Moje pierwsze spotkanie z rzeczywistością wirtualną nastąpiło dość wcześnie. W drugiej połowie lat 90, jeszcze jako nastolatek, podróżowałem często z ojcem do Wiednia i w jednym z tamtejszych salonów gier napotkałem grę Zone Hunter firmy Virtuality. Na maszynę składały się wielkie, ciężkie i niewygodne (przynajmniej dla trzynastolatka) gogle, joystick i box, który ograniczał ruchy gracza, by ten nie wpadł na nic i na nikogo. Możecie sobie wyobrazić, jakie wrażenie to na mnie zrobiło. Widzieć z tak bliska jak wrogowie padają pod moimi strzałami, sterować celownikiem używając własnej głowy... To było coś naprawdę niezwykłego, choć teraz 20 lat później wzbudza tylko uśmiech politowania. Nie można jednak zaprzeczyć, że poziom immersji gracza był, jak na tamte czasy, niespotykany, czego niestety nie da się powiedzieć o stworzonej w tym samym okresie przenośnej konsoli Nintendo o nazwie Virtual Boy. Nie ukrywam, próba przeniesienia VR do przenośnej formy jest cokolwiek odważna. I mocno nieudana. Monochromatyczny, czerwony wyświetlacz strasznie męczył oczy, same gogle umiejscowione były na dwójnogu i nie dało się umieścić go na głowie... A do tego biblioteka raptem 22 gier, z których nie wszystkie nawet opuściły Japonię. Przy tym bodaj tylko jedna prezentowana była z widoku pierwszej osoby i stanowiła jakikolwiek realny powód by sięgnąć po ten sprzęt. Niby wszystkie tytuły były w 3D, ale to wciąż za mało, co zresztą pokazują wyniki sprzedaży. Od tego czasu sporo się zmieniło, a dla mnie historia zatoczyła koło. Ostatnim bowiem sprzętem do rzeczywistości wirtualnej na jakim grałem był mobilny Gear VR podłączony do automatu do gier, na którym odpalony był nasz rodzimy Drone Hunter VR. Tym razem gogle były już o niebo lżejsze, a grafika bardziej wyraźna. Aż nie chciało się odchodzić od automatu. To właśnie ta immersja, ta głębia odczuwania, czyni rzeczywistość wirtualną nowym wymiarem rozrywki. Developerzy zdają sobie z tego w pełni sprawę i, wraz z rozwojem rynku i technologii, podejmują coraz odważniejsze kroki. Jeszcze w tym roku światło dzienne ujrzą The Elder Scrolls V: Skyrim i Fallout 4 w wersji wykorzystującej rzeczywistość wirtualną. Są to gry, które już same w sobie pochłaniają gracza w swoich przepastnych, bogatych światach, a jeśli dodamy do tego stopień "zanurzenia" jaki oferuje technologia VR... Oczywiście już wcześniej pojawiły się tytuły wysokobudżetowe, korzystające z tej technologii. Przykładem jest choćby Resident Evil 7. Jednak nie ma co porównywać zamkniętych gier, oferujących w porywach do kilkunastu godzin rozrywki z masywnymi, otwartymi i pełnymi życia światami, których odkrywanie zajmie nam wielokrotność tego czasu. I nie jest to wcale mały mnożnik. Ale pomysł i świat to nie wszystko, są jeszcze aspekty technologiczne. Nie tylko gogle przechodzą zmiany, transformacje i ulepszenia, by jeszcze lepiej oddać rzeczywistość w jaką trafiamy. Ważnym elementem są też metody kontroli naszej postaci. Przy kilku okazjach wspominałem Wam o znakomitym Farpoint, do którego za chwilę dołączy Bravo Team. Tutaj poziom zanurzenia się w akcji wkracza na nowe wyżyny, a wszystko dzięki zastosowanemu kontrolerowi. Co prawda gracze na PC mają m.in. Oculus Touch, ale jednak możliwość trzymania w rękach czegoś, co kształtem przypomina broń i jest w pełni responsywne na nasze ruchy, jest czymś wyjątkowym. Szczerze mówiąc, miałem spore problemy żeby powstrzymać się od samodzielnego poruszania i pamiętać, że odpowiada za to gałka analogowa. Gry, takie jak te, dają nam nadzieję na przyszłość VR, zarówno na konsolach, jak i PC. Prawda jest taka, że rzeczywistość wirtualna w zastosowaniu rozrywkowym do niedawna była jeszcze w powijakach. Ale raz na jakiś czas pojawia się jakieś rozwiązanie, sprzętowe bądź programowe, które pcha ten rynek do przodu. Obecnie nawet laptop na którym pracuję, Predator 17 wyposażony w kartę GTX 1070, jest w stanie poradzić sobie z dowolną grą VR jaka istnieje na PC. Co prawda jest to bardzo potężna i kosztowna maszyna, ale pamiętajmy, że czasy, kiedy uruchomienie zestawu do rzeczywistości wirtualnej wymagało specjalistycznego, dedykowanego sprzętu i niewygodnych peryferiów, już minęły.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj