Ahmad (Ali Mosaffa) przylatuje do Francji, by podpisać papiery rozwodowe. Jego (była) żona, Marie-Anne (Berenice Bejo), planuje życie z innym mężczyzną, Samirem (Tahar Rahim), który ma kilkuletniego syna. Bohaterka mieszka także z dwiema córkami z poprzednich małżeństw. Marie prosi Ahmada, by ten zanim wyjedzie porozmawiał ze starszą córką, Lucie, która zaczyna się buntować przeciwko matce i późno albo w ogóle nie wraca do domu. Bohater próbując odkryć, co trapi Lucie, a z czasem każdego z bohaterów. Dochodzi do długo skrywanej prawdy – i nie jest ona wygodna dla nikogo.
Asghar Farhadi jest mistrzem jeśli chodzi o tworzenie historii. Już w "Rozstaniu" udowodnił, jak genialnie potrafi zarysować fabułę, rozstawić swoich bohaterów na scenie i włożyć ten jeden element, wokół którego będą się oni obracać. Tym elementem jest prawda. W poprzednim filmie bohaterowie próbowali dowiedzieć się, czy z winy głównego bohatera jedna z kobiet poroniła. W Przeszłości problem wydaje się jeszcze poważniejszy, gdyż poszukiwana jest osoba, przez którą żona Samira (narzeczonego Marie-Anne) próbowała popełnić samobójstwo, a w konsekwencji - znajduje się w szpitalu w stanie śpiączki. By tę prawdę ukrywać jak najdłużej, w "Rozstaniu" Farhadi posłużył się elipsą, czyli ukrywał kluczowe sceny przed widzem, odkrywając je dopiero w kulminacyjnych momentach. Tym razem nie musi posługiwać się tą sztuczką, gdyż bohaterowie, jak nałożone na siebie maski ściągają kolejne warstwy przeszłości, by w końcu dojść do sedna. Jest to mniej wyrafinowane, jednak efekt o wiele bardziej elektryzujący. Szczególnie że twórca nie zaskakuje nas raz lub dwa. Robi to nieprzerwanie, przez cały czas trwania seansu. Widz wpatrzony w ekran oderwie wzrok dopiero wtedy, gdy znikną napisy końcowe (wierzcie mi, je też trzeba uważnie obserwować!).
Oczywiście reżyserowi nie udałaby się ta sztuka, gdyby nie genialnie rozpisane postaci połączone z fantastyczną grą aktorską. Trio Bejo–Rahim– Mosaffa to świetny zespół aktorski, idealnie wczuwający się w swoje role. Sceny z udziałem ich trojga to ogromna przyjemność dla każdego widza. U Farhadiego nawet pięcioletnie dzieci są rozpisane tak, że spokojnie można byłoby ich charakterystyką obłożyć wszystkie hollywoodzkie superprodukcje. I piszę to bez krzty przesady. Nigdy (albo od dłuższego czasu) nie widziałem tak dobrze rozpisanych i zagranych postaci dziecięcych. Do tego trzeba dodać, że twórca kreuje równie świetne postaci kobiece – silne, pewne swego, niezależne heroiny, które mimo tego mają ogromny urok (również powtórka z "Rozstania").
Moim jedynym zarzutem w stronę twórcy byłoby to, że jednak ta historia została za bardzo rozwleczona i mogłaby się skończyć paręnaście minut wcześniej, dzięki czemu widz mógłby pozostać z pewnym poczuciem niedosytu, ale jakby uderzony obuchem w głowę wyszedłby z kina wstrząśnięty. Rozumiem jednak koncepcję Farhadiego i napisy końcowe (jak już pisałem) ogląda się bez mrugnięcia okiem, by nie przegapić choć najmniejszego gestu.
Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której Przeszłość nie zostanie nagrodzona Oscarem za najlepszy film nieanglojęzyczny. Tak jak "Rozstanie" - porusza, zaskakuje i nie pozostawia obojętnym. Zadaje wiele pytań, nie zawsze udzielając odpowiedzi. Obawiam się, że nie odniesie tak ogromnego sukcesu jak poprzedni film, jednak dla mnie jest jeszcze doskonalszym dziełem irańskiego twórcy. Daję więc maksymalną ocenę, bo skoro to obraz jeszcze lepszy od arcydzieła, jakim jest "Rozstanie", to jak może być inaczej?