"Reign" nigdy nie miała być dobrym serialem historycznym – widać to było od pierwszego odcinka. Dość wyzwolone obyczaje bohaterów, długie sukienki, które za bardzo pachniały współczesnością, absurdy mniejsze lub większe – to wszystko tworzyło produkcję, która albo miała być dla nastolatków, którym było wszystko jedno, gdzie to się dzieje czy co się dzieje (ważne, że jest „ładnie”), albo historyków lubiących drinking game i chcących sprawdzić, ile absurdów znajdą. Oczywiście nie oznacza to, że „Nastoletnia…” była aż takim koszmarem – mieliśmy tu ciekawszych bohaterów (ogromnie niewykorzystany Nostradamus i Katarzyna), bardzo dobrych aktorów (Megan Follows, Allan van Sprang czy Adelaide Kane), interesujące wątki (zwłaszcza Basha w pierwszym sezonie, cała przemiana niewinnej Mary), jednak trudno powiedzieć, że „można to było zrobić lepiej”. Raczej: można to było zrobić zupełnie inaczej, pozostawiając niektóre elementy. I to w tym serialu się nie zmieniło. Bardzo dobrym wyborem do roli królowej Elżbiety była Rachel Skarsten. Choć sama jej postać zachowuje się absurdalnie, czego przykładem jest jej zachowanie względem Dudleya czy wykorzystanie przyjaciółki, to aktorka wciela się w tę postać tak dobrze, że nie da się nie uwierzyć we wszystkie emocje towarzyszące córce Anny Boleyn. Szkoda tylko, że Skarsten nie ma dobrych partnerów do gry – o ile oglądanie w pierwszym odcinku jej i Megan Follows było czystą przyjemnością, to szkoda, że scenarzyści szybko zrezygnowali z tego wątku i zakończyli ten duet, zostawiając jedynie Dudleya. Choć grający go aktor trochę poprawił się między pierwszym a drugim odcinkiem, to cały czas można odnieść wrażenie, że połknął tak duży kij, iż utrudnia mu to mówienie. [video-browser playlist="755552" suggest=""] Gorzej za to ma Maria, która mimo wygranej nad Katarzyną wciąż przegrywa. Franciszek, już pogodzony z nadchodzącą śmiercią, próbuje pozostawić swoją rodzinę ochronioną. I tak jak cały wątek z Karolem był bardzo ciekawy, tak szkoda, że młodszy brat przeszedł szybko na jego stronę. O wiele ciekawszą dynamiką między tymi postaciami byłoby, gdyby Karol poparł swoją matkę. Zresztą przykre jest to, jak wszystkie postacie traktują Katarzynę, która nawet dla Narcisse’a stała się wręcz baśniowym złem bez żadnych zalet. Dobrze jednak, że Bash powrócił na zamek. Dobrym pomysłem w pierwszym sezonie, po decyzji Marii, było stworzenie mu osobnego wątku, ale szkoda, że trwa to już trzecią serię. Miejmy nadzieję, że Sebastian zostanie na jakiś czas na zamku, ponieważ sam wątek Dephiny nie jest aż tak interesujący, jak mogłoby się wydawać – mnie osobiście irytuje. Jeśli chodzi o (byłe już) damy dworu Marii, to miały one dosyć ciekawe wątki. Zwłaszcza Geer w pierwszym odcinku – w końcu ta bohaterka miała zabawną, uroczą historię z niespodziewanym zwrotem akcji. To był duży plus, choć jestem bardziej ciekawa, jak ułożą się sprawy między nią a Leithem, który był jej obiecany już w pierwszym sezonie. Gorzej niestety jest z wątkiem Loli. Tak jak w premierowym odcinku irytowała swoim niezdecydowaniem w stosunku do Narcisse’a, tak teraz wszystko wydaje się iść na właściwe tory. Szkoda tylko, że nadal trudno wierzyć w afekt, jakim darzy ją Narcisse - nie przez grę aktorów, ale przez to, jak nudną postacią jest Lola. Choć sam pomysł z zaszantażowaniem jej i zrzuceniem tego na Katarzynę był ciekawym zabiegiem, to nadal trudno uwierzyć, że Narcisse’owi może zależeć na kimś takim jak kochanka króla. Szkoda, że scenarzyści nie zdecydowali się połączyć go z kimś mu równym – jego wątek byłby na pewno ciekawszy. „Reign” ma jedno przekleństwo: cały serial wciąż stoi na tym samym poziomie, czyli jest zwyczajnie średni jak na produkcje The CW. Czasem zalicza wzloty, czasem upadki, jednak nie dzieje się jego w strukturze nic, co by zadziwiło widzów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj