Tekken jest serią pełną ciekawych, a nieraz także bardzo unikalnych postaci. To gry, w których możemy zobaczyć jak całkiem realnie oddany mistrz capoeiry wymienia razy z niedźwiedziem, a bokser leje się z kangurem. I wszystko to jest kanoniczne, nie stanowi żadnego easter egga. Jako osoba, która nie tylko praktykuje sztuki walki, ale też jest nimi zwyczajnie zafascynowana, zawsze z uwielbieniem wyszukuje wszelkie smaczki i odniesienia do istniejących realnie szkół i technik. W Tekkenie znajdziemy tego pełno: Leo i jej (tak, gdybyście jeszcze nie wiedzieli, to kobieta) bajiquan, Leroy Smith i tak przeze mnie uwielbiane wing tsun, Hwoarang ze swoim taekwondo (notabene jego pierwsze wideo, jak i imię jest nawiązaniem do Hwa-Rang Tul, jednego z układów w tej sztuce), czy opisywana przeze mnie nieco ponad dwa lata temu Lidia Sobieska i karate. Dlatego też z ciekawością przyglądałem się zapowiedzi trzech zupełnie nowych postaci w nadchodzącej odsłonie serii. Zacznijmy od postaci, która mnie osobiście, jako fana sztuk walki, kręci najbardziej. Mowa o Reinie, córce Heihachiego z nieprawego łoża. Cóż jest w niej takiego fascynującego? Ano jej styl. Oczywiście każdy, kto zobaczył jej prezentację i ma jakiekolwiek pojęcie o postaciach w Tekkenie, zauważył w jej ruchach dużo elementów stylu rodu Mishima. Mowa oczywiście między innymi o dobrze znanych "elektrykach". I choć jej dziedzictwo jest oczywiste, to mnie urzekło coś zupełnie innego, a mianowicie sztuka walki do tej pory w serii nieobecna. Wiele jest w Tekkenie odmian karate, mamy właśnie styl Mishimów,  bardzo linearny i przewidywalny, mamy też naszą wcześniej wspomnianą Lidię Sobieską, która jest po prostu najczystszą możliwą formą shōtōkan... A teraz dostajemy Reinę i taidō, notabene również pochodzące z miejsca narodzin większości współczesnych szkół karate, wyspy Okinawa. Niech Was jednak nie zmylą te słowa, bo ta sztuka walki, choć ma swoje głębokie korzenie w tradycyjnym karate, jest na tyle odrębna, że stanowi zupełnie osobną dyscyplinę. Seiken Shukumine, twórca taidō, miał z karate dokładnie ten sam problem, który mam ja. Uważał je za zbyt sztywne, restrykcyjne i bezużyteczne we współczesnym świecie do czegoś innego niż sport. Postanowił więc wziąć to, co uznał za najlepsze i poprawić błędy, wpierw tworząc w latach 50 XX wieku genseiryū, które jednak okazało się nieudanym eksperymentem, by następnie dopracować szczegóły i w 1965 roku podarować światu taidō. Jest to styl dużo bardziej płynny, zawierający nie tylko uniki, ale też akrobatyczne ruchy, uderzenia i kopnięcia z niespodziewanych pozycji i postaw. Autentyczność znów zdaje się być tu priorytetem twórców, gdyż konsultantem przy tworzeniu stylu walki Reiny był wielokrotny mistrz taidō, Tetsuji Nakano. Jako że, jak wspominałem, jej zestaw ruchów jest kombinacją tradycyjnej sztuki z karate rodu Mishima, nie jest to tak czysta forma jak w przypadku Lidii Sobieskiej, jednak wystarczająco, żeby było to coś zupełnie nowego w serii, a jednocześnie dobrze ugruntowanego w rzeczywistości. Jak widzicie na wideo powyżej, taidō jest bardzo widowiskowe, a to istotna cecha przy budowaniu ciekawej postaci w bijatykach. Niezależnie bowiem na jakim etapie zaawansowania jesteśmy, czy gramy w te gry tylko na kanapie z kumplami, w ogóle solo, czy aspirujemy do pojechania kiedyś na turniej Evo, wszystkich do tego gatunku przyciągnęła jedna rzecz - wciskanie przycisków i patrzenie, jak dzieje się coś efektownego. I tak właściwie najprościej opisać drugą z omawianych dziś postaci, Victora Chevalier, weterana marynarki wojennej i założyciela jednostki Raven. Styl, szyk, gracja i łatwy do rozpoznania głos (Vincent Cassel) dają piorunującą kombinację, która szczerze i bardzo mocno rozgrzewa moje serduszko. Twórcy Tekkena mają naprawdę nosa do ciekawych i nietuzinkowych postaci. I choć nie zawsze eksperymenty wychodzą im na dobre, tak tutaj, biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie design postaci, jestem bardzo na tak. Jeśli chodzi o styl walki Victora, to tu akurat jakiekolwiek marzenia o realizmie możemy wywalić za okno. Ale nie jest to absolutnie wada, przecież to gra, a nie dokument na National Geographic. Jedyne właściwie nawiązanie, jakie znalazłem przy kilku jego ruchach to battōdō, czyli sztuka dobywania miecza i atakowania w jednym płynnym ruch, ale naprawdę bardzo mocno naciągam realia. Victor to zasadniczo połączenie Ravena, Kunimitsu i Noctisa w jedno zgrabne i jakże stylowe opakowanie. Dorzućcie jeszcze do tego pistolet, noże i katanę i macie pełen obraz sytuacji. Jest to z pewnością postać, której dam szansę, bo lubię czasem odejść od utartych schematów i spróbować czegoś nowego, zwłaszcza jeżeli postać jest tak stylowa, jednak nie mam dużych oczekiwać. Kto wie, może się pozytywnie zaskoczę? To powiedziawszy, muszę przyznać, że marzy mi się postać wykorzystująca typowe dla wojska systemy walki wręcz takie jak krav maga. Mamy co prawda Dragunova i jego SAMBO, ale daleko tej interpretacji do rzeczywistego wykorzystania systemu. Na ostatni ogień idzie Peruwianka Azucena, której styl opisywany jest jako MMA/Striker i powiem szczerze, że jest to jeszcze bardziej naciągane niż jej legginsy. Mam wrażenie, że twórcy przeróżnych bijatyk używają sloganu mieszanych sztuk walki, żeby wciskać graczom wszystko, co nie pasuje im do jakiejś konkretnej wizji czy realnego stylu. Trochę mnie to bawi, trochę drażni, ale co zrobić. Nie oznacza to oczywiście, że Azucena zapowiada się na jakąś gorszą postać. Po prostu łatka MMA jest najzwyczajniej w świecie nadużywana i mocno niezrozumiana. Wracając jednak do samej postaci, to developerzy poszli w dość odważnym kierunku, a nowa bohaterka zdaje się być drugą obok Steve'a Foxa wojowniczką bazującą na unikach. Ma to swoje wady, ma zalety, jest jednocześnie niemożebnie upierdliwe i trudne do balansu, więc jestem szczerze bardzo ciekaw, jak z tego twórcy wybrną.
fot. Bandai Namco
+6 więcej
Tekken już teraz wywołuje burzliwe dyskusje przez wdrażanie mechaniki HEAT i inne zmiany, które mogą zachwiać rozgrywką. Nie wszystkim podoba się też zestawienie startowych postaci, a także podnosi się krytyka nowych wojowników. Tak jednak dzieje się właściwie co odsłonę, wszak przez lata debiutowało wiele zawodniczek i zawodników, którzy początkowo wywoływali kręcenie nosem, by z czasem zdobyć serca fanów. Oczywiście działa to też w drugą stronę i zdarzały się sytuacje, gdzie ktoś pojawiał się w jednej odsłonie, by potem rozpłynąć się w powietrzu i nigdy, na lepsze lub gorsze, już nie wrócić. Ja sam czekam bardzo mocno na Reinę, która ma szanse ukraść Asuce pozycję mojego maina, Victor zapowiada się ciekawie i na pewno rozegram nim kilka pojedynków, Azucena zaś wygląda jak ktoś, kto ma szanse okazać się postacią wyjątkowo upierdliwą, co również bardzo mi się podoba. Czas pokaże, co z tego wyjdzie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj