Ian Thomas Ash jest amerykańskim reżyserem mieszkającym w Japonii od 10 lat. Jest autorem pięciu filmów dokumentalnych i laureatem nagród na festiwalach w Nyonie, Rhode Island i Frankfurcie. W 2012 roku jego film pt. "In the Grey Zone" zdobył Nagrodę Publiczności za Najlepszy Dokument na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Rhode Island. Reżyser otrzymał tam również Nagrodę Reżysera Przyszłości. Jego ostatni film, "A2-B-C", otrzymał nagrodę Nippon Visions Award (dla najlepszego filmu nakręconego przez młodego reżysera z Japonii) na Festiwalu Filmowym Nippon Connection w 2013 roku. Zdobył także nagrodę Najlepsze na Festiwalu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Guam w 2013 roku.

EWA DRYJAŃSKA: W czasie kryzysu nuklearnego z marca 2011 roku wielu cudzoziemców postanowiło opuścić Japonię. Dlaczego Ty zdecydowałeś się pozostać w kraju?

IAN THOMAS ASH: To prawda, że wielu cudzoziemców (a nawet niektórzy Japończycy) wyjechało z Japonii już w pierwszych dniach kryzysu jądrowego. Myślę, że gdybym miał rodzinę i dzieci w tamtym czasie, to być może także rozważałbym wyjazd. Ale nie miałem rodziny, którą musiałem chronić, więc czułem, że moim obowiązkiem jest pozostanie na miejscu i dokumentowanie tego, co się dzieje.

YASUHIRO IGARASHI: A jak generalnie wyglądało wtedy życie cudzoziemców w Japonii?

I.T.A.: To bardzo indywidualna kwestia. Ale mogę powiedzieć, że tylko z niewielkimi wyjątkami główny podział był oparty na tym, czy ktoś miał dzieci, czy nie. Inną kwestią, która odgrywała rolę w tym, czy ktoś zdecydował się ewakuować, było czy ta osoba była na kontrakcie, według którego i tak miała wkrótce opuścić Japonię, czy też miała silne korzenie w kraju.

Dla każdej osoby mieszkającej w Japonii po potrójnej katastrofie, niezależnie od tego, czy była obcokrajowcem, czy nie, był to czas niepewności, gdy brakowało informacji godnych zaufania. Było wtedy dużo strachu.

Y.I.: Jaka była reakcja znajomych obcokrajowców na fakt, że kręcisz film dokumentalny w Fukushimie?

I.T.A.: Mam poczucie, że ludzie wokół mnie postrzegali moją pracę poprzez mieszaninę ciekawości i dziwnego dystansu. Jestem wdzięczny za wsparcie, jakie otrzymałem od rodziny i kilku bliskich przyjaciół, ale muszę także przyznać, że pomimo tego nadal zaskakuje mnie apatia, z jaką się spotykam.

E.D.: Dlaczego zdecydowałeś się nakręcić tyle filmów dokumentalnych na temat Fukushimy? Nie obawiałeś się tego, że możesz sobie zaszkodzić, tyle razy wkraczając na obszar radioaktywnego skażenia?

I.T.A.: Kiedy usłyszałem, że w Fukushimie są dzieci, które mieszkają w odległości zaledwie 20 km od stopionych reaktorów na obszarach dużego skażenia, poczułem, że muszę tam pojechać i udokumentować ich życie. Nie myślałem zbytnio o własnej ekspozycji. Gdybym poważnie o tym myślał, to prawdopodobnie nie pojechałbym. Ale czuję, że tak długo, jak dzieci tam mieszkają, ktoś musi pojechać tam i zarejestrować ich sytuację. A właśnie dlatego, że sam ich nie mam, mogę to robić. Gdybym miał małe dzieci w domu, pewnie bym nie pojechał do Fukushimy.

E.D.: Tworząc swoje filmy, odwiedziłeś prefekturę wiele razy. Czy zaobserwowałeś jakąś zmianę w nastawieniu ludzi? Jakie są odczucia mieszkańców Fukushimy?

I.T.A.: Myślę, że sytuacja wygląda inaczej w przypadku każdego człowieka, więc trudno jest powiedzieć, co ludzie w Fukushimie myślą generalnie. Ale mogę powiedzieć, że coraz większy jest rozdźwięk pomiędzy tymi, którzy uważają, że wszystko jest w porządku, a tymi, którzy nadal bardzo martwią się o promieniowanie. W pierwszych dniach i miesiącach katastrofy większość ludzi, których spotykałem, bardzo martwiła się skażeniem radioaktywnym, ale teraz już tak nie jest. Teraz jest wiele osób, które z różnych powodów zdecydowały, że sytuacja nie jest taka zła. Dla nich stała się nową normą.

Y.I.: Czy wyczuwałeś, że lokalni mieszkańcy w prefekturze odnoszą się inaczej do japońskich mediów, a inaczej do zagranicznych ekip filmowych, takich jak Twoja? Jeśli tak, to w czym się to wyrażało i jaka była tego przyczyna? (Miałem poczucie, że w Twoim filmie mieszkańcy wyglądali na zrelaksowanych i rozmawiali z Tobą o wiele bardziej otwarcie, niż gdyby rozmawiali z kimś z japońskich mediów.)

I.T.A.: Część osób po obejrzeniu moich filmów skomentowała, że w ich odczuciu ludzie, którzy się w nich pojawiają, mówią o wiele bardziej bezpośrednio, niż gdyby rozmawiali z japońską ekipą filmową. Jest mi trudno analizować to, co robię, właśnie w tym momencie, gdy to robię, więc zostawię tę kwestię teoretykom filmowym do rozstrzygnięcia, czy rzeczywiście tak jest.

E.D.: Czy miałeś problemy podczas kręcenia swoich filmów? Na przykład w filmie "A2-B-C" jest taka scena, w której wicedyrektor szkoły odmawia udzielenia jakichkolwiek informacji. Czy ludzie generalnie reagowali pozytywnie na to, co robisz?

I.T.A.: Podczas filmowania jakiegokolwiek dokumentu zawsze występują problemy. Pojawiło się kilka tego rodzaju incydentów, takich jak ten, do którego się odniosłaś, kiedy to ludzie (a w szczególności pracownicy rządowi) byli, delikatnie mówiąc, mało skłonni do współpracy. Jednak większość ludzi, których spotkałem podczas filmowania, była bardzo pomocna i właściwie wspierała mnie w kontynuowaniu pracy pomimo wielu trudności.

E.D.: Co wywarło na Tobie największe wrażenie podczas kręcenia filmów dokumentalnych na temat Fukushimy?

I.T.A.: Mój wzrok zawsze skupia się na dzieciach, gdy dokumentuję jakąś sytuację. Dla mnie najbardziej szokujące były te momenty, gdy dzieci zdawały sobie w pełni sprawę z okoliczności, w jakich się znajdowały i potencjalnych zagrożeń, w których żyły.

E.D.: Film "A2-B-C" to Twój najnowszy film o Fukushimie. Czym różni się od poprzednich?

I.T.A.: Mój pierwszy dokument o katastrofie w Fukushimie był zatytułowany "W szarej strefie" (org. "In the Grey Zone") i także przedstawiał sytuację dzieci w prefekturze. Ponieważ był kręcony zaledwie miesiąc od stopienia rdzeni reaktorów, był bardziej o tym, jakie są potencjalne zagrożenia dla dzieci żyjących w Fukushimie. Natomiast "A2-B-C" konkretniej opisuje niebezpieczeństwa, jakie czyhają na dzieci.

Y.I.: Czy masz jakieś przesłanie dla polskiej publiczności, której rząd planuje obecnie budowę elektrowni atomowej?

I.T.A.: Przesyłam polskiej publiczności słowa młodej kobiety z Czarnobyla, która była małą dziewczynką w czasie wypadku. Po obejrzeniu "A2-B-C" podczas światowej premiery w Niemczech, dokąd ewakuowała się jej rodzina, wysłała do matek w Fukushimie następującą wiadomość:

"Chcę powiedzieć, że nie ma niczego złego w dbaniu o dobro swoich dzieci. Nie wierzcie w to, co mówią inni ludzie, gdy wasze odczucia podpowiadają wam, że to nie jest w porządku. Niezabronione jest pytać o rzeczy zatajane i złościć się, martwić o bezpieczeństwo i przyszłość własnego dziecka".

E.D.: Czy 11 marca 2011 roku zmienił Twoje życie? Jeśli tak, to w jaki sposób?

I.T.A.: Potrójna katastrofa z 11 marca odmieniła moje życie na wiele sposobów. W miesiącach poprzedzających tę datę poważnie zastanawiałem się nad swoim życiem i starałem dociec, jaki powinien być mój następny krok. Kiedy katastrofa się wydarzyła, wszystko nagle stało się jasne dla mnie. Zrozumiałem, co jest naprawdę ważne.

Y.I.: Jakie jest Twoje motto, gdy kręcisz dokument?

I.T.A.: By zachować ciszę. Publiczność nie przyszła do kina po to, żeby słyszeć mój głos. Przyszła po to, by wysłuchać ludzi z filmu. Moja praca jako reżysera polega na stworzeniu odpowiedniego środowiska do tego, żeby ludzie czuli się bezpiecznie, by mówić prawdę. I wtedy słucham.

Y.I.: Wymień trzech reżyserów, którzy najbardziej wpłynęli na Twój styl i filozofię kręcenia filmów.

I.T.A.: Och! To jest pytanie, którego obawiałem się najbardziej! Mogę wymienić reżyserów, których filmy lubię oglądać, ale niekoniecznie mieli oni wpływ na mój filmowy styl. Wydaje mi się, że moja filozofia kręcenia filmów została ukształtowana przez brytyjskiego dokumentalistę Michaela Crouchera, który był moim nauczycielem i producentem wykonawczym mojego pierwszego filmu dokumentalnego "Ballada o Vicki i Jake" (org. "The Ballad of Vicki and Jake"). Podziwiam także bardzo filmy brytyjskiej dokumentalistki Molly Dineen i amerykańskiego reżysera Errola Morrisa.


Film dokumentalny "A2-B-C" będzie można obejrzeć w środę 6 listopada o godzinie 18.00 w kawiarni Południk Zero w ramach 7. Festiwalu Filmowego Pięć Smaków. Więcej informacji na stronie piecsmakow.pl.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj