Choć wiele osób uważa, że Glee z każdym kolejnym sezonem prezentuje coraz niższy poziom, zawsze warto przyjrzeć się wyłącznie musicalowej części serialu. W cyklu "The Glee Factor" redakcja Hatak.pl wciela się w jurorów i ocenia poszczególne występy. Dziś pod lupę bierzemy dziesiąty odcinek piątego sezonu zatytułowany "Trio".
"JUMPIN', JUMPIN'"
DESTINY'S CHILD
Marcin Rączka: Nie ma to jak zacząć odcinek występem przypominającym, jak daremny jest piąty sezon "Glee". Jedno jest pewne: dalej na "skaczącą" Tinę patrzeć nie chcę. Oczy mnie bolą. O uszach nie wspomnę. NIE.
Dawid Rydzek: W tym tygodniu jak zwykle zaczynamy od narzekania... Choć jak się zastanowić, to ta piosenka wcale nie miała podbić list przebojów i być wspominana przez lata - w końcu wg bohaterów nie nadaje się na Nationals i chcieli tylko zaśpiewać ją dla zabawy. Bez wielkiego ubolewania i obrażania nikogo: to po prostu było nic specjalnego. NIE.
Kasia Koczułap: Poprawne, ale nudne. Mogliby zaśpiewać coś naprawdę bardziej zabawnego i imprezowego, jeśli już miało być dla rozrywki. Niepotrzebny zapychacz. NIE.
"BARRACUDA"
HEART
Marcin Rączka: Uwielbiam tę piosenkę jeszcze z czasów, gdy masterowałem ją w trzeciej części gry "Guitar Hero". Lea i Adam brzmieli znakomicie, duet idealny, bez ozdobników Kurta w tle - jestem jak najbardziej na TAK. Zresztą trochę poważniejszych, rockowych brzmień w "Glee" zawsze się przyda.
Dawid Rydzek: Nie wiem, czy jest to duet idealny, ale rzeczywiście im więcej rocka dla Lamberta, tym lepiej. Było super, TAK powinien zacząć się odcinek, żeby nie zasnąć na jego początku.
Kasia Koczułap: Podpisuję się pod słowami kolegów wyżej. Świetny, elektryczny, energetyczny duet, który sprawił, że chciało się wstać i tańczyć. Duże TAK.
"DON'T YOU (FORGET ABOUT ME)"
SIMPLE MINDS
Marcin Rączka: Piosenka nawet znośna, szczególnie jej spokojny, delikatny początek. Nie rozumiem tylko, dlaczego twórcy tak mocno eksploatują trójkę bohaterów. Urocza Marley i seksowna Kitty w odcinku są praktycznie nieobecne (podobnie jak wcześniej), tymczasem od pięciu lat nadal musimy patrzeć na wiecznie niespełnioną i płaczącą Tinę. Litości. NIE.
Dawid Rydzek: W fabule się to nawet zgrabnie odnajduje, świetna piosenka, ale... wykonanie i warstwa wizualna po prostu przeciętne. Można było coś więcej z tego wycisnąć. NIE.
Kasia Koczułap: Ale serio, o co chodzi z tą Tiną? NIE.
"DANNY'S SONG"
LOGGINS & MESSINA
Marcin Rączka: Miało być pięknie, grzecznie, uczuciowo i romantycznie, tymczasem wyszło nudno, a połączenie głosów Emmy i Mr. Shustera przypominało mi miauczenie kota. NIE.
Dawid Rydzek: Znów wyszło wszystko poprawnie. Nie wiem, czy to kwestia tego, że ten duet wokalnie być może się nie zgrywa, czy tego, że utwór został źle dobrany. A może po prostu nie interesuje mnie Will i Emma. Pewnie to ostatNIE.
Kasia Koczułap: Ojeju, okazało się, że może być jeszcze gorzej. Zawsze jest gorzej, gdy Will zaczyna śpiewać. NIE.
"GLORIA"
LAURA BRANIGAN
Marcin Rączka: Widowiskowy pojedynek na głosy, czyli coś, co w "Glee" lubimy oglądać od zawsze. Świetna piosenka, fajne wykonanie. Ogólnie zauważyłem, że występy w restauracji, w której pracują bohaterki, dają radę. TAK.
Dawid Rydzek: Być może to kwestia tego Nowego Jorku, ale rzeczywiście tam po prostu wszystko brzmi lepiej. Nawet "Gloria" - niby nic specjalnego, jednak świetnie się na to patrzyło. TAK.
Kasia Koczułap: Dynamicznie i z charakterem. Problemy między Rachel i Santaną świetnie rzutują na ich występy. W końcu coś, co miało pazur. TAK.
"THE HAPPENING"
THE SUPREMES
Marcin Rączka: Kompletnie nie mój klimat, jeśli chodzi o występ. Jedyne, co mnie w tym wszystkim bawi, to niebieskowłosa Demi Lovato. Wiemy z jej występów w "The X Factor", że śpiewać na żywo nie potrafi. W "Glee" udowadnia, że nawet gdy śpiewa z playbacku, to jej głosu nie słychać. Marny dodatek obsadowy do słabego piątego sezonu serialu. NIE.
Dawid Rydzek: Demi wypadła właśnie świetnie! Znacznie lepiej niż Chris Colfer, którego głos po tych pięciu sezonach już mi się niestety przejadł. Dodatkowo świetna szarża Lamberta i mamy największe zaskoczenie odcinka. TAK.
Kasia Koczułap: Mnie się także bardzo podobało! Fajne połączenie głosów, ciekawe wykonanie i dobrze dobrana piosenka. W ogóle niech Adam śpiewa jak najwięcej! To jest w tym momencie najciekawszy wokal w Glee. Widać, że nie ma w nim zmęczenia materiału. Jest świeży, jest radosny i mu się chce. TAK.
"HOLD ON"
WILSON PHILLIPS
Marcin Rączka: Z całego połączonego występu bohaterów na TAK zasługuje tylko zwrotka, którą śpiewała Lea i Santana. Cała reszta typowa dla całego sezonu, czyli nijaka.
Dawid Rydzek: Wszyscy, niezależnie czy są w Ohio, czy w Nowym Jorku, śpiewają tę samą piosenkę, w McKinley na scenie pojawiają się jakieś drogie dekoracje - znaczy czas na finałowy utwór. Wszystko tu było standardowe, bez polotu. NIE.
Kasia Koczułap: Nie będę się powtarzać. Całkowicie zgadzam się z Dawidem. NIE.
NAJLEPSZY WYSTĘP ODCINKA
Marcin Rączka: Znakomita rockowa "Barracuda" w wykonaniu Lei i Adama.
Dawid Rydzek: "The Happening" śpiewane przez trio Kurt-Elliott-Dani.
Kasia Koczułap: Ja także postawię na "Barracudę". Adam, nie przestawaj śpiewać!
A teraz oddajemy głos czytelnikom...