Gotham City po raz wtóry zostaje zaatakowane przez groźnego psychopatę. Opętany Two-Face spuszcza na posępną metropolię żrący deszcz. Batman postanawia ostatecznie rozprawić się ze swym zaciekłym adwersarzem. Pomoc w pokonaniu szaleńca przychodzi z nieoczekiwanej strony, a konkretnie mówiąc Harveya Denta, który momentami potrafi zapanować nad nieobliczalnym mordercą. Mroczny Rycerz ma przewieźć go do ośrodka lekarskiego, w którym tamtejsi lekarze pozbędą się martwej tkanki z jego twarzy, dzięki czemu Two-Face odejdzie na zawsze. Kłopot w tym, że mordercze alter ego byłego prokuratora obiecało sowitą nagrodę za głowę Człowieka Nietoperza. Tropem bohatera i przewożonego  przez niego Two-Face’a podążają znani złoczyńcy, choćby Firefly, Killer Croc czy King Shark. Żeby tego  mało bossowie mafii z Gotham (Pingwin, Żarłacz Biały, Czarna Maska) wysyłają do pościgu za uciekinierami rosyjskiego najemnika, KGBestię. Dodajmy do tego zastępy szarych obywateli skuszonych grubymi pieniędzmi, a otrzymamy jedną z trudniejszych misji Batmana. Sporą zaletą niniejszego albumu jest jego wartka akcja, szereg zaciętych konfrontacji Mrocznego Rycerza z potężnymi wrogami oraz kilka dobrze poprowadzonych twistów fabularnych. Cieszy skupienie się na dwuznacznej relacji Wayne’a i Denta – ich sylwetki zostały wyśmienicie zaprezentowane a rozmowy są mocno emocjonalne i przewrotne. Rewelacyjnym posunięciem okazało się ukazanie reminiscencji z lat dziecięcych dwójki przyjaciół (ich pierwsze zaskakujące spotkanie i  wspólne przeżycia), a także zaskakujące posunięcie komisarza Gordona względem Batmana. Na tle głównych bohaterów komiksu znacznie gorzej prezentuje się młody Duke Thomas, znany z wcześniej wydawanych u nas albumów z uniwersum Batmana (Batman: Year Zero, Batman vol. 7: Endgame, Robin War). Niektórzy znani antagoniści pojawiają się ledwie epizodycznie, na kilku planszach, co również można uznać za słabszy element rzeczonego woluminu. Dodatkowo otrzymujemy nowelę Przeklęte koło, poświęcone właśnie postaci Duke’a Thomasa, który pomaga Człowiekowi Nietoperzowi w walce z seryjnymi zabójcą. Mamy tu do czynienia z soczystym thrillerem z prawdziwego zdarzenia, który zdecydowanie za szybko się kończy.
Źródło: Egmont
Za ilustracje w debiutanckim albumie z cyklu All-Star Batman odpowiada John Romita Jr. . Laureat nagród Eisnera wypracował własny, oryginalny styl. Postaci na jego planszach  charakteryzują się niebywale kwadratowymi szczękami i niezgrabnie poruszającymi się ciałami. Sceny walk są wyjątkowo dynamiczne, krwawe i brutalne – momentami możemy odnieść wrażenie, że oto otrzymaliśmy kolejny komiks z serii Kick-Ass. Trup ściele się gęsto, krew leje się strumieniami, Romita dosłownie pokazuje każdy siniak i ranę na ciele poszczególnych postaci (starcie Batmana i Duke’a z KGBestią to prawdziwa perełka). Opowieść Przeklęte koło zilustrował natomiast Declan Shalvey, który w ciekawy sposób opracował poszczególne plansze (rozbita na dziesiątki małych kadrów twarz młodzieńca jest tego najlepszym przykładem).
All-Star Batman vol. 1: My Own Worst Enemy, w przeciwieństwie do wcześniejszych komiksów Scott Snyder ze świata Batmana, jest opowieścią dość kameralną, skupiającą się na relacji Bruce Wayne/Harvey Dent/Two-Face. Historia bardzo brutalna, wciągająca, dostarczająca mnóstwo emocji i niekłamanej radości. Dobry prognostyk dla całego cyklu, a co za tym idzie powoli rozpędzającej się inicjatywy DC Odrodzenie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj