Jeff Lemire to jeden z najgłośniejszych scenarzystów (i rysowników) ostatnich lat: czego się nie tknie (może poza trykociarzami), jest doceniane przez czytelników. A że projektów ma wiele, na polski rynek trafiają ostatnio niemal hurtowo, to i jest w czym przebierać. Na tym tle seria Royal City wyróżnia się przede wszystkim… zwyczajnością. Choć także tu mamy wątek fantastyczny, to jednak przede wszystkim jest to historia obyczajowa koncentrująca się na rodzinie, która żyje traumą sprzed lat. Czymże jest to wydarzenie, które wpłynęło tak na bohaterów? Rzeczą zwykłą, a jednocześnie ostateczną: śmiercią. Zmarły kilkanaście lat wcześniej brat i syn odcisnął piętno na rodzinie; tym bardziej, że z narracji Lemire’a jawi się jako skupiający najlepsze cechy całego rodu. Postać centralna, jak w układzie słonecznym, gdzie pozostali jedynie orbitują wokół niego. Gdy go zabrakło, im także czegoś brakuje – czego „namacalnym” efektem są duchy: każdy dopełnia siebie inną wersją zmarłego Tommy’ego, nie pozwalając mu odejść… ale i samemu przez to stojąc w miejscu, popadając w stagnację i kumulując gorycz. Drugi tom Royal City pt. Sonic Youth cierpi na dość częstą dla środkowych części przypadłość spowolnienia akcji, którego nie rekompensuje już zainteresowanie nowością, które towarzyszy premierowej części. Poznajemy w nim przede wszystkim wydarzenia, które doprowadziły do śmierci Tommy’ego. Rzuca to nieco światła na fabułę całości, ale jednocześnie niczego nie rozstrzyga.
Druga odsłona nowej autorskiej serii Jeffa Lemire’a. Tym razem cofamy się do 1993 roku i śledzimy wydarzenia z ostatniego tygodnia życia Tommmy’ego Pike’a. Poznajemy okoliczności jego tragicznej śmierci, na jaw wychodzą grzechy dręczące rodzinę Pike’ów. Źródło: Non Stop Comics
+2 więcej
Finałowa część, Płyniemy z prądem, to już odmienna para kaloszy. Lemire świetnie spina wszystkie wątki, pozwala wybrzmieć emocjom, a czytelnikowi zapewnia katharsis. Jest tu i radość, i smutek. Słodko-gorzka narracja trafia bezpośrednio do serca, pozwala utożsamiać się z bohaterami (bo ich rozumiemy!), dotyka kwestii znanych każdemu. Royal City jawi się jako świetna obyczajówka, prawdziwa na wielu poziomach, a podrasowanie przez fantastykę sprawia, że najistotniejsze kwestie są jeszcze lepiej uwypuklone.
Nieodmiennie Lemire potrafi też zauroczyć rysunkami. Jego styl jest charakterystyczny: ot szkice z grubsza tylko pociągnięte kolorami. Jednakże za ich pomocą potrafi przekazać wiele niuansów, emocje i dylematy postaci. Czasem mniej znaczy więcej: i chyba właśnie tej zasadzie hołduje kanadyjski komiksiarz. Przesłanie Lemire’a wydaje się proste: bądźmy sobą, pogódźmy się z rzeczami, na które nie mamy wpływu. Może być to bolesne (szczególnie jeśli stan obecny jest konsekwencją naszych błędów), może nie przynosić sukcesu, ale zapewni rzeczy, które są najważniejsze: spokój ducha, akceptację siebie, a może nawet szczęście.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj