Produkcja stacji CBS od początku kładła spory nacisk na wątki przewodnie, sukcesywnie rozwijając je tuż obok spraw odcinka, dzięki czemu wyróżniała się na tle wielu podobnych pozycji. Przeszłość bohaterów, kulisy powstania Maszyny, motyw HR, historia Root i Eliasa - kolejne elementy układanki były stopniowo przed nami odkrywane. Finał również podąża tą ścieżką i udziela odpowiedzi na kilka frapujących pytań.
Fabuła stanowi bezpośrednią kontynuację poprzedniego odcinka. Root pragnie uzyskać pełne prawa administracyjne do Maszyny, zaś Finch stara jej się w tym przeszkodzić, łącząc Johna z tym potężnym urządzeniem. Rozpoczyna się wyścig z czasem, obfitujący w dynamiczną akcję, pełną strzelanin i pościgów. Zwieńczenie drugiej serii posiada wszystko to, za co widownia pokochała Impersonalnych. Bywa efektownie, przejmująco, ale i zabawnie. Kiedy Reese pogratulował nowożeńcom, na mojej twarzy wykwitł ogromny banan. Zawsze jednak udaje się zachować odpowiedni balans i powaga chwili nigdy nie zostaje zachwiana przez bezmyślnie wrzucony żart. Widać więc konsekwencję twórców w utrzymywaniu odpowiedniego tonu opowieści.
W końcu zaspokojono naszą ciekawość i ujawniono przyczynę dolegliwości Fincha. Obawiałem się, że nie zadowoli mnie wyjaśnienie, dlaczego mężczyzna kuleje, ale muszę przyznać, że scenarzyści świetnie sobie poradzili w tej kwestii. Zresztą wszelkie retrospekcje były nad wyraz emocjonujące i stanowiły najbardziej dramatyczny element "God Mode". Choćby wątek terrorysty - jak i użytek, jaki z niego zrobiono - został kapitalnie przedstawiony i trzymał w ciągłym napięciu.
[image-browser playlist="591538" suggest=""]
©2013 CBS
Z recenzowanym epizodem jest o tyle ciekawie, że wyjaśnia sporo kwestii i w zasadzie nie pomija żadnego z istotnych dla drugiego sezonu bohaterów. W nietuzinkowy sposób zamyka pewien rozdział w życiu detektyw Carter i Eliasa, podsumowuje działalność osób odpowiedzialnych za rządowy program ochrony państwa oraz finalizuje dotychczasową działalność Root. Aczkolwiek z panią haker wiąże się intrygujący cliffhanger i jej postać bez wątpienia odegra jeszcze niemałą rolę w trzeciej serii. Nie pominięto także Shaw, która chyba już na stałe zagości w obsadzie serialu, pomagając Haroldowi i Johnowi w ich misji, co powinno cieszyć, bo jest to całkiem intrygująca bohaterka, która wraz z Reesem tworzy dość zgrany duet.
Na koniec wypada wspomnieć o tym, że serial coraz mocniej przechyla się w stronę sci-fi. Motyw rodzącej się u Maszyny świadomości i wszystkiego, co z tym związane z pewnością potrafił zaskoczyć i stanowi miłą odskocznię od ciągłego ratowania z opresji kolejnych osób. Nie chciałbym jednak, aby to właśnie elementy cyberpunkowe zaczęły z czasem dominować w serialu. W końcu Person of Interest jest produkcją spod znaku akcji i niech tak zostanie. Chociaż darzę twórców ogromnym zaufaniem i jestem niemalże pewien, że nie byliby w stanie zepsuć swojego dzieła, to jednak wolałbym, żeby wszelka fantastyka stanowiła jedynie tło i nie wysuwała się na pierwszy plan.
"God Mode" to bardzo udany finał, który do ostatniej minuty nie pozwala oderwać się od ekranu. Wiele rzeczy się wyjaśnia, ale pojawiają się też i nowe pytania, stanowiące podbudowę pod przyszły sezon. Jest szybko, efektownie i z humorem, przy czym całość jest niezwykle przemyślana i ani razu nie mamy wrażenia, że rozwiązanie któregoś z wątków zostało napisane na poczekaniu. Nie wiem, czy każdy podzieli moje zdanie, ale dla mnie Person of Interest stanowi przykład procedurala idealnego, który w 100% spełnia swoje zdanie.