Kroniki Times Square przygotowują się do finiszu i podkręcają nieco tempo wydarzeń. W najnowszych odcinkach mieliśmy kilka wzruszających pożegnań i parę niespodziewanych zmian kursów. Serial coraz lepiej portretuje metamorfozy, jakim ulegała amerykańska kultura.
Było ich dwóch, a teraz został tylko jeden - można powiedzieć pół żartem, pół serio o wydarzeniach z przełomu czwartego i piątego odcinka. Frankie Martino poniósł konsekwencje swoich wyborów życiowych i zawodowych. Flirt z półświatkiem nie wyszedł mu na dobre. Bohater opuścił ziemski padół w dramatycznych okolicznościach, zostawiając rodzinę oraz pałającego żądzą zemsty brata. Szkoda tej barwnej postaci – był on ciekawszym z rodzeństwa Martino, choć przez większą część serialu pozostawał na drugim planie. Mimo to produkcja z pewnością nie ucierpi fabularnie ze względu na jego nieobecność. Paradoksalnie może nieco zyskać, ponieważ sytuacja ta zradykalizowała Vinniego, który wreszcie podejmuje zdecydowane kroki. Czy zabójstwo zamachowca to prognostyk zmian zachodzących w protagoniście? Czas pokaże.
Drugi bohater, którego żegnamy, to Todd, partner Paula. Jest to oczywiście postać drugoplanowa, jednak jego odejście stanowi symbol tamtych czasów. Epidemia AIDS zaczyna zbierać żniwo i oto pada pierwsza ofiara. W wątku Paula i Todda zaprezentowano nam kilka klasycznych motywów, charakterystycznych dla sposobu mówienia o AIDS i homoseksualizmie we współczesnej kinematografii i telewizji. Dostaliśmy tutaj kochających się partnerów oraz ostatnie chwile szczęścia pomiędzy nimi, przerywane świadomością nadchodzącego końca. Pojawili się również rodzice, prezentujący odmienne postawy życiowe. Troskliwa matka i ojciec nieumiejący poradzić sobie z wyborami życiowymi syna. Finalnie Todd odchodzi wśród kochających go ludzi, co krzepi serca oglądających, którzy na Times Square widzieli już wystarczająco dużo bezduszności i znieczulicy.
Na duchu podtrzymują również panie do towarzystwa, którym udaje się wyjść z bagna prostytucji i pornobiznesu. W omawianych odcinkach mieliśmy kilka sugestywnych happy endów. Niestety, w
Kronikach Times Square „dobrze” ma wiele twarzy. „One zawsze wracają”, mówią bracia Martino, obserwując byłą prostytutkę, odjeżdżającą „ku zachodzącemu słońcu” ze swoim ojcem. Przesłanie to doskonale koresponduje z jednym z najmocniejszych momentów omawianych odcinków, kiedy to Eileen udaje się na spotkanie ugrupowania „Kobiety przeciwko pornografii”. Feministki nie zostawiają suchej nitki na Candy. Nie przekonują ich farmazony o wolności artystycznej, robieniu czego się chce, fascynacji seksem, realizacji ukrytych żądz czy drogi do sukcesu. Na jedną dziewczynę, której udaje się wyjść z bagna, przypadają setki poniżanych, bitych i opluwanych kobiet, które często umierają w nędzy. Pod wpływem spotkania z feministkami Eileen zaczyna zastanawiać się nad swoim fachem i to jest jeden z ważniejszych momentów w serialu.
Candy zrozumiała, że żyła w kłamstwie. Nie da się uciec od przeszłości, tak samo, jak nie da się osiągnąć artystycznego sukcesu na poniżaniu kobiet. Co ważne jednak, Eileen wciąż się nie poddaje. Hart ducha tej kobiety imponuje. Jej postawa może być symbolem serialu. Postać Lori natomiast jest lustrzanym odbiciem Candy, jednak na nieco innym poziomie. Aktorka jest po prostu bardziej uwikłana w branżę niż jej przyjaciółka z dawnych czasów. Mimo że otaczają ją sprzyjający jej ludzie, Lori nie jest wolną osobą. Tak jak sama mówi, wciąż jest prostytutką – jedynie bogatszą. Omawiane odcinki pokazują beznadziejność jej sytuacji w różnoraki sposób. Wymuszony casting, faux-pas Vincenta, nieudany występ muzyczny i w końcu fantasmagorie w pokoju hotelowym – wszystko to odzwierciedla jej brak pewności siebie, a przede wszystkim traconą z każdym dniem nadzieję. O ile historia Eileen nastraja optymistycznie, to sytuacja Lori jest dużo bardziej skomplikowana. Mimo to kobieta wciąż ma szansę na wyrwanie się z matni. To jedna z najlepiej napisanych postaci w serialu, więc nic dziwnego, że cały czas jej kibicujemy.
Powyższe to najważniejsze historie z omawianych epizodów
Kronik, ale przecież w serialu jest multum pomniejszych segmentów, które składają się na całość opowieści. Tu nic się nie zmienia – twórcy prowadzą równorzędnie wiele wątków i w jakiś niesamowity sposób się w tym nie gubią. Narracja nadal robi swoje, dzięki czemu całość jest czytelna. Omawiane odcinki jeszcze mocniej angażują emocjonalnie widzów w historie Eileen i Lori. Do grona postaci, na których nam zależy, dołącza również Vinnie. Ta trójka jest w centrum wydarzeń, jednak to, co się dzieje wokół nich, jest również niezmiernie ważne. To właśnie esencja
Kronik Times Square.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h