Zaczyna się zaskakująco, ponieważ pogrzebem dziadka Jacka. Raczej spodziewano się otwarcia sceną w szpitalu, gdzie dowiedzielibyśmy się o problemach zdrowotnych mężczyzny. Nagła śmierć postaci, która zaczęła wzbudzać sympatię, nie wydaje się jednak dobrym wyborem, ponieważ wyrzucono do kosza ledwo rozpoczęty wątek powrotu do rodziny. Aż się prosiło o sceny Antoniego z synem, sprzeczki oraz ostateczne pogodzenie się. Oczywiście byłoby to schematyczne, ale mogło wywołać emocje. Poza tym Antoni, chociaż podobno miał na celu naprawienie stosunków z familią, bo już wiedział o swoim stanie, robił to trochę za wolno. W każdym razie losom Antoniego zabrakło sensu. Jednak rzeczą bardziej rzucającą się w oczy jest źle wykreowany bohater. Nowy odcinek stanowi apogeum jego bezmyślności w rzucaniu nieśmiesznych żarcików i kokietowaniu każdej kobiety. Najgorsze, że twórcy każą żeńskim postaciom znosić zachowanie Jacka, a nawet odczuwać radość z jego odpychającego stylu bycia. Przoduje w tym Zuza, która uśmiecha się zawsze, gdy mężczyzna postanowi być zabawny. To cała jej rola w Na noże. Chociaż dodano kobiecie trochę historii, to nadal wypada blado. Wiązanie ją z Jackiem również nie wychodzi - czuć, że robi się to na siłę. Wszystkie dialogi, w których pokazywany jest flirt tej pary, opierają się na jednym szablonie: Jacek zgrywa amanta, a Zuza cieszy się jego uwagą, choć dopiero co była skierowana na najnowszą kochankę. Bo Jacek to taki arogancki bawidamek. Do tego jest niedojrzały psychicznie, o czym świadczy sikanie do sprzedanego rywalowi jeepa. Nie wierzę, że widziałem te sceny – nie są one ani śmieszne, ani ciekawe, a jedynie żenujące. Tak samo śpiewanie na stypie po pogrzebie dziadka – jeden z najbardziej sztucznych momentów. Poza tym serial dalej jest niewiarygodny. Żona przyjaciela nie zgadza się na pomoc finansową? Wystarczy przyrządzić jej wątróbkę, która w wykonaniu Jacka musi być zniewalająca. Trudno uwierzyć, że ktoś miałby narazić przyszłość swojej rodziny, bo bardzo smakowało mu jedzenie. Bądźmy poważni. Zresztą sam Jacek nie ostrzega przyjaciół, że ich plany mogą się nie udać, nie prowadzi z nimi szczegółowej rozmowy odnośnie przyszłości – każdy dialog to przeważnie luźna, niezobowiązująca gadka. Natomiast bohater nie ma okazji, żeby przekonać widza do swojego marzenia. Nie wykazuje się charyzmą ani odpowiedzialnością. Sprawy zaszły już daleko i jednak więcej realizmu oraz wiarygodności serialowi by się przydało. Patrząc na tempo akcji, właściwie za chwilę można się spodziewać otwarcia restauracji. Nie za szybko? Nie za łatwo? Tym razem twórcy przesadzili. Trzeci odcinek budzi wątpliwości, czy Na noże warto rozpatrywać choćby tylko w ramach niedzielnej, lekkiej rozrywki. O ile tydzień temu produkcja mogła się podobać, o tyle teraz wady zostały wzmocnione, a zalet prawie brak (udał się jedynie żart o widokach i lornetce, ale to stanowczo za mało).
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj