Batwoman to serial totalnie zagubiony. Twórcy są przekonani, że ich pomysły oraz mityczna inkluzywność tak dobrze się sprawdzają, że nawet nie widzą, jak serial popada w autoparodię. Tutaj naprawdę nie jest problemem fakt, że mamy czarnoskórego Jokera, czy to, że Batwoman jest lesbijką. Scenarzyści rzucają tymi pomysłami na oślep i tworzą wątki na poziomie nędznej telenoweli z Wenezueli. Nie ma w tym za grosz pomysłu na to, jak z Batwoman zrobić postać z krwi i kości. Nowe odcinki udowadniają, że scenarzyści Batwoman (podobnie jak inni twórcy Arrowverse) popadają w tej same skrajności. Weźmy chociażby kwestię focha Ryan na Sophie, bo ta przespała się z Montoyą i przez to też ich sojuszniczka uciekła z oryginalną Poison Ivy. "Foch" to idealnie słowo, bo twórcy myślą, że dziecinne zachowania pasują do dorosłych ludzi zajmujących się poważnymi sprawami. Oczywiście, całość została wykorzystana nie po to, by podbudować komiksowy charakter serialu czy pogłębić postać Batwoman, ale po to, by stworzyć nikomu niepotrzebny i niezwykle łopatologiczny wątek romantyczny Ryan z Sophie. A to tylko czubek góry lodowej problemów. Cały 9. odcinek to pasmo absurdu, w którym niedopracowania rażą co krok. Nie brak oczywiście wzniosłego spuentowania faktu, że w horrorach czarnoskórzy są zawsze zabijani w mrocznych lasach, ale szkoda, że za tym jakże oczywistym sformułowaniem nie idzie zasadniczo nic konkretnego. Cały odcinek bohaterowie kryją się w domku, fochają się na siebie, jakby byli dziećmi w piaskownicy z nieprzystosowanymi do życia w społeczeństwie osobowościami. Najśmieszniej wypada kwestia kostiumu Batwoman. Widzimy, jak bohaterowie nagle uciekają do chatki, ale nie mają ze sobą żadnych toreb. Nagle Ryan przebiera się w kostium superbohaterki, a my się zastanawiamy... Skąd, u licha, ona go wzięła? Nie widać było, że miała go pod cywilnymi ciuchami. I gdzie schowana była ta duża peruka? Niedorzeczność tych scen jest przerażająca.
fot. materiały prasowe
Już ustaliliśmy wcześniej, że Mary to fatalna postać, ale jej Trujący Bluszcz w wersji 2.0. jest jeszcze gorszą bohaterką. Nicole Kang na pewno świetnie się bawi, ale tu nie ma wyczucia ani ręki reżysera, który nakierowałby aktorkę na odpowiedni tor. Jest ona przerysowana w negatywnym sensie. Totalny kicz. Zresztą Pam, czyli wersja oryginalna tego czarnego charakteru, też woła o pomstę do nieba. Wplątanie tak ciekawej postaci w nędzny wątek romantyczny, w którym każdy dialog strzela do widza banałami, to zbrodnia. Postać wygląda koszmarnie (i to nie z powodów fabularnych). Czarnoskóry Joker też wydaje się zbyt mocno wchodzić na rejony parodii i to naprawdę w niezbyt dobrym znaczeniu. Czasem kicz i camp chodzą w parze, dając satysfakcjonujący efekt. Tutaj mamy pasmo naprawdę fatalnych pomysłów, pogłębianych problemów i tyrady niedorzeczności. Nie mogę jednak odmówić aktorowi starań: jakiś tam pomysł ma, ale nic z tego nie wynika, bo postać jest źle napisana. Serio, twórcy Batwoman muszą zrozumieć, że Jokera nie czynią tylko kolorowe włosy. Batwoman to coś koszmarnie złego! A przecież 2. sezon dawał nadzieję, że może być dobrze. Nowy sezon zaprzepaścił ten rozwój. Jeśli w serialu Arrowverse najlepszym momentem jest cameo Digle'a z Arrow, to naprawdę musi być źle.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj