Stacja TVN - producenci filmu skorzystali przy tworzeniu ze sprawdzonego schematu wykorzystywanego przy ich serialach. Mowa o typowej, lekkiej komedii z nutką obyczajowości, a całość okraszona została wyśmienitą muzyką. Ten standard jest od pierwszych minut odczuwalny. Klucz jednak leży w jego umiejętnej realizacji.

[image-browser playlist="602910" suggest=""]©2012 TIM FILM STUDIO

"Listy do M." są wyraźnie inspirowane popularną brytyjską produkcją "To tylko miłość". Widoczne było to w plakatach, w zwiastunach i nie inaczej jest w samym filmie. Akcja rozgrywa się podczas świąt Bożego Narodzenia, gdzie przeplata się kilka różnych historii, krzyżujących się wraz z rozwojem fabuły. Co najważniejsze - świat jest odrealniony - bardziej porusza się w wyidealizowanym poczuciu klimatu świątecznego, niż w polskiej rzeczywistości. Ten efekt budowany są przez niezłe zdjęcia, które dokonały ciekawego zabiegu ukazania Warszawy w stylu Nowego Jorku. Ale brak osadzenia w rzeczywistości nie jest właśnie cechę dobrych świątecznych filmów, które przyjemnie się ogląda w rodzinnym gronie? Nie jest to związane tylko z tą polską produkcją. Ten element jest charakterystyczny dla większości filmów tego gatunku i jest stosowany wszędzie, zwłaszcza w Hollywood.

W odróżnieniu od masy polskich "komedii romantycznych", które u widza potrafią wywołać uczucie zażenowania, "Listy do M." prezentują lekki, subtelny humor oraz bohaterów, z którymi można sympatyzować. Pomimo odrealnienia, nie ma tu żałosnych dialogów, głupich tekstów czy prób rozśmieszenia widza przesadnym epatowaniem wulgaryzmami. Całość wykonana została w ramach akceptowalności, której w polskiej komedii nie można było dostrzec od dekady.

[image-browser playlist="602911" suggest=""]©2012 TIM FILM STUDIO

Pomimo tego, że w obsadzie znowu jest plejada ogranych aktorów z Tomaszem Karolakiem na czele, jakoś specjalnie nie rażą w swoich rolach. Dostali oni prostą, nasyconą świątecznymi emocjami opowieść, która pozwala im grać na normalnym poziomie, zamiast ośmieszać się na każdym kroku, wywołując nienawiść u widza, który ma dość oglądania ich w każdej rodzimej produkcji. Bohaterowie zagrani są przyzwoicie. Powiewem świeżości jest Roma Gąsiorowska, która na tle Karolaka, Stuhra, Adamczaka czy Dygant wydaje się kompletnie nieznaną aktorką na naszym rynku.

"List do M." to zaskakująco sprawnie opowiedziana świąteczna historia, która wyróżnia się jakością wśród polskich filmów komercyjnych. Prosta, odrealniona i poruszająca się w schematach, a zarazem zabawna i co najważniejsze pełna pozytywnych emocji - innymi słowy ma wszystkie zalety dobrego świątecznego filmu dla całej rodziny. W końcu w Polsce powstała komedia romantyczna z prawdziwego zdarzenia.

Ocena: 7/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj