"Dragon Ball Super" utrzymuje rozpoczęty w premierowym odcinku trend spokojnego, wręcz kameralnego wprowadzania na nowo widzów w świat "Dragon Balla". Utwierdzam się w przekonaniu, że serial umyślnie jest robiony dla tych, którzy kinowych filmów nie oglądali i nie mają zamiaru. Zaczynam przez to też przekonywać się do decyzji odtworzenia wydarzeń z "Dragon Ball Z: Battle of Gods" i "Dragon Ball Z: Resurrection of F". Z odpowiednim wprowadzeniem i rozwinięciem te dwie historie w serialowej wersji mogą działać o wiele lepiej i mieć więcej sensu. Słowem - efekt może być fantastyczny. W 2. odcinku twórcy skupiają się na Vegecie, prezentując go na obecnym etapie życia. Już sam pomysł wysłania Vegety na rodzinną wycieczkę jest komiczny, więc też nic dziwnego, że większość tego odcinka szczerze bawi. Gagi z naburmuszonym Vegetą (bo jak to tak można marnować czas na głupoty, gdy trenować trzeba?) są w sumie monotematyczne, ale to nie przeszkadza, gdyż działają wyśmienicie. Zabawy przy stole w restauracji są tego świetnym przykładem. Praktycznie cały odcinek czekałem, jak wybuchnie, a trzymanie go na skraju jedynie potęgowało humorystyczny efekt. Goku tym razem ma poniekąd rolę epizodyczną. Nie da się nie zauważyć, że jego obecność tutaj jest zaznaczona tylko po to, by zachować ciągłość z premierą. Poleciał na trening i w sumie nic specjalnego z tego nie wynikło. Dostajemy raczej luźne, trochę zabawne sceny i przypomnienie, jakim Goku jest żarłokiem. [video-browser playlist="721769" suggest=""] Fajnie wygląda powolne przedstawianie nam osobowości i możliwości lorda Beerusa. W 1. odcinku zaliczył zaledwie epizod, jedynie zaznaczając swoje istnienie. Teraz widzimy pełnię jego mocy oraz go trochę poznajemy. Wydarzenia na planecie z walką z tamtejszym wojownikiem o mimo wszystko niemałej mocy mogą się podobać. Jest efektownie, ciekawie i nawet emocjonująco. W końcu widzimy, że Beerus to istota potężna i będzie on wyjątkowym przeciwnikiem dla Goku. Bo raczej po jego wizjach nikt już nie ma wątpliwości (nie znając fabuły filmów), że do tego dojdzie, prawda? Czytaj również: Najlepsze seriale anime – wiosna 2015 "Dragon Ball Super" to na razie przede wszystkim komedia. Jesteśmy spokojnie wprowadzani w klimat świata i poznajemy tych bohaterów, których od lat nie widzieliśmy na małym ekranie. Bardzo przyjemny efekt i chyba cisza przed burzą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj