Uwaga! Recenzja zawiera spoilery!
„O Come, All Ye Faithful” to chyba najsłabszy odcinek tego sezonu. Przez dobre pół godziny nie działo się po prostu nic. Sceny w domku nad jeziorem i działania mające na celu przekonanie Jeremy’ego, by zaprzestał prób zabicia swojej siostry, jakoś do mnie nie przemówiły. Podobnie jak setna już chyba impreza tematyczna, jako tło dla wydarzeń w serialu. Sama nie wiem, czy bardziej irytujący był brak akcji przez większość czasu trwania epizodu czy „Zimowa kraina czarów”, którą uraczyli nas twórcy Pamiętników wampirów. Co poprzez to pragną osiągnąć? Ciężko powiedzieć. Ale nie ma tego złego…, bo przynajmniej do perfekcji opanowali umiejętność tworzenia w tym serialu typowej zapchajdziury.
Dobrze, że chociaż Klaus powraca do dawnej formy, bo już niewiele można odnaleźć w tym serialu postaci z charakterem. Nawet Damon, pod wpływem romantycznych uniesień z Eleną, wydaje się być jakiś wyciszony. Ale powracając do Klausa, to właśnie dzięki niemu „O Come, All Ye Faithful” nie był zupełną porażką. W scenach, w których pierwotny wampir zabijał swoje hybrydy, zdecydowanym plusem była muzyka. Naprawdę rewelacyjny kontrast. Owładnięty szaleństwem Klaus w akompaniamencie świątecznych piosenek. Swoją drogą wampir musi być mocno przekonany, że uda mu się odnaleźć lekarstwo na wampiryzm i uraczyć nim Elenę, skoro z taką łatwością pozbył się swoich hybryd.
[image-browser playlist="596743" suggest=""]
©2012 The CW
Ale powracając do tej naszej małej, świątecznej rzezi - twórcy serialu serwowali nam już lepsze widowiska i czuję w tym wszystkim jakiś niedosyt. Końcówka epizodu nie wzyzwoliła we mnie jakichś ogromnych pokładów emocji - jak na 13 trupów w jednym odcinku. Fakt faktem, że tak naprawdę nie były to postacie ani pierwszoplanowe, ani nawet drugoplanowe (wyłączając matkę Tylera) – może dlatego ich śmierć mnie zbytnio nie poruszyła.
Skoro jesteśmy już przy bohaterach, to naprawdę usilnie, od początku tego sezonu, staram się dostrzec cokolwiek interesującego w niektórych postaciach z serialu. Niestety opornie mi to idzie i na nerwy działa mi już niemal połowa obsady Pamiętników wampirów: Tyler, Caroline, Stefan, Jeremy. Z kolei nowe postacie – profesor Shane i Hayley – choć całkiem intrygujące – nie są też zupełnym strzałem w dziesiątkę. A April to pomyłka numer jeden tego sezonu. Ale przynajmniej się do czegoś przysłuży, bo coś czuję, że w styczniowych odcinkach z powrotem pojawi się Rebekah. I to wszystko za sprawą naszej małej Miss Mystic Falls.
[image-browser playlist="596744" suggest=""]
©2012 The CW
Choć ostatni w tym roku odcinek - w moim odczuciu - do udanych nie należał, to wciąż nie tracę nadziei na lepsze epizody. Czwarty sezon Pamiętników wampirów ma niezły potencjał. Pytanie tylko, czy zostanie on odpowiednio wykorzystany przez twórców. W końcu wątek łowców jest naprawdę ciekawym elementem. Podobnie jak postać Shane’a i Hayley. Nawet interesująca jest kwestia lekarstwa na wampiryzm, choć osobiście nie chciałabym, aby Stefan dopiął swego i znalazł sposób na wybawienie swojej ukochanej Eleny. Jest ona bowiem w miarę znośna tylko i wyłącznie w wampirzej odsłonie. No cóż… pozostaje czekać nam do Nowego Roku i życzyć twórcom serialu wielu fascynujących pomysłów na kolejne epizody. Już niebawem okaże się, czy nasza cierpliwość zostanie wynagrodzona.
Ocena: 5/10