Niestety samo spotkanie z aktorem, które poprzedzało premierowy pokaz dwóch pierwszych odcinków czwartego sezonu Czystej krwi, trwało dość krótko. Manganiello jednak i tak zdołał pokazać się od najlepszej strony i wzbudzić sobie sympatię polskiej publiczności i dziennikarzy z całej Europy. Opowiadał (i zaprezentował!), jak na castingu musiał przed Alanem Ballem (twórcą serialu) udawać wilka, wyjąc i warcząc mu przed samą twarzą. Stwierdził również, że europejska publiczność musi świetnie posługiwać się komputerem - zauważył, iż świetnie zna ona nowe odcinki bez względu na to, czy były one już emitowane w Europie, czy nie. Obudziło to wśród publiczności salwy śmiechu.
[image-browser playlist="609068" suggest=""]
To stwierdzenie potwierdziło się podczas pytania o limity, granice, których Joe nigdy by nie przekroczył jako aktor. "W Czystej krwi nie można mieć takich zasad, przynajmniej dopóki serialu nie oglądają twoi rodzice" - skomentował Manganiello. Następnie wspomniał o słynnej scenie nad jeziorem, którą będzie można zobaczyć w 4. sezonie, a wtedy część publiczności krzyknęła: "już to widzieliśmy!".
Największą jednak sympatię zaskarbił sobie aktor opowiadając, jak w Pensylwanii w polskim barze zajadał się pierogami i gołąbkami oraz gdy przyjechał do Polski od razu kazał sobie podać pierogi na zmianę z żurkiem. I tak przez cały dzień, prawdziwie wilczy apetyt.
Na koniec Joe zaprosił do obejrzenia dwóch pierwszych odcinków 4. sezonu Czystej krwi zaznaczając, że niestety w żadnym z nich się nie pojawi, bo jego rola zaczyna się dopiero w trzecim odcinku. Wywołało to oczywiście powszechny odgłos niezadowolenia. Jednak gdy tylko na ekranie pojawiło się charakterystyczne logo HBO, przenieśliśmy się do krainy wróżek i wszyscy znaleźli się pośród wampirów, wilkołaków i... czarownic.