Ostatni odcinek 3. sezonu Batwoman: to podsumowanie fatalnego sezonu i wszystkiego, co było tutaj złe.
Batwoman nie ma pomysłu na siebie i finał to potwierdza w każdym aspekcie. Począwszy od czarnego charakteru, czyli Jokera 2.0, który jest nudny, kiczowaty i pozbawiony jakiejkolwiek wizji. Jego geneza nie ma żadnego sensu, a plan na jego uratowanie jest tak absurdalnie głupi. Czemu akurat trzeba porazić go prądem z gadżetu Jokera? Czemu po prostu nie stworzyć czegoś, co go porazi i "włączy" empatię? To wszystko nie trzyma się kupy na żadnym poziomie: ani fakt, że coś takiego zmieniło go w psychopatę, ani łzawa i strasznie banalna scena, gdy ot tak wrócił do bycia człowiekiem. To jest tak naciągane, pozbawione choćby odrobiny sensu, że nie da się tego traktować poważnie. Nawet przymykając oko na konwencję komiksową. To wszystko nie miałoby znaczenia, gdyby Joker 2.0. był postacią charyzmatyczną i interesującą. Aktor nie ma na to żadnego pomysłu, gra go nijako, wychodząc z założenia, że szalony śmiech, beznadziejnie zaakcentowane szaleństwo i kolorowy garnitur to wszystko, co czyni Jokera. Otóż nie i to jest największą porażką 3. sezonu
Batwoman.
Zresztą cały wątek osobisty Ryan Wilder to przykład tego, że scenarzyści kompletnie nie rozumieją międzyludzkich interakcji. W tym serialu zmieniają się one, jak wietrzyk zawieje, nie pozwalając w nie uwierzyć. Raz Ryan nienawidzi matki ze wzajemnością, by chwilę później pałać do niej miłością. Cała relacja jest nietrafiona i płytka, by mogła być fundamentem emocjonalnym 3. sezonu, a finał to jedynie potwierdza. Walka o Marquiza nie wywołuje żadnych emocji, bo każda decyzja i każda reakcja bohaterów popada w skrajności. W przypadku Ryan Wilder idzie to w bardzo irytujące strony i szkoda w tym aktorki, która w 2. sezonie mogła pokazać się z dobrej strony. Scenarzyści zepsuli wszystko, co było dobre w tej postaci. Stworzyli osobę antypatyczną i pozbawioną rozsądku czy empatii. A jej romans z Sophie jest po prostu na siłę, bez chemii.
Teoretycznie ten sezon powinien należeć do Alice. To jedyna postać, która jest jakaś w tym serialu. Aktorka robi, co może, by podkreślać wszystkie szaleństwa, a jej totalna desperacja w finale dobrze to obrazuje. Może się to podobać. Nawet jeśli w interakcji z nią Ryan Wilder staje się nie do zniesienia. Koniec końców ewolucja Alice miała sens, a decyzje podjęte przez nią zazębiają się nadspodziewanie dobrze. Problem w tym, że finał sugeruje pożegnanie Alice z serialem, co jedynie byłoby utratą ostatniej zalety. Plusem jednak jest fakt w miarę poprawnego zakończenia jej drogi. Zgrzyty nadal były i są, ale przynajmniej jakiś sens w tym pozostał.
Batwoman drażni relacją postaci, nadal bezużyteczną Mary (jej tyrada o tym, że jej głos jest ważny ) i kuriozalnym wątkiem ze sterowcem Batmana. Po co Mrocznemu Rycerzowi sterowiec? Fatalny finał naprawdę złego sezonu. Najlepiej byłoby, gdyby serial się zakończył.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h