podporządkowano hollywoodzkim wymogom. Filmowy Jennings to daleki kuzyn Jasona Bourne’a, zaś sędziwy Rethrick staje się zimnokrwistym klonem Aarona Eckharta. Mimo wielu nawiązań do filmów Hitchcocka dzieło Woo nie zaskarbiło sobie sympatii krytyków ani fanów Dicka, głównie za sprawą nadmiernego sentymentalizmu.

Zawiódł także „Next” (2007) Lee Tamahoriego – palimpsest opowiadania „Złoty człowiek”. Oddająca nastrój rasistowskiej paranoi historia złotoskórego mutanta Crisa Johnsona, posiadającego zdolność krótkoterminowego przewidywania własnej przyszłości, przybrała kształt sensacyjnej opowiastki o magiku (Nicholas Cage), którego nadprzyrodzony talent okazuje się ostatnią deską ratunku przed nuklearną zagładą USA. Esencję utworu Dicka – Inny jako papierek lakmusowy ludzkiej moralności i etyki, ale także zagrożenie potwierdzające, że istota o większych zdolnościach przetrwania wcale nie musi być doskonalszym stworzeniem – sprowadzono do prostej sentencji: „Wraz z wielkim talentem przychodzi jeszcze większa odpowiedzialność”. Kolejny raz niejednoznaczność prozy Dicka okazała się dla Hollywood problemem nie do pokonania.


Wszystko jest względne


W 1969 roku w fanzinie „Commentary” Dick rozważał kwestię Heraklitańskiej zależności pomiędzy światem osobistym (idios kosmos) oraz wspólnym (koinos kosmos):

Zasadniczo we wszystkich moich książkach bohater cierpi z powodu niespójności swego idios kosmos – w każdym razie mamy nadzieję, że to właśnie on załamuje się, pęka, nie zaś koinos kosmos. Kiedy rozpada się jego idios kosmos, obiektywna, pospołu dzielona rzeczywistość jawi się znacznie wyraźniej (…) bohater zostaje wystawiony na oddziaływanie archetypalnych albo transcendentalnych sił koinos kosmos i jeśli dochodzi do tego, że żyje już tylko w koinos kosmos, to musi się zetrzeć z potęgami, które zbyt go przerastają, by mógł sobie z nimi poradzić. Innymi słowy: musimy pilnować, aby nasz idios kosmos pozostał przy zdrowych zmysłach.

Taki dylemat bliski jest Barjo (Hippolyte Girardot), tytułowemu bohaterowi „Confessions d’un Barjo” (1992) Jérôme Boivina, adaptacji „Wyznań łgarza”. Są one liryczną opowieścią o życiu w północnej Kalifornii, ukazaną przez pryzmat doświadczeń osobnika cierpiącego na szereg zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Choć pejzaż słonecznego stanu zastąpiono francuską scenerią, paranoiczna, nadrealistyczna aura utworu Dicka objawiła się w filmie Boivina w pełnej krasie.

Problem zderzenia koinos kosmos z idios kosmos poruszało też wykonane techniką animacji rotoskopowej „Przez ciemne zwierciadło” (2006) Richarda Linklatera – historia tajnego agenta (Keanu Reeves), który na potrzeby śledztwa wciela się w rolę handlarza narkotyków, Boba Arctora. Omamiony psychodeliczną używką, donoszący na samego siebie Fred/Arctor staje w obliczu doświadczenia, w którym przywilej wejrzenia w prawdziwą naturę wszechrzeczy grozi dezintegracją osobowości. Patronujący powieści i filmowi fragment „Hymnu o miłości” z pierwszego Listu do Koryntian: Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś twarzą w twarz nadaje obu dziełom, swoistym antynarkotykowym testamentom, cechy moralitetu zwieńczonego listą przyjaciół Dicka – ofiar uzależnienia.


Prawda półostateczna


Fascynacja X Muzy prozą Dicka trwa. W 2004 roku spółka Utopia Pictures & Television nabyła prawa do „Płyńcie łzy moje, rzekł policjant”, „VALIS” oraz „Radio wolne Albemuth”. Tę ostatnią powieść rok temu zaadaptował John Alan Simon. Na polskie ekrany parę miesięcy temu weszli „Władcy umysłów” George’a Nolfiego – ekranizacja „Ekipy dostosowawczej”, historii człowieka, który przypadkowo odkrywa, że otaczająca go rzeczywistość ulega nieustannym, choć pozornie niedostrzegalnym, przemianom.

Chociaż nie wszystkie adaptacje oddały złożoność wizji kultowego pisarza, jego podejrzliwość co do pozornej oczywistości otaczającego nas świata zainspirowała wielu. „Mroczne miasto” Proyasa, „Matrix” braci Wachowskich, „eXistenZ” Cronenberga, „Pi” Aronofsky’ego czy „Incepcja” Nolana są tego najlepszymi dowodami.


Autorem tekstu jest Przemysław Pieniążek. Powyższy artykuł można przeczytać w lipcowym numerze "Nowej fantastyki", a w ramach współpracy prezentujemy go Wam także na łamach Hatak.pl.

Czytaj także: Sierpniowa "Nowa Fantastyka" w sprzedaży
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj