Cztery wesela i pogrzeb nie mają żadnego fabularnego związku z filmem. Jest to dość luźne powiązanie, które bardziej stanowi punkt wyjścia do zabawy konwencją komedii romantycznej niż powielanie fabularnych decyzji. Jasne, tytułowe wesela i pogrzeb są obecne, ogólnie niektóre motywy się pojawiają, a Andie MacDowell z kinowej produkcji zalicza epizod, ale więcej związku to tutaj trudno się doszukać. Jest to całkowicie oryginalna historia, która korzysta na powiązaniu z filmem bardziej pod kątem promocyjnym niż realizacyjnym czy fabularnym.  Jest to dość typowa komedia romantyczna, w której twórcy inspirują się dość szeroko gatunkiem, starając się świadomie oscylować wokół jego dość ryzykownych aspektów. Mamy bowiem wiele scen, które wydają się mrugnięciem okiem do widza i choć na pierwszy rzut oka są one infantylne i bardzo osadzone w kiczowatej otoczce gatunku, przez taki aspekt mogą budzić raczej pozytywne emocje i powodować śmiech. Choćby wykorzystanie kart z To właśnie miłość, by wyrazić jakieś ważne uczucia, wykrzykiwanie prawd podczas publicznych wydarzeń czy obowiązkowe wyznanie miłości w strugach deszczu.  Czując, że przedstawione miłostki nie są do końca na serio i nie raz stają się pastiszem gatunku, zaczynamy odbierać Cztery wesela i pogrzeb z dystansem, wręcz oczekując kiczowatych zagrań. W dużej mierze ten element serialu ma się całkiem nieźle, ale jednocześnie nie oferuje nic więcej, więc po połowie sezonu staje się to męczące i wtórne. Twórcy nie potrafili połączyć tego podejścia z kreatywnym rozpisaniem scenariuszy w opowieść z sercem i sensem, która będzie czymś więcej niż tylko festiwalem znajomych motywów z komedii romantycznych. Jak to w komediach romantycznych bywa, jest lekko, przyjemnie, czasem nawet zabawnie. Przez wspomnianą formę opowiadania i jej dość uniwersalną prostotę Cztery wesela i pogrzeb ogląda się dobrze i szybko. Staje się to takim guilty pleasure, bo wszelkie wady i niedociągnięcia są dostrzegalne, ale przyjemności nie da się jej odmówić. To, co jednak zgrzyta, to podejście do opowiadania historii i kreacji bohaterów. Część z nich jest sympatyczna, fajna i przyjazna, ale część wzbudza konsternację, niesmak i poczucie, że to nie idzie w dobrym kierunku. Najgorzej wypada postać Mai granej przez Nathalie Emmanuel, która od początku jest kobietą destrukcyjną, a  wszelkie jej decyzje są przyczyną problemów i konfliktów. Trudno jej kibicować, bo jej zachowanie wzbudza jedynie antypatię, a jako ze cała historia w dużej mierze stawia ją w centrum, to wpływa na jakość całego serialu. Pozostali też są bohaterami do bólu stereotypowymi, ale w tym wszystkim jednak są zwyczajnie ludzcy, czego o Mai powiedzieć nie można przez prawie cały sezon. Koniec końców Cztery wesela i pogrzeb to przyjemny przeciętniak dla fanów gatunku. Nie jest tak zły, jak tanie świąteczne komedie romantyczne tworzone taśmowo dla Netflixa, ale nie oferuje niczego ponad oczywistości i przyjemnie spędzony czas. Biorąc pod uwagę, że w ostatnich latach gatunek zaoferował więcej, a pierwowzór filmowy do dziś jest klasykiem i wzorem, serial ten oceniam jako przeciętny. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj