Eddie Palmer (Justin Timberlake) po 12 latach odsiadki wraca do swojego rodzinnego miasta. Za młodu był on przez mieszkańców wielbiony jako wschodząca gwiazda licealnej drużyny futbolowej. Wszyscy wróżyli mu ogromną karierę. Niestety, jedno wydarzenie zmieniło wszystko. Teraz każdy mieszkaniec ma go za pospolitego złodzieja. Nawet jego babcia, która deklaruje, że go kocha i wierzy w jego dobre intencje, podejrzewa go na każdym kroku o łamanie prawa. Jedyną osobą, która nie widzi w nim przestępcy, jest syn sąsiadki, Sam (Ryder Allen). Gdy ta wyjeżdża, to na Eddiego spada odpowiedzialność za wychowanie malucha i opiekę nad nim. Sprawa z pozoru banalna jest bardzo skompilowana. Eddie to typ introwertyka, a Sam jest dzieckiem bardzo wyróżniającym się na tle rówieśników. Często za tą swoją inność jest prześladowany. I to nie tylko przez dzieci. Palmer jest prostą historią pokazującą starą prawdę o społeczeństwie: szybko osądzamy ludzi i pomimo płomiennych deklaracji nie wierzymy w resocjalizację. Nie ma czegoś takiego jak odkupienie win przez skazańca. Do końca życia musi się on borykać z osądem społecznym. Eddie nie jest złym człowiekiem. Popełnił jeden błąd, za który będzie płacić do końca życia. Reżyser Fisher Stevens pokazuje, że osoba z wyrokiem od momentu opuszczenia zakładu karnego ma w USA cały czas pod górkę. Warunkiem zwolnienia było znalezienie pracy, ale osoby z wyrokiem nikt nie chce zatrudnić. Błędne koło. Gdy już Palmerowi udaje się znaleźć zatrudnienie jako woźny w miejskiej szkole, to jego szef nie jest w stanie powierzyć mu nawet kluczy do drzwi, obawiając się, że ten mając taką sposobność, okradnie pracodawcę. Nikt nie wierzy w możliwość zmiany. Nawet jego babcia Vivian Palmer (w tej roli świetna June Squibb) skrupulatnie przelicza resztę przyniesioną przez wnuka z zakupów, sprawdzając, czy nie ukradł jej kilku dolarów. W takim środowisku nie da się wyjść na prostą, choćby się bardzo chciało, a wyjechać nie można, bo by to oznaczało złamanie warunków zwolnienia. W tej beznadziei jest jednak pewien promyk nadziei. Mało dostrzegalny na początku, ale jest. To mały chłopiec – Sam. Dzieciak dotknięty dużo gorzej przez los niż Eddie, a jednak nie tracący wiary w lepsze jutro. Widzi w swoim otoczeniu tylko radosne momenty, tłamsząc w sobie gdzieś wszystkie negatywne emocje. Matka co i rusz go zostawia na kilka miesięcy i znika z nowo poznanym gachem. Nie interesuje się jego losem, licząc, że starsza sąsiadka się nim zajmie albo ktoś inny z miasteczka. I tak zresztą się dzieje, bo mała społeczność o siebie dba przynajmniej w pewnym stopniu. Ludzie rozumieją, że dzieciak nie może płacić za błędy matki i trzeba mu pomóc. Dostrzega to nawet Eddie, który nie rozumie dziwnych upodobań Sama do zabaw lalkami, chęci zostania wróżką itp. Stara się wytłumaczyć dziecku, że takie zachowanie automatycznie będzie oznaczało dla niego ból zadawany przez otoczenie, które tłamsi wszystko to, czego nie rozumie. Mówi to oczywiście z doświadczenia, bo sam jest taką osobą. Jeśli czegoś nie rozumie, to znaczy, że jest to złe. Nietrudno się domyślić, że im więcej czasu spędza z Samem, tym bardziej jego światopogląd na te sprawy się zmienia. W pewnym momencie nawet wierzy, że byłby dobrym ojcem i mógłby się od podopiecznego czegoś nauczyć. Świat niestety nie jest bajką i brutalna rzeczywistość wszystko szybko weryfikuje, a dobre uczynki Eddiego nie są przez otoczenie nagradzane.  
fot. materiały prasowe
Scenariusz autorstwa Cheryl Guerriero, twórczyni okropnego W krzywym zwierciadle: Odjazdowe dziewczyny z Paris Hilton, nie jest może odkrywczy czy wyszukany, ale potrafi miejscami wzruszyć. Umiejętnie posługuje się kliszami, jakie znamy z innych produkcji o zgorzkniałym facecie, którego serce podbija pozostawione pod jego opieką dziecko. Nie ma w tej historii nic zaskakującego, ale całość została tak napisana, że miło się to ogląda. Justin Timberlake po raz kolejny udowadnia, że potrafi grać i nawet poważniejszy repertuar nie stanowi dla niego problemu. Bardzo dobrze wypada w scenach z młodziutkim Ryderem Allenem. Widz z miejsca kupuje relację, jaka łączy tę dwójkę, bo jest ona szczera, a nie wymuszona na potrzeby scenariusza. Widać, że Fisher Stevens odrobił lekcję castingową, stawiając na młodziutkiego debiutanta. Opłaciło się. Palmer jest filmem mającym na celu wzruszyć widza moralizatorską opowieścią o zamkniętym społeczeństwie tępiącym wszystko, co nie wpisuje się w ich wydumane normy moralne. Wszyscy co niedziela chodzą do kościoła, wychwalają boga, a później znęcają się nad małym chłopcem tylko dlatego, że na balu zapragnął być wróżką. Reżyser nie zostawia tu żadnych niedomówień. Przedstawia obrzydliwą dwulicową twarz małomiasteczkowego społeczeństwa, pokazując kto w tej opowieści tak naprawdę jest przestępcą, a kto bohaterem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj