Mamy do czynienia z filmem animowanym, utrzymanym w ciekawym stylu. Można odnieść wrażenie, że historia jest całkowicie opowiadana z perspektywy dzieci, więc pewne kwestie są inaczej postrzegane, są mniej realistyczne i bardziej przerysowane. Choćby na początku w The Boss Baby jest pokazane, jak nowe dziecko w rodzinie samo przyjeżdża taksówką, choć widzieliśmy kilka scen wcześniej, że matka ma brzuch i jest w ciąży. Takie kwestie nadają trochę innego wyrazu opowieści i zarazem wymagają trochę innego spojrzenia na historię. Szczególnie, że mamy wiele naprawdę pomysłowych scen opartych na bujnej wyobraźni dziecka, jak wygląda świat, gdy  bawi się, czy gdy idzie mrocznym korytarzem do pokoju. Najlepiej to widać w momencie dynamicznego pościgu po ogrodzie, który dla dzieciaków wygląda jak z hollywoodzkiego filmu, dla dorosłych wręcz przeciwnie.  To jest tym bardziej ciekawe, że sposób animowania tych scen jest inny. To nadaje im zupełnie innego klimatu. Zdecydowanie na plus. Sam pomysł na korporację niemowlaków z korpo-dzidziusiem jako bohaterem filmu jest dziwaczny, absurdalny i zabawny. To właśnie ten ostatni aspekt jest wykorzystywany najlepiej. Nie brak sporej dawki różnorodnych gagów sytuacyjnych, popkulturowych czy wynikających z dialogów (niezły polski dubbing). Są też momenty czysto slapstickowe, ale tak naprawdę to sceny wynikające z konwencji bawią najlepiej. Wszelkie prawdy o korporacji dzidziuś czy zachowania korpo-dzidziusia-szefa mają w sobie wiele uroku i humoru. Niby oparte jest to na jednym schemacie: dzidzia w garniturku zachowuje się jak dorosły, ale to wcale nie przeszkadza. Twórcy wyciągają z tego, co najlepsze. Mieszane odczucia wywołuje fabuła, która jest strasznie sztampowa, oklepana, a przez to też trochę nudna. Relacje braci napędzają rozwój i angażują widza, często nadrabiając wady historii. Niestety, ale jest ona strasznie przewidywalna, nieciekawa (szczególnie pod koniec) i im dłużej się nad tym zastanowić, może nawet niebezpieczna. Z jednej strony mamy dobrze nakreślony morał o tym, że miłości starczy dla wszystkich, o dogadywaniu się rodzeństwa i jak rodzic nie powinien się zachowywać w momencie, gdy pojawia się nowe dziecko. Jest to przedstawione w formie zjadliwej, zrozumiałe i dobrze powinno zadziałać na najmłodszych. Z drugiej strony mamy kwestię spoilerową: Z fabuły wynika, że korporacja dzidziuś nie chce stracić całej miłości na rzecz szczeniaczków. Kłopot w tym, że fabuła sugeruje, że ta miłość powinna być przeznaczona tylko dla dzieci, a pieski choć urocze, w zasadzie nie są ważne. Nie przekazuje to zbyt dobrych wartości młodemu odbiorcy, który może odebrać to tak, że w zasadzie pieski są złe i nie powinno się je kochać, bo miłość jest zarezerwowana dla dzieci i rodziny. Forma realizacji animacji jest odpowiednia dla młodego odbiorcy. Nie ma tutaj treści, która mogłaby być niestosowna (poza morałem z akapitu wyżej) czy w jakiś sposób niepokojąca. Mam jedynie problem z jedną sceną, która może wydawać się straszna dla maluchów. W niej też bohater idzie po ciemku z noktowizorem na oczach i widzi trochę strasznie wyglądające dzidzie-zombie. Poza tym treść jest przedstawiona dość uniwersalnie, więc dzieciaki powinny wyjść zadowolone. Trudno tak naprawdę ocenić film The Boss Baby. Przyjemny seans, zabawnie i dobrych pomysłów nie brakowało, ale jednak sztampowość fabuły i kwestia niedobrze nakreślonego przesłania historii trochę neguje wartość tej animacji. Nieźle, ale bez zachwytów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj