Stworzona do miłości to serial, który pozostawia widza w zakłopotaniu. W pierwszym sezonie trudno wczuć się w konwencję. Mamy wrażenie, jakby twórcy sami do końca nie wiedzieli, co chcą  osiągnąć. Czy to ma być czarna komedia? Satyra? Nietypowa komedia romantyczna wymieszana z czymś w stylu Czarne lustro? Czuć zagubienie, które nie daje jednoznacznej odpowiedzi, z czym mamy do czynienia. Niestety, to sprawia, że nie jesteśmy zaciekawieni dalszymi losami bohaterów. Cele twórców wyraźnie ich przerosły. Najlepiej wypada satyra na świat opanowany przez technologię i samą postać technologicznego miliardera. To w tym miejscu dostrzec można potencjał, bo w pewnym momencie dochodzi do nas, że to tacy dziwacy jak antybohater kształtują naszą rzeczywistość. To pozbawiony emocji socjopata, co w połączeniu z wątkiem głównym, czyli jego relacją z żoną, szybko staje się nudne. Miliarder powinien być postacią napędzającą dramat bohaterki, a szybko staje się męczący i powtarzalny. To ciut zmienia się w finale, ale jest na to zdecydowanie za późno i nie czuć, aby opowiadana historia należycie doprowadziła do tej przemiany czy dojrzewania. To wszystko przykrywa motyw satyryczny, bo gdzieś cała kwestia złego, nieczułego świata technologii zostaje przytłoczona przez ciągłą powtarzalność wątku.
fot. materiały prasowe
Cristin Milioti to tak naprawdę jedyna zaleta tego tytułu. Jej charyzma przyciąga do ekranu i to dzięki jej komediowemu wyczuciu wiele specyficznych aspektów tego serialu działa. Łatwo uwierzyć w desperację, momentami wręcz w szaleństwo, gdy odkrywa siebie na nowo, po 10 latach sztucznego tworu, jakim było jej małżeństwo z miliarderem. Do tego relacja z ojcem nadaje jej ludzki charakter i sprawia, że postać Hazel po prostu dobrze się ogląda. To ona jest motorem napędowym produkcji, bo pozwala angażować się emocjonalnie w historię, która nie zawsze jest najwyższych lotów. Tym bardziej szkoda, że tak naprawdę trudno kogoś więcej wyróżnić, bo każdy gra trochę oklepane i nieciekawe stereotypy. Stworzona do miłości to serial okropnie przeciętny. Zwłaszcza jak na platformę HBO Max.  Historia poszła w kierunku dość nieciekawym, który w kuriozalny sposób przekreśla wydarzenia całego sezonu. Nie ma wiarygodnej przemiany miliardera, a motywacje Hazel, biorąc pod uwagę wszystkie informacje fabularne, również nie przekonują. Brak tu uporządkowania detali, które w kluczowych momentach mogłyby nadać temu głębszy sens. Może 2. sezon coś zmieni?  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj