Czarno to widzę jest jednym z obecnie najlepszych seriali komediowych. Premiera trzeciego sezonu przypomina o wielkich zaletach tej produkcji.
Premiera trzeciego sezonu
Black-ish jest na swój sposób wyjątkowa, bo po raz pierwszy zabiera rodzinę Johnsonów na wycieczkę. Twórcy zdecydowali się kręcić w lokacji w Disney World, która staje się miejscem perypetii zwariowanej rodzinki. Każdy kolejny etap jest w pewien sposób przewidywalny, bo scenarzyści przyzwyczaili do tego, że w niegłupi sposób poruszają istotne kwestie społeczne i rasowe. Niektóre te elementy solidnie wyśmiano, inne dobrze spuentowano, ale tak naprawdę najbardziej liczy się równe rozłożenie gagów na cały odcinek. Nudy nie ma, a śmiechu jest tyle, ile oczekujemy po dobrej komedii.
Szczególnie że
Black-ish doskonale wykorzystuje swoje atuty, czyli perfekcyjnie dobraną obsadę. W tej opowieści nie ma jednego gracza, który wysuwa się przed szereg. Nawet brylujący Anthony Anderson tego nie robi. Wszystko oparte jest na utalentowanej grupie postaci, których interakcje są największą komediową zaletą serialu. Zwariowany Dre (chcący zapewnić wymarzony dzień dzieciakom, bo sam przecież nigdy takiego nie miał), poirytowana Rainbow (bo ciężarnej nie wpuszczają) i dzieciaki (każdy zawsze dodaje coś do komediowej otoczki) - sprawdza się to naprawdę dobrze. No i rodzice Dre, którzy w tym przypadku dostali niezły motyw do wyluzowania i zaprezentowania się widzom z innej perspektywy. W końcu ich wątek najczęściej oparty jest na wzajemnej kłótni, dlatego też ta zmiana jest wielkim plusem. Każdy wpływa na humor tego odcinka. Mam jedynie problem z Charliem, którego odejście w drugim sezonie wpłynęło na podniesienie jakości serialu. Jego powrót niestety jest rozczarowujący, bo w jego przypadku wciąż mamy te same oklepane gagi. Rzadko kiedy one działają na ekranie.
Serial ten, choć komediowy, zawsze w niegłupi sposób poruszał mądre i ważne tematy. Twórcy ponownie skupili się na relacji rodzinnej, ale kluczem okazało się patrzenie na innych z góry dzięki wejściówce VIP. Tym razem użyto dość prostych środków, by pokazać sedno - zwłaszcza że wykorzystano do tego efektowny, ale ciut ckliwy finał z fajerwerkami. W miarę się to udaje w tym odcinku, aczkolwiek kwestie emocjonalne i społeczne były już lepiej poruszane w poprzednich sezonach.
Nie da się ukryć, że
Black-ish to nadal znakomity serial komediowy. Za nami obiecujący początek sezonu, który tak naprawdę przypomniał, za co ten serial się lubi i dlaczego wciąż tak dobrze bawi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h