Czarownice z East Endu ("Witches of East End") ładnie w 4. odcinku rozbudowują relację Dasha (Eric Winter) i Killiana (Daniel DiTomasso). Ich odkrywanie dziedzictwa pozostawionego przez matkę staje się ciekawym doświadczeniem, bo możemy zobaczyć solidne przedstawienie osób, które poznają swoje magiczne pochodzenie. W przypadku panien Beauchamp w 1. sezonie było to trochę nieumiejętnie pokazane, ale teraz wygląda to tak, jakby niektóre wnioski z błędów zostały wyciągnięte. I jest lepiej. Błędy Dasha, zagrożenie życia Killiana i pomocna Ingrid sprawiają, że wątek można zaliczyć do udanych. Cieszy rozbudowanie relacji braci, która dzięki tym wydarzeniom staje się bardziej wiarygodna i przede wszystkim nie tak banalna jak dotychczas.

Pojawienie się bliźniaków z przeszłości młodych Beauchampów sugeruje jednoznacznie, że przez portal przeszło więcej osób, niż nam się wydaje. Postacie są do bólu sztampowe i oklepane do granic możliwości - trochę to razi, że twórcy opierają ten wątek na takich kliszach. Kiedy jednak przymknie się oko na to, jak zachowują się antagoniści, reszta sprawia się poprawnie i nawet dostarcza emocji, choć scena śmierci pana Beauchampa jest trochę naciągana i wymuszona. Mają taką moc i możliwości, a w takiej sytuacji mogą zrobić tak niewiele? Najgorzej jednak jest, gdy Joanna (Julia Ormond) zwala całą winę na Fredericka - tak jakby to on podłożył bombę i zabił ojca. Oczywiście, że żal przysłania zdrowy rozsądek, ale to jest trochę zbyt skrajne ukazanie sytuacji.

[video-browser playlist="633533" suggest=""]

W końcu przedstawiono widzom tajemniczego potwora mordującego ludzi. Trudno cokolwiek o nim powiedzieć - określenie dziwny chyba najlepiej oddaje to, co zobaczyliśmy. W związku z tym wątkiem zastanawiają dwie rzeczy. Dlaczego tylko Ingrid jest wzywana przez niego? To chyba nie jest przypadek, że natrafił właśnie na nią w jednym z poprzednich odcinków. Zauważmy też scenę, gdy Frederick idzie rozgniewany przez miasto i dotyka jakiegoś mężczyznę. Czyżby jednak ten potwór był jakoś z nim związany, skoro od razu zabrał się za zabijanie człowieka? Bez wątpienia wygląda to intrygująco.

Czarownice z East Endu wykorzystują w tym odcinku też sporą dawkę humoru. Mowa o randkach Wendy (Madchen Amick) z ratownikiem medycznym. Wygląda to nieźle - jest zabawnie, nie tak bardzo banalnie i sympatycznie. 

Bieżąca seria zapewnia solidną rozrywkę, poprawiając wiele błędów 1. sezonu. Nie jest już tak sztampowo, a wszystkie zaprezentowane wątki są na swój sposób intrygujące i nieźle prowadzone.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj