Po obejrzeniu zapowiedzi kinowej Jacka Stronga, wyraźnie inspirowanej trailerami z (od zawsze lepszego) "Zachodu", podświadomie oczekiwaliśmy kina akcji w stylu współczesnego Hollywood. Mówił nam to plakat, mówił montaż, przede wszystkim jednak – muzyka prosto z katalogu znanej wszem i wobec kompanii "Brand X Music", którą mogliśmy usłyszeć w kinie przed seansem już nie raz. Jednak stare, tuaregowe porzekadło mówi: "Nie oceniaj filmu po trailerze". Zamiast "dużo action, duża historia" (via kabaret Limo) dostaliśmy, po prostu, Pasikowskiego. Czyli lepiej, niż się spodziewaliśmy.

Podobnie było ze ścieżka dźwiękową. Jan Duszyński szukał, jak sam powiedział w jednym z wywiadów "rezonansu z filmem", ale w zupełnie innych rejonach, niż można by było oczekiwać. Zamiast romansu z elektroniką wybrał orkiestrę (konkretniej: Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia), którą wprawił w bardzo klasyczny, oldschoolowy wręcz ruch rodem ze starych filmów szpiegowskich. Pan Duszyński tak lubi. Pan Pasikowski zresztą też, bo przecież to nie jest pierwszy przypadek, kiedy razem pracują.

Jack Strong to w dużej części typowy underscore. Nie ma tu dźwiękowej egzaltacji ani fortissimo possibile, które miałoby za zadanie przekrzyczeć eksplozje na ekranie, bo i w filmie nie ma akcji w hollywoodzkim znaczeniu tego słowa (choć scena pościgu starymi Fiatami – pełen szacunek). Pasikowski, swoim zwyczajem, nakręcił thriller (w tym wypadku szpiegowski), a Duszyński z niezwykłą empatią i zrozumieniem do tej wizji się dopasował. Mętne, mollowe pociągnięcia smyczków świetnie podkreślają zimne pomieszczenia oświetlone oszczędnym światłem lampek. Z drugiej strony pojawiają się dźwięki w tonacjach wysokich, ostrych, jak z klasycznego filmu grozy. Uzupełnione zwięźle pianinem niosą za sobą niepokój już w "Egzekucji Pieńkowskiego", utworze otwierającym ścieżkę dźwiękową.

Pojawiają się również momenty wzniosłe. Dość oczywistym rozwiązaniem w takim przypadku jest użycie zawodzącej tęskno trąbki, podkreślającej samotność bohatera ("Strzelałeś?", "Warto było?"). W chwilach trącających strunę patriotyzmu, na przykład podczas monologu Mariana Rakowieckiego, kompozytor bez wahania wychodzi z konwencji underscore’ingu i śmiało stawia muzykę na równi z tym, co dzieje się na ekranie. Stosuje sprawdzony chwyt i daje się popisać werblom czy sekcji smyczkowej, która uderza w bardziej patetyczny, ale i smutny ton. Nie brakuje również muzycznych akcentów w stylu filmów akcji, jak na przykład szybkie i zdecydowane pociągnięcia smyczków w "Operation Codename: Jack Strong".

Na płycie utwory poprzetykane są kwestiami z filmu, i to w stosunku 1:1, co raczej przeszkadza w odsłuchu całości, tym bardziej że nagrane są "na ciszy". Z drugiej strony trudno jednak oderwać Duszyńskiego od Pasikowskiego. Ścieżka dźwiękowa do Jacka Stronga nie jest muzyką, której da się słuchać niezobowiązująco, w trakcie wykonywania przysłowiowych czynności domowych. Może za wyjątkiem ostatniego utworu, o wiele mówiącym tytule "Napisy końcowe", który rozpoczyna się pięknym crescendo (którego, skoro już się tak tego czepiamy, nawet Hollywood by się nie powstydziło) i kończy przeciągłą nutą podsumowującą historię tytułowego Ryszarda "Jacka Stronga" Kuklińskiego.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj