William T. Vollmann jest pisarzem znanym i cenionym, ale niestety na rynku zagranicznym. Do Polski jego Centrala Europa trafiła dopiero w tym roku. Za tę książkę pisarz dostał wiele prestiżowych nagród literackich. Zanim dostałam Centralę do rąk, trochę o niej poczytałam i przyznam szczerze, że miałam bardzo silne skojarzenia z trylogią Kena Folletta Stulecia. Już po pierwszych stronach wiedziałam, że bardzo, ale to bardzo się myliłam, co finalnie oczywiście można uznać za wielki plus. Oryginalność zawsze jest ceniona. Podczas lektury nieraz zastanawiałam się, co ja właściwie czytam. Ani to powieść, ani typowy zbiór opowiadań. Książka podzielona jest na różnej długości opowiadania poświęcone ludziom uwikłanym w politykę III Rzeszy i ZSRR, ale te delikatnie się ze sobą łączą. Taka konstrukcja wpływa moim zdaniem bardzo na plus, bo przy tym ogromie osób i wydarzeń, o których pisze Vollmann, ciężko byłoby się nie pogubić. Warto zauważyć także, że mimo iż akcja Centrali osadzona jest w realiach historycznych i traktuje o historii poniekąd, to możemy zapomnieć o chronologii. Ustroje totalitarne są tematem i łatwym i trudnym. Dość prosto je oceniać, zwłaszcza z perspektywy. Vollmann nie ocenia, nie podaje nam gotowych odpowiedzi, z czym zatem musimy się zmierzyć podczas lektury? Przede wszystkim autor nie oszczędza czytelnika. Bezlitośnie obnaża przed odbiorcą wspomniane reżimy, ale czyni to przez ukazanie ludzi uwikłanych dobrowolnie lub nie w politykę Hitlera i Stalina. Jest to mistrzowskie posunięcie, bo nie dość, że trafia do odbiorcy, to podkreśla dość ważną rzecz, że owszem za politykę odpowiadają głowy państw, ale mimo wszystko tworzą ją ludzie, także ci zwyczajni. Vollmann stara się dać głos i oddać sprawiedliwość wszystkim uczestnikom dramatycznych wydarzeń XX wieku, dowódcom, szeregowcom, zwykłym ludziom.
Źródło: W.A.B.
Pisarz stawia wiele pytań, które można uznać za dość uniwersalne, ale jakże potrzebne: dlaczego? Jak do tego doszło? Jak pozostać człowiekiem? Itd.
Warto teraz nieco miejsca poświecić językowi. Centrala Europa jest książką, którą czyta się dość powoli. Jest tak między innymi ze względu na język i specyficzne przedstawienie świata. Jest on bardzo oniryczny, jawa miesza się często ze snem, a może lepiej powiedzieć, z koszmarem. Autor nigdy nie pisze o Hitlerze z imienia i nazwiska, a wyłącznie per „somnabulik”, „lunatyk” itp. Kolejną rzeczą utrudniającą odbiór książki jest to, że autor uważał chyba, że wszyscy historię mają w małym palcu. Podczas lektury nie da się uniknąć sprawdzania niektórych rzeczy w encyklopedii. Bardzo, ale to bardzo brakuje jakiegoś indeksu, notek biograficznych albo czegoś w tym rodzaju. Poza tym dodałabym jakąś wstążeczkę doszytą do grzbietu, bo jednak jest to dość obszerna książka i byłoby łatwiej zaznaczać miejsce, gdzie się skończyło. Na plus jednak przemawia to, że mimo opasłości jest to dość lekka książka i podczas lektury dobrze leży w dłoni i nie urywa nadgarstków.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj