Wydany przez Non Stop Comics album Giants można określić jako propozycję Young Adults na komiksowym rynku. I, niestety, propozycja braci Valderrama ma wiele wad charakterystycznych dla pozycji tworzonych dla młodszych czytelników. Na to można by było jeszcze przymknąć oko, ale niestety podczas lektury wychodzą także inne mankamenty. Założenia są całkiem „sympatyczne”. Gdzieś w przyszłości na Ziemi pojawiły się potężne i olbrzymie bestie, które obróciły ludzką cywilizację w niwecz, a resztki naszych potomków zmusiły do ukrywania się pod ziemią. Dominują gangi, a najcenniejszym surowcem jest substancja wydobywająca się z ran potworów. Brzmi nieźle, prawda? Otóż w zasadzie jest to maksimum, co znajduje się w komiksie, przepraszam za spojler... Po prostu autorzy zupełnie nie przyłożyli się do stworzenia tła, rzucając tylko kilka łatwo rozpoznawalnych banałów. Bohaterami jest dwójka młodych uliczników, których aspiracją jest dołączenie do jednego z gangów. Czy są jakieś alternatywy, nie wiemy, ale oczywiście młodzi muszą się wykazać, co doprowadza do ich rozdzielenia – jeden zagłębia się w świat gangsterki, drugi trafia do niewielkiej enklawy. Wzajemne mniej lub bardziej wyimaginowane zniewagi sprawiają, że z fabuła koncentruje się głównie na nich. Rozgrywanie przyjaźni, a później narastającej wrogości byłoby nawet niezłym, choć może niezbyt oryginalnym działaniem, ale w ciężko tu się doszukać logiki i zależności przyczynowo-skutkowych.
Gigantyczne bestie rządzą światem na powierzchni, podczas gdy kryjące się pod ziemią niedobitki ludzkości walczą o życiową przestrzeń i dominację. Ścieżki najlepszych przyjaciół się rozchodzą, a najwięksi wrogowie muszą zawierać zaskakujące sojusze. Przyjaźń, miłość, zdrada i wygórowane ambicje w pasjonującej postapokaliptycznej historii inspirowanej legendarną Akirą i klasycznymi japońskimi „monster movies”.Źródło: Non Stop Comics
Giants poległ przede wszystkim na płaszczyźnie scenariuszowej. W pogoni za byle więcej i szybciej, a najlepiej jeszcze spektakularnie, zupełnie gubi się opowieść, brakuje temu wszystkiemu tła, wyrazistych rysów postaci… w zasadzie jakiegokolwiek elementu, który sprawiłby, żeby chciało się przewracać strony. Dotyczy to też grafik, które nie przykuwają wzroku. Dodatkowo dostosowują się do poszatkowanego scenariusza, raczej prezentując poklatkowy obraz, niż próbując uzupełnić braki historii. Gdyby były one chociaż ładne… ale nie: postacie są totalnie generyczne i podobne do siebie, potwory zdają się marną namiastką tych znanych z Pacific Rim, a tła… w zasadzie możemy o nich zapomnieć.
Jeśli sposobem na pisanie rzeczy dla młodzieży jest całkowite upraszczanie przekazu, serwowanie banałów, tandetnych rozwiązań i brak staranności, to Giants znajdzie swoich amatorów. Wydaje się jednak, że nawet nieco młodszemu czytelnikowi należy dostarczyć wartościowy produkt. Cóż, bracia Valderrama tego nie uczynili.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj