Sense8” jest serialem, któremu na początku trzeba dać szansę, bowiem akcja nabiera tempa gdzieś dopiero w połowie sezonu. Dzięki temu świetnie wybrzmiewa kościec całego pomysłu, czyli doskonale rozpisani bohaterowie, których ekspozycja jest poprowadzona w iście fenomenalny sposób. Zacznijmy jednak od początku… Głównymi bohaterami jest ośmioro nieznajomych, którzy w wyniku pewnego wydarzenia zyskują świadomość wzajemnego połączenia ze sobą jaźni, a co za tym idzie również dzielenia myśli, emocji oraz umiejętności. Do tej grupy należą: policjant Will Gorski; islandzka didżejka Riley, która wyemigrowała do Londynu, aby uciec przed swoją dramatyczną przeszłością; czarnoskóry Capheus, dla którego każdy kolejny dzień w Kenii jest walką o przetrwanie; małomówna, lecz bardzo intrygująca Sun; Wolfgang – berliński spec od łamania sejfów; transseksualna blogerka Nomi; meksykańska gwiazda filmowa Lito oraz Kala, mieszkanka Indii, która właśnie ma brać ślub, wobec którego ma wątpliwości. Wszystkich bohaterów poznajemy jako walczących ze swoimi słabościami i przeciwnościami losu, a często także starających się pogodzić z przeszłością. Spoiwem tych różnych charakterów jest Jonas, który objawia się podczas co ważniejszych wydarzeń, zaś w końcu zamienia się w mentora Willa, który dzięki temu staje się liderem swojej grupy. [video-browser playlist="712643" suggest=""] Postacie są żywe i bardzo od siebie różne, przez co bywa dramatycznie, a także komediowo, dzięki czemu szybko zapomina się, iż bohaterowie grani są przez profesjonalnych aktorów, i momentalnie się z nimi zżywa, jak niegdyś z Oceanic Six z „Lost”. Zasługą tego jest zgrabnie i przemyślanie napisany scenariusz - jak bowiem inaczej powiedzieć o serialu z ósemką głównych bohaterów, których losy wzajemnie się przeplatają i w końcu zręcznie zazębiają, nie powodując przy tym zawrotów głowy? Do najlepszych momentów w serialu należą te, w których postacie pomagają sobie nawzajem, użyczając sobie swoich umiejętności. Przykład? Jeden z bohaterów w akcie spontanicznej głupoty rusza w pogoń za bandytami, którzy ukradli leki dla jego chorej na AIDS matki. Stając przed tuzinem uzbrojonych po zęby złoczyńców, uświadamia sobie, jak wielki popełnił wielki błąd. Na szczęście w tym samym momencie inna bohaterka, która nocami walczy w podziemnym klubie, użycza mu swoich umiejętności, dzięki czemu ten w iście spektakularny sposób kładzie wszystkich na łopatki i staje się lokalnym bohaterem... o przydomku van Damme. Na szczęście twórcy nie nadużywają takich zabiegów, przez co fabuła nie traci kontaktu z rzeczywistością – no, chyba że wtedy, kiedy Kenijczyk łączy się dziewczyną, która leci samolotem do Islandii, tylko po to, aby pozachwycać się zdobyczami technologicznymi. Z głównym wątkiem połączenia pomiędzy bohaterami związana jest tajemnicza korporacja zajmująca się genetycznymi mutacjami, na czele której stoi złowieszczy pan Whispers. Niestety, antagonista o aparycji starszego laboranta wypuszczonego właśnie na światło dziennie nie różni się specjalnie niczym od pozostałych złoczyńców znanych popkulturze, których cały urok polega na niepozornym wyglądzie, lecz potężnej sieci koneksji, za którymi stoi realna władza. Znacznie bardziej namacalnym wrogiem w „Sense8” zdaje się być otoczenie bohaterów: czy to w postaci gangu kenijskich zbirów, ultraklerykalnej matki, która chce zrobić swojej transseksualnej córce lobotomię, groźnego wujka jednego z bohaterów, czy po prostu indyjskiej kultury ograniczającej prawa kobiet. Jednak o ile otoczenie bohaterów zdaje się być znacznie bardziej ciekawe niż główny antagonista, to jest ono dość czarno-białe i jednowymiarowe, bowiem postacie są albo dobre, albo po prostu złe – próżno szukać postaw wpasowujących się gdzieś pomiędzy. [video-browser playlist="712642" suggest=""] Wolność wizji i tworzenia, którą dostali twórcy, przejawia się w takich audiowizualnych majstersztykach jak scena seksu w rytm piosenki Fatboy Slima czy scena wspólnego śpiewania piosenki „What’s Up?” zespołu 4 Non Blondes, która układa się w perfekcyjną mozaikę różnorodności i doświadczeń. W serialu rodzeństwa Wachowskich i J. Michaela Straczynskiego muzyka pełni przede wszystkim bardzo ważną rolę w akcentowaniu współdzielonych emocji oraz poczucia jedności. Czytaj również: Winona Ryder gwiazdą nowego thrillera fantasy NetflixaSense8” jest produkcją hołdującą wszechobecnej równości, a przy tym w dość bezpośredni i zarazem nieco zero-jedynkowy sposób porusza tematykę LGBT. Jednak nie jest to poletko twórców do skrystalizowania przemyśleń na temat seksualności, ponieważ serial porusza także wątki poczucia tożsamości, wiary czy miejsca w świecie i w danej kulturze. Multikulturowy kontekst serialu, widoczny poprzez dobór różnorodnych lokacji, kultur i ich problemów, doskonale wpisuje się w na poły wizjonerską i eksperymentalną formę produkcji, która wzbudza bardzo mieszane uczucia – od skrajnych zachwytów po oziębłe głosy krytyki. Jest to zupełnie zrozumiałe, bowiem z jednej strony serial charakteryzuje się prowadzeniem akcji przywodzącym na myśl „Cloud Atlas”, zaś z drugiej zabiegami reżysersko-scenariuszowymi znanymi z „Lost”. Jednak w tej delikatnej manierze powtarzalności „Sense8” kreuje coś zupełnie nowego – bliższego naszej rzeczywistości niż wszystko, co dotąd udało się osiągnąć jakiemukolwiek innemu serialowi. I może właśnie w tym tkwi niewątpliwy urok tej produkcji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj