Penny Dreadful się kończy. Dwa miesiące jak z bicza strzelił. Osiem odcinków za nami i czas (przy okazji ostatniej tegorocznej odsłony) podsumować Penny Dreadful. Jak było? Chyba najprościej stwierdzić, że jak w szeroko rozumianym gatunku-pierwowzorze. Bo tytuł ten pochodzi od nieznanego w Polsce gatunku tanich brytyjskich broszur z brutalnymi, sensacyjnymi fabułami z XIX w. Zdarzały się tam perełki, acz większość była mierną literaturą na poziomie co najwyżej naszego miesięcznika "Detektyw". I w efekcie nieomal wszyscy, którzy spodziewali się w serialu Showtime wytrysków fabularnego geniuszu na poziomie "Ligi Niezwykłych Dżentelmenów" Alana Moore'a byli mniej lub bardziej zawiedzeni.
Czytaj także: "Penny Dreadful" z 2. sezonem
Dostajemy bowiem XIX-wieczny Londyn, dostajemy sporą gromadkę postaci znanych z dobrej literatury (Dorian Gray, Frankenstein, Van Helsing), dostajemy (i to w tym najlepsze) świetnych aktorów, w tym m.in. Evę Green, Timothy'ego Daltona, Josha Hartnetta, Rory'ego Kinneara, Billie Piper i Reeve Carvey'a. Ale wszystko to niestety dostajemy w fabule, którą trudno nazwać wybitną, czy nawet równą. Czasem bywa cudnie, czasem tak sobie. Niektóre wątki są przewidywalne od samego początku, niektóre kiczowate (acz nie w ten fajny popkulturowy sposób), ale z drugiej strony zdarzają się odcinki, zwroty akcji czy pojedyncze sceny wręcz wybitne.
Zobacz zwiastun finału:
[video-browser playlist="634665" suggest=""]
Jak na tym tle wypadł ostatni odcinek? Średnio. Eva Green jak zwykle wysforowała się przed całą stawkę – zwłaszcza polecam scenę finałową, ale reszta przypomina raczej taki dość pośpieszny remanent. Jakby twórcy w momencie klepnięcia przez stację 2. sezonu chcieli równocześnie domknąć wątki pierwszego, zrobić miejsce na nowe i równocześnie zasugerować fajne nowe pomysły na drugi. A przy tym tak wiele czasu i pieniędzy schodzi im na oddanie atmosfery wiktoriańskiego Londynu, że gdy przychodzi do sceny pełnej akcji to na nią nie ma już specjalnie ani pomysłu ani budżetu. Również finałowe twisty w większości były oczywiste - od wielu tygodni można było domyśleć się jak zamknie się wątek Brony czy kim okaże się Ethan.
Czytaj także: Oglądalność finału "Penny Dreadful"
Z finałem Penny Dreadful jest ten sam problem, co z całym serialem. Zawyżone oczekiwania spowodowały, że mieliśmy nadzieję na serial wybitny. Dostaliśmy dobry (momentami bardzo dobry, momentami mierny) i jakoś nam to nie wystarcza. Pozostaje niedosyt. I pytanie, czy przy coraz mocniejszej konkurencji sama Eva Green wystarczy byśmy chcieli za rok wrócić do tej fabuły.