Sam pomysł wskrzeszenia legendarnego Sitha wywołał wśród widzów wiele kontrowersji. Wszyscy zastanawialiśmy się, czy powrót postaci, która występowała tak krótko, nie zniszczy jej otoczki. Trzeba przyznać, że Maul jest jednym z najpopularniejszych bohaterów Nowej Trylogii i bez wątpienia jego potencjał nie został wykorzystany. Nie jest to jego pierwszy powrót - wskrzeszano go już w niekanonicznych komiksach. W finale czwartego sezonu "Wojen klonów" wyraźnie widać, że inspiracją dla twórców były "Stare rany", gdyż wizerunek Sitha jest taki sam.

[image-browser playlist="604333" suggest=""]©Lucasfilm 2012

Podczas odcinka dowiadujemy się, dlaczego Maul przeżył. Twórcy wybrali jedyne racjonalnie w uniwersum Gwiezdnych Wojen rozwiązanie. Ciemna Strona Mocy jest ścieżką do wielu możliwości - niektóre są uważane za nienaturalne. To właśnie ogromna nienawiść i gniew utrzymały ducha Dartha przy życiu. Dzięki trzymaniu się podstawowych pasji Ciemnej Strony mógł wykorzystać Moc do przeżycia. W realiach Sagi jest to wiarygodne, gdyż pamiętamy z komiksów i książek, że Moc jest bardzo potężnym narzędziem. Nie trudno uwierzyć więc, że Maul mógł dzięki niej oszukać śmierć. Szczegółów jego życia po porażce w "Mrocznym Widmie" nie poznaliśmy. Nie wiemy, jak otrzymał swój mechaniczny korpus i jak został przetransportowany z Naboo na tak odległą planetę. I wydaje się, że jest to słuszna decyzja - lepiej niektóre szczegóły przemilczeć, niżby mieli stworzyć coś tak niewiarygodnego, że nawet w realiach space opery nie dałoby się w to uwierzyć.

Savage Opress zabrał Maula na Dathomirę do Matki Talzin, która miała go naprawić. W poprzednim odcinku wizerunek Maula-pająka zaskoczył negatywnie. Dobrze, że tutaj dzięki wykorzystaniu Mocy Talzin dała mu nowe, mechaniczne nogi. Sama scena naprawy Sitha została zręcznie nakręcona - było mrocznie i przyzwoicie pod kątem animacji. Ciało Maula cały czas było spowijane spazmami bólu, gdy mechaniczne nogi zaczęły się z nim łączyć. Atmosfera była przytłaczająco ciężka. Maul odzyskał swoje zmysły.

[image-browser playlist="604334" suggest=""]©Lucasfilm 2012

Sam Witwer pokazał niesamowitą klasę podkładając głos Maulowi. Brzmiał delikatnie, inaczej od Petera Serafinowicza z "Mrocznego Widma", ale pasował idealnie. Witwer pozostał wierny znanemu nam Maulowi, ale jednocześnie rozbudował go o większe emocje - gniew, chęć zemsty, nienawiść. To wszystko było odczuwalne w jego głosie. Dobrze, że twórcy zrezygnowali z przesadnego szaleństwa Sitha, dzięki czemu postać nie była tak przerysowana. Wspaniale też ukazano jego relację z Savagem. Widać wyraźnie, że Maul jest łowcą, którego znamy - inteligentny i zabójczo skuteczny. Savage natomiast to bezmyślny barbarzyńca - bardziej brutalny niż kiedykolwiek jego brat. Zauważyć dało się też, jak bardzo Dooku pomylił się co do swojego poprzednika, nazywając go swego czasu "zwierzęciem". Intrygujące wrażenie robiła scena, gdy Maul dowiedział się, że wojna już się rozpoczęła. Ten smutek i rozczarowanie w głosie, gdy mówi, jak to był uczniem najpotężniejszej istoty i że powinien być kimś więcej niż jest w tej chwili - to było coś wspaniałego.

Jak mogliśmy przypuszczać, Maul będzie chciał zemścić się na Obi-Wanie. W końcu dla tak zacnego wojownika jakim jest Zabrak bycie pokonanym przez zaledwie Padawana jest hańbą. Nic go nie powstrzyma przed zabiciem Kenobiego. Rozwiązanie jakie wybrali twórcy budziło podziw - choć z wiadomych przyczyn nie pokazane zostało to dosłownie. Dowiadujemy się z ust Sitha, że najlepszym sposobem na przyciągnięcie uwagi Jedi jest wyrżnięcie niewinnych. Efekt tego był natychmiastowy.

[image-browser playlist="604335" suggest=""]©Lucasfilm 2012

Cały odcinek od początku do końca był prowadzony w oszałamiającej atmosferze. Tak mrocznego klimatu, pełnego mocnego napięcia jeszcze nigdy nie było w tym serialu. Wszystko potęgowała odpowiednia muzyka, w której przebił się temat Sithów pamiętany z "Mrocznego Widma". Klimat budowano też na warstwie psychologicznej, co świetnie działało na widza.

Najlepiej odczuwało się to po przybyciu Kenobiego na pogorzelisko. Niesamowita scena, gdy Maul wyłonił się z ognia, mówiąc o zemście i o zabiciu Qui-Gona. Następna scena była spodziewana - Maul nauczył się na błędach w myśl powiedzenia "nie baw się swoim jedzeniem". Wszystko wskazywało na to, że Kenobi jest stracony - nie miał szans przeciwko Savage'owi i Darthowi. Maul nie chciał szybkiej śmierci dla Jedi - miał cierpieć i czuć wszystko, co będzie mu robić. Zemsta miała być długa i satysfakcjonująca.

Metamorfoza Asajj w tym 4-odcinkowym wątku doprowadziła do naturalnej sugestii. To właśnie ona będzie sojusznikiem Kenobiego w walce z braćmi. Na pierwszy rzut oka Asajj bawi się w łowcę nagród, ale tak naprawdę chodzi o zemstę za sytuację z Dooku. Nie do końca mnie przekonał fakt, że tak szybko znalazła braci - wyczuła ich w Mocy? Dowiedziała się o sytuacji na planecie? Trudno powiedzieć, ale było to zbyt uproszczone.

[image-browser playlist="604336" suggest=""]©Lucasfilm 2012

Odcinek pokazał coś, czego jeszcze w tym serialu nie widzieliśmy - znakomity, inteligentny scenariusz, który był nasycony dobrymi dialogami. Gdy Ventress ratowała Kenobiego ich relacja była typowa dla "Gwiezdnych Wojen". Ich różne docinki i ironiczne powiedzonka dodawały smaku. Sama walka dwóch na dwóch była niezwykle emocjonująca. Twórcy pokazali, jak bardzo rozwinęli się przez cztery sezony pod względem technicznym. Kamera była bardziej statyczna, a ujęcia dłuższe, dzięki czemu mogliśmy wyraźnie podziwiać efektowną walkę. Podczas starcia oczekiwałem śmierci Ventress, wydawało się to naturalne i pasujące, by podbudować bezlitosny charakter Sitha. Walka Maula z Kenobim odbywała się na dwóch płaszczyznach - fizycznej i psychologicznej. Darth wykorzystał słowny oręż niczym miecz świetlny tnąc serce Obi-Wana. Wspomnienie na to, jak z łatwością zabijał na jego oczach Qui-Gon Jinna sprawiło, że Obi-Wan stracił panowanie. Pozwolił, by gniew przejął kontrolę, a siłą rzeczy na tym polu nie ma szans z Maulem. Szkoda, że nie wykorzystano w tle "Duel of the Fates" - wzmocniłoby emocje podczas pojedynku.

Pierwszy raz w historii "Wojen Klonów" odcinek zakończył się cliffhangerem. Pamiętamy, gdy przez całe sezony w kluczowych momentach źli uciekali, a dobrzy wygrywali. Tutaj jest inaczej - Obi-Wan musiał uciec, gdyż nie miał szans z nienawiścią Maula. Jednakże Sith go nie ściga - jego plan zemsty rozrósł się i liczy, że to Jedi do niego przyjdą.

[image-browser playlist="604337" suggest=""]©Lucasfilm 2012

Star Wars: The Clone Wars dojrzały przez cztery sezony. Dzięki temu potrafiono oprzeć odcinki na mrocznej i przytłaczającej atmosferze, która dla młodszych widzów mogłaby być za ciężka. Podczas czteroodcinkowego wątku wyraźnie odczuwałem zamysł twórców. Był on zrobiony dla fanów, którzy na pewno to docenią. Darth Maul powrócił z klasą, nie rozczarowując wielbicieli. Sama decyzja kanonicznego wskrzeszenia Sitha wydaje się kontrowersyjna, ale tymi odcinkami twórcy udowodnili, ile potencjału tkwi w jego postaci. Dzięki cliffhangerowi wiemy, że Maul pozostanie na dłużej. Piąty i jeśli nic się nie zmieni finałowy sezon zapowiada się znakomicie!

Ocena: 9/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj