- To twój pierwszy raz w Polsce? - Zapytałem Bena Cromptona podczas krótkiej prasowej pogadanki (kilkuminutowe spotkanie trudno nazwać wywiadem). - Nie! Byłem tutaj kilka lat temu na weselu. - Typowym polskim weselu? - Tak! I już rozumiem, o co chodzi, gdy ktoś mówi "polskie wesele". Serialis 2016 - Międzynarodowy Festiwal Seriali w Katowicach - jest trochę takim polskim weselem, które trwa za długo i za dużo kosztuje, ale podczas którego spotkasz fajnych ludzi i parę razy potańczysz do fajnej piosenki. Trwał trzy dni i miał momenty dobre, ale też takie, które organizatorzy muszą za rok poprawić, bo inaczej ich pogrzebią. Na pewno nie można było narzekać na organizację pod względem obsługi. Każdy wolontariusz (a nawet pracownicy ochrony) był chętny do pomocy, rejestracja przebiegała bezproblemowo, a oficjalna aplikacja - choć mogłaby działać lepiej - spełniała swoje podstawowe funkcje, czyli robiła za mapę, rozkład jazdy imprezy i informowała o zmianach w programie. Tych ostatnich nie było za wiele. Założenia były ambitne, chęci też, ale chyba przestrzelono z lokalizacją. Budynek Międzynarodowych Targów Katowickich jest ogromny, a festiwalowicze (było ich pięć tysięcy) rozpłynęli się po bocznych salach. I jeżeli na niektórych wydarzeniach było naprawdę dużo ludzi, to na niektórych wydawało się, że jest ich bardzo, ale to bardzo mało. Pech chciał, że w tym drugim przypadku były to punkty programu, które odbywały się w dużych salach.
fot. Sebastian Pypłacz
+1 więcej
Na moje oko zawiniła osoba układająca harmonogram, który wystarczyło trochę przemodelować i lepiej dostosować do wielkości pomieszczeń. Podobny problem był z głównym holem, który najczęściej świecił pustkami, a wystarczyło poustawiać w nim więcej stanowisk z koszulkami czy gadżetami, zamiast upychać je w osobnej hali. Spodobało mi się to, że organizatorzy przygotowali atrakcje dla uczestników o różnym poziomie "wtajemniczenia" w świat seriali. Czasem treść prelekcji była banalna, a czasem odchodziła w rejony zrozumiałe dla mocno zaawansowanych fanów danych produkcji. To w zasadzie wyszło fajnie - można było tylko to trochę lepiej poukładać i pooznaczać. To, że publiczności wcale nie było tak mało, jak czasem mogło się wydawać, widać było podczas głównych atrakcji kolejnych dni. Spotkanie z aktorami z Game of Thrones było oblegane przez fanów serialu i nie tylko, bo jak ktoś już był na miejscu, to też wpadł posłuchać anegdot z planu. Podobnie było z kolejką po autografy, która ciągnęła się przez cały (niemały) hol budynku. Właśnie w takich momentach można było poczuć się jak na konwencie. - Kiedy spotkałem się po raz pierwszy z Davidem (twórcą serialowej Gry o tron), otrzymałem od niego radę, by robić aktorsko mniej, bo osobiście jestem dość energetyczny. Powtarzali mi: mniej kofeiny, więcej valium. Na początku miałem z tym problem, bo wydawało mi się, że robię zbyt mało pod względem aktorskim. Dopiero po jakimś sezonie poczułem się z tym dobrze - tak Ben Crompton opisał mi swoje pierwsze dni na planie Gry o tron. Te rady, które dostał od twórcy serialu, można spokojnie skierować w stronę organizatorów Serialisu - czasem mniej znaczy więcej. Liczę, że za rok Serialis będzie ciekawszą imprezą, może niekoniecznie trzydniową, ale bardziej przemyślaną i... skondensowaną?
Gościnny tekst autorstwa Sebastiana Pypłacza, którego na co dzień możecie czytać na sebastianpyplacz.pl.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj