Niewiele brakowało, a już dziesięć lat temu boom na gry mobilne doprowadziłby do rewolucji, która właśnie rozgrywa się na naszych oczach. Dziś wielkie studia coraz chętniej kierują swój wzrok w stronę smartfonów, dynamiczny rozwój serwisów cloudgamingowych urzeczywistnia marzenie o graniu w topowe gry na sprzęcie, który zawsze mamy pod ręką. Nintendo Switch to najlepszy dowód na to, że na rynku jest miejsce dla konsol przenośnych z prawdziwego zdarzenia. Ale jeszcze kilka lat temu pomysł zrównywania sektora smartfonowego z konsolowym oraz pecetowym wydawał się karkołomny, przynajmniej z poziomu hardcore'owego gracza. Owszem, na początku 2015 agencja analityczna Newzoo prognozowała gwałtowny wzrost znaczenia sektora mobilnego gamingu, jego wartość w ciągu kolejnych 12 miesięcy miała przewyższyć wartość rynku konsolowego. Jednak to nie tytuły klasy AAA były odpowiedzialne za tę dynamikę wzrostu, a produkcje pokroju Clash of Clans czy Angry Birds Transformers skierowane do casualowego odbiorcy. „Prawdziwe” gry były obecne wyłącznie na starych platformach o ugruntowanej pozycji. Sprzedażowa porażka PlayStation Vita i dominacja PS4 na rynku konsolowym klarownie wyznaczyły reguły rządzące tą branżą. Jeśli ktoś chciał zaangażować się w wielkobudżetowe produkcje skrojone z myślą o najbardziej zaangażowanych odbiorcach, sięgał po klasyczną konsolę bądź peceta. A jeśli ktoś interesował się graniem w biegu, zazwyczaj był skazany na produkcje o stricte casualowym charakterze. To oczywiście mocno uproszczony obraz gamingu sprzed 5-10 lat, jednak od momentu odejścia w cień przenośnych konsol PlayStation do czasu debiutu Nintendo Switcha w 2017 roku granica pomiędzy grami mobilnymi a „komputerowymi” była wyraźnie zarysowana. Nawet jeśli na smartfonach pojawiały się porty pecetowych i konsolowych klasyków, to stanowiły jedynie chlubny wyjątek w zalewie casualowych gier. Historia wczesnego Androida pamięta jednak takie czasy, w których rynek mobilny i konsolowy miały przenikać się równie silnie, jak ma to miejsce obecnie. Zwiastunem nowej ery gamingu był smartfon Sony Ericsson Xperia Play, doskonały kandydat na rewolucjonistę. Przełomowy sprzęt, który pojawił się zdecydowanie zbyt wcześnie. Idea stojąca za tym urządzeniem wyprzedzała swoje czasy o dobrą dekadę i gdyby Xperia Play pojawiła się dopiero w 2021 roku, prawdopodobnie Sony rozbiłoby bank i na nowo wyznaczyło reguły gry w branży smartfonowej.

Xperia Play – dziecko (nie)swoich czasów

Smartfon Sony Ericsson Xperia Play wyróżniał się na tle konkurencji przede wszystkim swoją nietypową formą. Choć w tamtych czasach dość popularne były andoidowe slidery, w przypadku tego sprzętu po rozsunięciu obudowy naszym oczom ukazywała się nie fizyczna klawiatura QWERTY, a przyciski konsolowe. Tym samym Xperia Play przywodziła na myśl większą, bardziej rozbudowaną wersję PSP Go. Lecz wyjątkowość tego modelu nie ograniczała się wyłącznie do jego konstrukcji. Projektanci Sony Ericsson planowali stworzyć w pełni funkcjonalną hybrydę konsoli oraz telefonu komórkowego, która pozwalałaby uruchamiać zarówno klasyczne gry z zasobów Android Market (jak wówczas nazywał się Sklep Play), jak i te z ekosystemu Sony. Aby osiągnąć ten cel, zaprojektowano środowisko PlayStation Mobile. To za jego pośrednictwem sprzęty sygnowane logo PlayStation Certified mogły odpalać typowo mobilne produkcje pokroju serii Asphalt oraz wybrane tytuły z PSP czy PSX-a, wśród których warto wspomnieć m.in. o God of War czy The Sims 3. W 2012 roku na horyzoncie pojawiła się także usługa OnLive pozwalająca na uruchamianie gier za pośrednictwem chmury. To wszystko otrzymaliśmy do dyspozycji przed dekadą, na długo przed debiutem Nintendo Switcha, GeForce’a NOW, Stadii czy xClouda. Niestety, technologia tamtych lat okazała się zbyt zawodna, aby podołać oczekiwaniom Sony. Sprawność OnLive pozostawiała sporo do życzenia, a nawet najmocniejsze podzespoły mobilne nie radziły sobie z płynną obsługą starszych gier konsolowych. Japońska korporacja zbyt wcześnie porwała się na rewolucjonizowanie rynku i odniosła spektakularną klęskę. Mimo iż w sprzedaży pojawiło się kilka licencjonowanych urządzeń z programu PlayStation Certified, a biblioteka PlayStation Mobile rozrosła się do blisko 700 pozycji, w 2015 roku Sony zadecydowało o zamknięciu projektu. Rozwój PlayStation Mobile zawieszono, a o Xperii Play szybko zapomniano. W ramach kronikarskiego obowiązku warto także wspomnieć o projekcie OUYA, którzy w podobnym czasie próbował zawojować świat gamingu i przekonać nas, że Android doskonale sprawdzi się w roli systemu napędzającego konsolę. W 2012 roku ta niewielka kostka z systemem Google na pokładzie zebrała na Kicstarterze przeszło 8,5 mln dolarów wsparcia i miała stanowić alternatywę dla PlayStation oraz Xboxa. W cenie 99 dolarów otrzymywaliśmy kieszonkową konsolę zdolną do odpalania androidowych produkcji na dużym ekranie. W projekt zaangażowano duże studia deweloperskie, aby przyciągnąć graczy do tej nietypowej platformy. Niestety, podobnie jak w przypadku projektu PlayStation Mobile, OUYA również padła ofiarą wczesnych wersji Androida. Podzespoły były zbyt słabe, aby poradzić sobie z obsługą wymagających tytułów o konsolowym charakterze. Projekt zamknięto – a jakże – w 2015 roku, kiedy OUYA trafiła w ręce Razera. Producent gamingowych akcesoriów zapewniał wsparcie programistyczne posiadaczom mikrokonsoli aż do 2019 roku, kiedy to odesłał ją na śmietnik historii.

Nowe życie starych idei

Wraz z dynamicznym rozwojem podzespołów mobilnych oraz pojawieniem się  Nintendo Switcha na nowo odżyła moda na konsole przenośne, które oferują graczom coś więcej niż proste zabijacze czasu na Androida oraz iOS-a. Dziś sprzęt od Nintendo cieszy się ogromną popularnością, w pierwszych miesiącach pandemii rozchodził się na pniu, a nadchodzący debiut modelu Pro prawdopodobnie zaowocuje przyciągnięciem do Switcha kolejnych milionów zadowolonych klientów. Nie próżnują także producenci smartfonów z Androidem. Samsung nawiązał współpracę partnerską z Microsoftem, na mocy której promuje linią Galaxy S serwis cloud gamingowy xCloud. Razer z kolei rozkręcił modę na gamingowe telefony, którą podchwyciły takie korporacje jak Lenovo czy Asus. Dzięki temu na rynku pojawiły się urządzenia z rozbudowanym układem chłodzenia bądź akcesoriami zamieniającymi smartfona w konsolę przenośną z prawdziwego zdarzenia. I gdyby to dziś Sony zdecydowało się wypuścić telefon ze zintegrowanym kontrolerem, przystosowany do odpalania wybranych gier z PlayStation 4 oraz grania w chmurze za pośrednictwem PlayStation Now, prawdopodobnie rozbiłoby bank. Ku naszemu szczęściu podobny scenariusz może się ziścić. Wszak korporacja powołała właśnie dyrektora ds. gier mobilnych, a jego zadaniem będzie wypracowanie wieloletniej strategii marki na zaistnienie na rynku smartfonowym i przeniesienia na urządzenia mobilne dużych i cenionych franczyz PlayStation. Kto wie, może w Xperia Play w końcu doczeka się godnego następcy?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj