Nie od dziś wiadomo, że twórcy internetowi budują wokół siebie wierne rzesze fanów, szczególnie tych młodych lub wkraczających w dorosłość. Miranda Sings ma ich obecnie ponad siedem milionów. Dlatego nie dziwi fakt, że Netflix chętnie podjął się realizacji Haters Back Off, co mogło być dla nich ciekawym eksperymentem, dającym pogląd ilu nowych subskrybentów są w stanie ściągnąć na fali popularności gwiazdy internetu. Czy być może wkrótce zobaczymy na tej platformie więcej produkcji tego typu? Odpowiedzi na to pytanie może dostarczyć informacja, czy pojawi się kolejny sezon przygód Mirandy, na co jeszcze trzeba trochę poczekać. Nie dziwi to jednak, ze względu na nie do końca ciepłe przyjęcie serialu przez użytkowników Netflixa, którzy chłodno ocenili serial, przyznając mu trochę ponad jedną na pięć gwiazdek. ‌‍Haters Back Off ma za zadanie przedstawić fabularyzowaną wersję drogi do sławy Mirandy Sings. Pierwszy sezon stanowi jej swoisty prolog. Zostajemy zaznajomieni z Mirandą, jej rodziną oraz jako tako z otoczeniem. Główna bohaterka nie grzeszy skromnością, a jej oderwaniu od rzeczywistości dorównuje chyba tylko ego. Ale tego można się było spodziewać, jeśli tylko miało się jakąkolwiek styczność z działalnością Colleen Ballinger na Youtube, czy też już poza tą platformą. Miranda bowiem została oryginalnie powołana do życia jako parodia osób, które z cienia swojej sypialni próbują rzucić na kolana świat, udostępniając w internecie swoje nie do końca udane covery, ale jednocześnie nie chcących przyjąć do wiadomości, że jednak nie umieją śpiewać. Muszę przyznać, że przebrnięcie przez pierwszą część tej serii było dla mnie dość problematyczne i wymagało nieco samozaparcia. Prawdopodobnie było to spowodowane typem humoru, którym zalewa nas ten serial, a który mi do końca odpowiada. Niejednokrotnie jest on po prostu żenujący. Duży wpływ miały na to postacie, wśród których było zwyczajnie zbyt wiele takich, które są denerwujące. Czasami ich akcje prowadzą do zabawnych sytuacji, ale często powodowały, że miałem ochotę zakończyć seans. Jednak kiedy przyzwyczaiłem się już do klimatu tej produkcji, mogę stwierdzić, że czas z nią spędzony nie był do końca stracony. Niemniej jednak, muszę stwierdzić, że Haters Back Off to serial przemyślany, potrafiący wywołać emocje u widza. Na pochwałę zasługuje to jak wraz z kolejnymi odcinkami możemy obserwować ewolucję poszczególnych bohaterów. W zasadzie na koniec serialu, status quo żadnej z postaci nie jest taki sam jak był na początku. Jest to ciekawe o tyle, że pomimo tylko osiem odcinków, zrobiono z bohaterami więcej niż w większości tasiemców przez ponad dwadzieścia. Pomimo realizacji na dobrym poziomie Miranda traci po przeniesieniu do serialu. To co stanowi jej najmocniejszą stronę – bycie postacią karykaturalną, prześmiewczą, mającą podnosić ciśnienie ludziom biorącym ją na serio – w tym wypadku nie do końca gra. W momencie kiedy normalnie performance kończyłby się z wraz z końcem filmu trafiającego później do sieci, tutaj trwa nadal za kulisami. I oczywiście tak miało być. Tylko, że momentami wygląda to tak jakby tłumaczyć komuś żart, a to przecież nie uczyni go śmiesznym. Nie wydaje mi się jednak, że Haters Back Off jest aż tak zły jak ocenili go widzowie Netflixa. Jest na pewno przemyślany i niekonwencjonalny. Łatwo się jednak od niego odbić, ponieważ od początku zostajemy wrzuceni na głęboką wodę. Dzięki temu od razu dostajemy przedsmak tego czego się możemy spodziewać w następnych odcinkach, ale z drugiej dla bardzo wielu osób może być to zbyt wiele. Dlatego na pewno nie jest to serial dla każdego. Powinien spodobać się fanom Mirandy, ale nie koniecznie poleciłbym go komuś kto szuka czegoś lekkiego do obejrzenia wieczorem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj