Podsumowanie to zawsze najtrudniejszy czas w roku, bo trzeba spojrzeć na te mijające 12 miesięcy i wysnuć określone wnioski. Co tak naprawdę mnie zachwyciło w popkulturze? Czym się rozczarowałem? Wbrew pozorom odpowiedzi na te pytania nie są ani proste, ani oczywiste, bo czasem zalew przeciętności sprawia, że wiele rzeczy ani ziębi, ani grzeje. Prawda jest taka, że ten rok był dobry dla kina i telewizji. Działo się naprawdę dużo i było w czym wybierać. Tak w zachwytach, jak i w rozczarowaniach. Nie wszystkie moje wybory mogą być oczywiste i proste, ale mam nadzieję, że o tym podyskutujemy.

ZACHWYTY

Czytelnicy naEKRANIE

Po prostu kolejny rok z rzędu muszę zacząć od Was, bo mogę się zachwycać wieloma rzeczami w popkulturze, przygodami, inspirującymi rozmowami z aktorami i tak dalej, ale... tak naprawdę nic by z tego nie było, gdyby nie to, że mnie czytacie i komentujecie. To jest właśnie piękne, że tworzymy społeczność osób, których łączy wspólna pasja do popkultury. Możemy dyskutować niezależnie od tego, czy wiemy wszystko o danym temacie, czy po prostu prezentujemy swoje przemyślenia o jakimś filmie czy serialu. To zawsze jest przyjemność widzieć, że chcecie rozmawiać, a często dyskusje trwają wiele dni. A co najważniejsze - w dużej mierze zachowujecie przy tym kulturę - co przecież w Internecie nie jest normą. Zdarzały się wyjątki, ale trzymam się tego, że tworzycie miejsce, w którym kluczem jest merytoryczna rozmowa, nie kłótnie i obrzucanie się inwektywami. Może paść pytanie: czy serwis naEKRANIE tworzy redakcja, czy może czytelnicy? Odpowiedź nie ma znaczenia, bo prawda jest tutaj jedna: naEKRANIE to my wszyscy. Dzięki, że jesteście!

The Last Kingdom

Ależ ja uwielbiam ten serial. Pamiętam, że gdy zaczynałem pierwszy sezon, to sprawiał on wrażenie takiej tańszej wersji Wikingów. Z każdym sezonem jednak jest lepiej. Praktycznie druga seria już poziomem przewyższyła Wikingów, dając rozrywkę wyjątkową i niezapomnianą. Natomiast tegoroczny 3. sezon to już majstersztyk. Świetnie prowadzona historia, znakomicie nakręcona, zagrana i posiadająca ogromny ładunek emocjonalny. Wiele scen ociera się o wybitność, tempo jest dobre, a przelewu krwi nie brakuje. To taki serial, który wchłania się w oka mgnieniu i chce się więcej. Wiem, że twórcy mają przewagę w postaci pierwowzoru literackiego, ale... też trzeba umieć to wykorzystać. A ci robią to fenomenalnie. Czekam na 4. sezon.
fot. materiały prasowe

A Star Is Born

Przyznam, że - mówiąc potocznie - jarałem się tym filmem od pierwszego zwiastuna. I to się nie zmieniło po seansie. Wspaniale zagrana historia z przytłaczającymi czasem emocjami. Muzycznie piękna (ileż to razy miałem ciary w kinie!) i zapadająca w pamięć. To taki film, który mi przypomina, że przewidywalność fabularna nie zawsze jest wadą. Dobrze wykorzystane schematy w historii można przekuć na atut, bo tutaj to postacie (świetni Cooper i Lady Gaga), emocje i muzyka odgrywają pierwsze skrzypce, a wszytko inne przestaje mieć znaczenie. W końcu cała fabuła tej opowieści znana jest od wielu dekad i jest oczywistością. Nawet małe zmiany w stosunku do poprzednich wersji Narodzin gwiazdy tego nie zmieniają. Dla takich emocji kocham kino i mogę przymknąć oko na przewidywalności. Czasem emocje są ważniejsze.
fot. materiały prasowe

Avengers: Infinity War

Pewnie nie jestem wyjątkiem, stawiając ten film na piedestale. To jest przykład blockbustera kompletnego, który doskonale korzysta z budowanej historii od dekady. Pomijając całą otoczkę widowiskową, efekty specjalne i kapitalnego Thanosa,  to najważniejsze w tym wszystkim było to, co w Hollywood nie jest oczywiste. Oto zło wygrywa w rozrywkowej superprodukcji. To przecież jest sprzeczne ze wszelkimi prawami, bo happy end to podstawa i za takie coś należy się temu filmowi uznanie. A tak to świetna rozrywka z dużą dawką emocji. Pamiętam, że to jeden z niewielu przypadków w kinie, z którego wychodziłem w kompletnej ciszy z tłumem ludzi. Cisza była jedynie przerywana szlochem niektórych widzów... kto by pomyślał, że takie reakcje może wywołać komiksowy film, prawda? Bynajmniej nie arcydzieło i niedoskonały, ale i tak będę się zachwycać.
Źródło: Marvel

Walki z Aquamana

Nie zachwycam się mocno całym filmem, choć możecie przeczytać w mojej recenzji raczej pochlebną opinię na ten temat. Jeśli czytacie mnie od dawna, wiecie, że mam wielką słabość do scen walk i pracy kaskaderów. Dlatego tym bardziej cieszy mnie wyczyn Aquamana, który wprowadził efekty pracy najlepszej grupy kaskaderów z Hollywood, 87Eleven,  na najwyższy poziom kina rozrywkowego. Walka w łodzi podwodnej, starcie na Sycylii (w tym pościg po dach) i pojedynek na trójzęby to w dużej mierze popis ich pracy. Na czele z wprowadzeniem w sceny z bronią maoryskiej sztuki walki mau rākau, która nadaje im wyrazu. Co prawda, jest wiele rzeczy, które mogą mnie w tym filmie zachwycić, ale sceny walk są zdecydowanie na szczycie listy.
fot. Warner Bros.

The Walking Dead

9. sezon to dla mnie najbardziej pozytywna niespodzianka 2018 roku. Serial spisałem już na straty po ósmej serii, ale tu... wszystko zostaje w pewnym sensie zrebootowane. Przeskok w czasie o sześć lat nadał temu serialowi wiele świeżości. Cała fabuła nagle zaczęła być interesująca, bardziej przemyślana, pojawiły się też emocje. Nie pamiętam, kiedy ostatnio The Walking Dead oglądało mi się z takim zainteresowaniem i oczekiwaniem na kolejny odcinek. A sezon 9B z Szeptaczami zapowiada się jeszcze lepiej. Mam nadzieję, że dobrze prowadzona historia będzie w nim kontynuowana.
fot. AMC

Szum wokół Zimnej wojny

Sam film doceniam, ale to nie on jest tematem mojego zachwytu. Bardziej cieszę się z tego, że wzbudza on takie zainteresowanie na świecie i jest doceniany za swoje najlepsze walory. Zwłaszcza aktorskie. Fakt, że Joanna Kulig oraz Tomasz Kot mają w miarę realistyczne szanse zaistnieć w Hollywood, to powód do radości, bo to naprawę świetni ludzie i aktorzy. Byłoby fajnie, gdyby zostali dobrze wykorzystani, ale też nie oczekuję od razu cudów. Będę śledzić rozwój sytuacji z wielkim zainteresowaniem. A tak to pozostaje być dumnym, że dobre polskie kino jest doceniane.
fot. Łukasz Bąk

Azja w Netflixie

Azjatyckie kino to nisza w Polsce, więc trudno spodziewać się bogatej oferty DVD/Blu-ray, czy wyświetlania w największych tytułów kinach. Dlatego cieszy mnie Netflix, który nie tylko produkuje masę anime, ale jeszcze sprowadza wiele interesujących tytułów z różnych rejonów Azji. A to filmy akcji z Indonezji, a to science fiction z Korei Południowej, a to widowiska z Chin. Za to duży plus!
źródło: Materiały prasowe

Mission: Impossible - Fallout

Najlepszy film akcji tego roku. Tak naprawę na tym moje zachwyty powinienem zakończyć, bo to mówi wszystko. Żaden film w historii nie miał tak spektakularnych scen kaskaderskich, więc naprawdę jest się czym zachwycać. Od skoku z ogromnej wysokości, po sceny walk i pościgów, kończąc na starciu helikopterów. Kapitalnie nakręcone, trzymające w napięciu i zachwycające. Tak wygląda kompletne kino akcji, które ma dawać rozrywkę. Fabuła? Jest i nie przeszkadza. A to w tym gatunku zaliczane jest do atutów.
fot. Twitter Toma Cruise'a
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj