DAWID MUSZYŃSKI: Czy to naprawdę już ostatni sezon Strike Back pod tytułem Kontra: Sieć? Pytam, bo już nie raz nas zwodziliście. WARREN BROWN: Tak. Definitywnie. Jest to nasz ostatni sezon. Ostatnia misja. Nie ma powrotu. Przynajmniej teraz. Może twórcy zdecydują za kilka lat, że jest sens powrotu. Ale to już pewnie z inną ekipą. My kończymy.  Pamiętam, jak dwa lata temu spotkaliśmy się w Chorwacji, gdy Strike Back przeżywał kolejny restart jako Kontra: Odwet I też uprawiałem wtedy takie czarnowidztwo, prawda? Byłem przekonany, że wracamy na jeden sezon, a wróciliśmy na trzy. Ale teraz to już jest ogłoszone odgórnie. Oczywiście, że wszyscy chcielibyśmy, by ta przygoda jeszcze trwała. Fajnie mieć pracę (śmiech), a teraz musimy zacząć rozglądać się za innymi projektami. Będziesz tęsknić za tymi ciągłymi treningami? Na szczęście ten katorżniczy tryb życia nie był dla mnie nowością. Trenowałem zawodowo tajski boks, więc byłem przyzwyczajony do tych ciężkich treningów. Choć muszę przyznać, że jak pojechaliśmy po raz pierwszy do Jordanii na szkolenie militarne, to kilka razy wymiotowałem z przemęczenia. Ostro nas tam przeczołgali. Ale to było jedyne szkolenie, jakie przeszliśmy. Przy następnych sezonach bazowaliśmy na tym, czego się już nauczyliśmy i dużo chodziliśmy na siłownie, by zachować sylwetkę. Nie czuję jednak, byś wspominał to z nostalgią. Bo dla mnie to już zamknięty rozdział. Wiesz, teraz promujemy już ostatni sezon, co znaczy, że jest to nasze ostatnie zadanie. Już nie wrócimy na plan na jakieś dokrętki czy coś w tym rodzaju. To koniec. Trzeba się rozejść. Budować nowe wspomnienia. Co będziesz najchętniej wspominać? Szalone sceny kaskaderskie. Eksplodujące łodzie na naszych oczach i ten podmuch ciepła, który ze sobą niosły. Rzadko kiedy się zdarza pracować na planie, gdzie twórcy stawiają na taki realizm. Nie dodają tych strzałów i eksplozji w postprodukcji, na komputerach. Jak coś ma wylecieć w powietrze, to jest po prostu wysadzane. A jeżdżenia po świecie? Tego też. Fajne było to, że nie siedzieliśmy w jakimś hangarze, tylko kręciliśmy prawie zawsze na zewnątrz. Chorwacja jest piękna, ale czas wracać do domu. A jak Mac zmienił się przez te trzy sezony? Jest bardziej ufny w stosunku do swoich kompanów z drużyny. Już nie jest takim okropnym indywidualistą, co nie znaczy, że zawsze robi to, co mu się każe. Bądźmy realistami, to wciąż twardziel, który twierdzi, że dużo rzeczy potrafi zrobić o wiele lepiej sam. Ale już wie, że nie ma co się przemęczać i niekiedy lepiej grać w drużynie.   Przepracował swoje traumy? Nie do końca. Nikt nigdy nie jest w sanie zapomnieć o śmierci swoich kolegów z jednostki. Każdy żołnierz ci to powie. Nauczył się jednak z tym żyć. Potrafi już patrzeć na swoje odbicie w lustrze bez obwiniania się. I to jest chyba najważniejsze. Finał serialu, będzie z fajerwerkami? Wiesz, że dobry serial poznaje się po finale. Nie ze mną te numery, Dawid! Nic ci nie powiem. Obejrzyj. Oceń. I przy następnym spotkaniu pogadamy o tym, czy ci się podobało, czy nie. Ja nic nie zdradzę, choćbyś mnie torturował (śmiech).
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj