Do tej pory piąty sezon serialu Rick i Morty był raczej… umiarkowanie udany. Kolejne odcinki rzucały w widza żartami w tempie wypluwania pocisków z karabinu maszynowego, ale zdecydowana ich większość była kompletnie nietrafiona. Podobnie zresztą, jak próby podejmowane przez scenarzystów starających się zaskakiwać szalonymi pomysłami, co po tylu latach było zadaniem wyjątkowo trudnym. Nie było w tym absolutnie niczego więcej. Brakowało jakiejś fabularnej ciągłości czy głębi, a przecież pierwsze sezony oferowały świetny balans między czystą rozrywką i przemycaniem gdzieniegdzie nieco poważniejszych tematów. Pokazywano osobiste rozterki bohaterów, problemy Ricka czy jego samotność. Na szczęście wreszcie doczekaliśmy się w piątej serii odcinka, który zdecydowanie wyróżnia się na tle wcześniejszych epizodów. Daje odpowiedzi na temat pewnych wątków z przeszłości, a jednocześnie... stawia przed oglądającymi zupełnie nowe pytania.  Rickternal Friendshine of the Spotless Mort odkłada na bok wszystkich bohaterów poza Rickiem. Cała jego rodzina znika po dosłownie kilkunastu sekundach, a my obserwujemy samotną przygodę Sancheza, który wreszcie może zająć się swoim realizowanym w tajemnicy projektem. Jest nim… przywrócenie do życia dawno niewidzianego Człeka-Ptaka. Istnieje tylko jeden dość istotny problem, którego rozwiązanie wymaga podróży do wnętrza umysłu tej istoty, co naturalnie jest bardzo ryzykowne. Genialny naukowiec jest jednak przekonany o swoich możliwościach, więc nie stanowi to dla niego żadnej przeszkody, a my obserwujemy historię rodem z Incepcji czy Psychonauts Wewnątrz umysłu Człeka-Ptaka jesteśmy świadkami wielu naprawdę interesujących scen, które jakimś cudem udało się upchnąć w zaledwie około 20 minutach. Wśród nich znalazły się przede wszystkim dwa dialogi dotyczące jednej z postaci, które z pewnością wywołają burzliwe dyskusje wśród fanów i przyczynią się do powstawania wielu nowych teorii. Miłym akcentem było pojawienie się postaci, takich jak Squanchy czy Gearhead, bo nawet jeśli zaliczają oni jedynie krótkie cameo, to i tak dobrze wiedzieć, że twórcy o nich nie zapomnieli i nadal istnieją w tym uniwersum. Świetne wrażenie robią też efektowne sceny akcji, a zwłaszcza finałowa bitwa, w której bohaterowie zmagają się z przeważającymi siłami Galaktycznej Federacji. Rickternal Friendshine of the Spotless Mort to epizod zaskakująco poważny (przynajmniej jak na warunki tego serialu), skupiający się przede wszystkim na samotności Ricka i skomplikowanej relacji, która łączy go z Człekiem-Ptakiem. Bohaterowie nie sypią tu dowcipami co chwilę, choć zdarzają się sceny, które potrafią wywołać uśmiech na twarzy – wystarczy wspomnieć na przykład o interakcjach Sancheza z jego alternatywnymi wersjami, istniejącymi wewnątrz wspomnień. Odcinek ten udowadnia, że nie ma nic złego w stonowaniu humoru, bo jeden solidny żart zaserwowany w odpowiednim momencie potrafi zadziałać dużo lepiej niż dziesiątka kiepskich dowcipów podawanych jeden po drugim.  Do końca obecnego sezonu zostały już tylko dwa odcinki i o ile wcześniej nie miałem żadnych oczekiwań, o tyle teraz zostały one mocno rozbudzone. Nadchodzące dni spędzę więc prawdopodobnie na próbie ich okiełznania, bo finał jest naprawdę trudny do przewidzenia i na ten moment ciężko powiedzieć, czy będzie on w jakiś sposób odnosił się do wątków poruszonych w 8. epizodzie, czy zamiast tego dostaniemy kolejną luźną, niepowiązaną z niczym historię.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj