Jak prezentuje się francuski kryminał od Netflixa? Oceniam Krwawe wybrzeże.
Krwawe Wybrzeże to dramat kryminalny, którego akcja toczy się w Marsylii. Opowiada o grupie policjantów z wydziału narkotykowego, stosujących niekonwencjonalne metody w celu egzekwowania prawa. Drużynie przewodzi Lyès Benamar (Tewfik Jallab), kapitan dla którego pewne niepisane zasady są ważniejsze niż prawo. Gdy w mieście pojawia się nowy diler, skutecznie pozbywający się konkurencji, do ekipy policjantów dołącza nowa rekrutka Alice (Jeanne Goursaud), mająca swój ukryty cel.
Muszę przyznać, że opis serialu, który przeczytałem na Netflixie, początkowo mnie zmylił. Przed rozpoczęciem seansu byłem niemal pewny, iż będzie to produkcja opowiadająca o tropieniu seryjnego mordercy, jednak już pierwsze minuty szybko wyprowadziły mnie z błędu. Od początku jesteśmy świadkami sporej ilości akcji. To co się wyróżnia, to poziom brutalności, nie tylko ze strony przestępców, lecz także ze strony policji. Szajbusy, bo tak o sobie mówią członkowie drużyny, nie mają problemów ze złamaniem prawa, jeśli ma to im pomóc złapać bandytę lub udaremnić handel narkotykami. Jest to ciekawa odmiana w przedstawieniu funkcjonariuszy, którzy zazwyczaj na ekranie wykonują swoją pracę podręcznikowo i czasami nagną prawo do swoich potrzeb. W
Krwawym wybrzeżu tego nie ma. Policjanci są bezwzględni dla przestępców i w celu wyciągnięcia zeznań są w stanie zastraszyć czy nawet połamać palce. Myślę, że fani mocnego kina akcji odnajdą się w produkcji. W każdym odcinku uświadczyć można dużo emocjonujących scen, strzelanin, a trup ściele się gęsto.
Jednak samą akcją filmu czy serialu nie zrobisz. Wszystko powinna spajać fabuła, która w przypadku tego serialu nie jest ani szczególnie porywająca, ani oryginalna. Mam wrażenie, że wiele elementów lub motywów już wcześniej gdzieś widziałem. Kapitan, dla którego porządek na ulicach jest najważniejszy, podkrada skonfiskowane pieniądze, żeby wspomóc ubogich mieszkańców Marsylii, jest niczym Robin Hood. Ma także wroga w postaci policjanta z wydziału wewnętrznego, który za wszelką cenę stara się go pozbyć z policji i aresztować. Tak samo postać Alice, która przybywa do miasta z własnym prywatnym celem zemsty na przestępcy, który zabił jej ojca, jest kolejnym przykładem bohatera motywowanego wendetą. Nie twierdzę, że są to złe postacie, a nawet uważam, iż ich motywy są w pełni uzasadnione i dodają im charakteru, jednak nie zaskoczyły mnie. W sumie cały serial jest przewidywalny. Po obejrzeniu mniej niż połowy można było się domyślić, jak to wszystko się potoczy. Jedyny moment, który faktycznie mnie zaskoczył, ma miejsce na sam koniec sezonu i jest to chyba jedyny zwrot akcji w serialu. Wydaje mi się, że głównym spoiwem serialu jest nieustająca akcja. Cały czas się coś dzieje. Raz strzelanina, a raz pościg i tak w kółko, co w efekcie przekłada się na niewielkie zwracanie uwagi na problemy bohaterów, ponieważ zostają one zepchnięte na bok na rzecz kolejnych emocjonujących scen.
Nie mogę powiedzieć, że
Krwawe wybrzeże wnosi coś nowego lub oryginalnego do swojego gatunku. Serial jest kolejną produkcją, w której bohaterami są policjanci, zmagający się z przestępczością na taką skalę, jakby akcja miała miejsce w Gotham City. Mimo wszystko serial podobał mi się i przyjemnie się go oglądało. Wizualnie produkcja prezentuje się naprawdę dobrze, a widz płynie wraz z prądem od akcji do akcji. Możliwe, że powstanie kolejny sezon, który umożliwi nam bliższe poznanie bohaterów, na czym fabuła by zyskała.
Krwawe wybrzeże na razie jest to zwykły, niewyróżniający się serial pełen akcji i emocjonujących scen, jednak myślę, że przypadnie do gustu większości wielbicieli mocnego oraz brutalnego kina akcji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h